W co gracie w weekend ? #293: Sekiro, Miku Hatsune, Bulletstorm, Shift 2, Umineko i Borderlands
W co gracie w weekend? #291: Yakuza 0, Miku i Luka, NFS Shift 2, Umineko oraz Borderlands
Czego poszukujemy w dzisiejszych grach?
W co gracie w weekend? #251
W co gracie w weekend? #250
W co gracie w weekend? #249
Dostałem w tym roku już wszystkie gry, na które czekałem, więc niech inni skupią się na nowościach a ja zajmę się niedokończonymi sprawami z pewnymi tytułami, o których mogliście już czytać na łamach niniejszego cyklu. Bardzo możliwe, że jeśli zagram jeszcze w jakąś nowość, to będzie to Borderlands 3, ale nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie. Mam kilka miesięcy do premiery trójki i wcale się nie zdziwię jak spędzę dużo czasu z dwoma jej poprzednikami i cały hype na nową część przejdzie mi zupełnie. Zajmę się teraz tytułami, które obecnie ogrywam. Z wyjątkiem Bulletstorma pisałem wcześniej o każdym z nich. Postanowiłem użyć ich jako przykładów do napisania o paru sprawach dotyczących gamingu.
Chciałem napisać w najnowszym W co gracie w weekend? o moich wyczynach w Sekiro, ale gra jeszcze do mnie nie doszła, więc muszę odłożyć to na później. Dziś zajmę się grami, które absorbują ostatnio sporo mojego czasu. Z jednym wyjątkiem są to tytuły, o których już czytaliście na łamach niniejszego cyklu, a więc Yakuza 0, Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone, Need for Speed Shift 2 Unleashed, Umineko oraz Borderlands. Jeśli chcecie to dorzućcie trzy grosze od siebie do tematu w komentarzach.
Ostatnia dekada pokazała, że przemysł gier ma przed sobą jeszcze bardziej świetlaną przyszłość, niż można było to zakładać, kiedy były uznawane one za czystą abstrakcję czy istniały tylko w środowiskach akademickich.
Dobrze oceniam swój niedawny powrót na Pandorę, ale w ten weekend zamierzam pożegnać się z pierwszą częścią Borderlands już na zawsze. Tak bardzo wsiąknąłem w ten postapokaliptyczny, szalony klimat, że kompletnie zignorowalem inne rozpoczęte tytuły i nawet nie wiem czy znajdę chwilkę na odpalenie Battlefielda 3 i Bioshocka 2. W ten weekend raczej się to nie zmieni. Liczę więc, że chociaż Wy i Wasze komentarze na temat ogrywanych gier trochę urozmaicą dzisiejszy odcinek W co gracie w weekend.
Jestem niezwykle rad, że mogę Was powitać w kolejnym odcinku W co gracie w weekend? To już pięć lat od kiedy zajmuję się tym cyklem, choć na Gameplayu robię to mniej więcej od sześciu miesięcy. Dla mnie jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że wciąż mam możliwość czytania o tym, co aktualnie ogrywają gracze oraz o tym, co im się podoba lub nie podoba w tytułach, którym poświęcają swój czas. Niektórzy szukają w grach jakiegoś wyzwania. Inni chcą się po prostu dobrze bawić. Cieszę się, że mogłem współpracować z niejednym ze swoich czytelników i choć był kilka lat temu taki okres, że chciałem zrezygnować z pisania o grach, to moi czytelnicy mnie od tego odwiedli. Dzięki temu mogę poszerzać swoje horyzonty, poznawać nowych ludzi i wciąż pisać o pasji, jaką stanowią dla mnie gry wideo. Dziś we w co gracie przeczytacie o Battlefieldzie 3, Bioshocku 2 oraz o Borderlands.
Dzień dobry. Dziś opowiem Wam historię z morałem. Po więcej informacji na ten temat zapraszam do dalszej części tekstu.
Zdobyłem swoją sześćdziesiątą platynę w grach na platformach Sony. Padło na God of War HD, czyli pierwszą część przygód Kratosa, których nie widziałem od ponad dziesięciu lat. Była to świetna okazja, aby przypomnieć sobie narodziny Ducha Sparty, który rzucił wyzwanie samemu Aresowi. Dwukrotne przejście tego tytułu nie zajęło mi specjalnie dużo czasu a i tak traktowałem tą produkcję jako odskocznię od Umineko, które zachwyca mnie z każdą kolejną godziną gry. W ten weekend zamierzam kontynuwać opowieść o rodzie Ushiromiya i Złotej Wiedźmie Beatrice. Mam też zamiar pograć w Borderlands GOTY. Odpalę też pierwszy raz w życiu w God of War II HD, o którym marzyłem od przeszło dekady. Dobrze się składa, że zbliżający się powoli długi weekend potrwa bardzo, bardzo długo, więc zamierzam solidnie wypocząć w tym okresie, czego również i Wam wszystkim życzę. Zapraszam do lektury i jednocześnie ostrzegam, że w tekście natraficie na spoilery.
Serce rośnie, kiedy patrzę na losy moich ukochanych Borderlands. Dwie świetne główne części (… no dobra, świetna druga część) oraz zaskakująco dobra zapchajdziura w postaci Pre-Sequela to jeden sukces. Dodatki DLC i remaster trzymające poziom, to już drugi sukces. A ekspansja uniwersum na całkowicie obcy grunt serialopodobnych gier? Po wymęczeniu ostatniego epizodu mogę stwierdzić, że trzeci i jakże ogromny sukces. Na dodatek niespodziewany, bo przecież nic nie wskazywało, że ta lekka historia z komediowym zacięciem stanie się jedną z najmocniejszych gier w portfolio Telltale Games.
Producenci z Gearbox prawdopodobnie nie posiadają się z radości. W końcu wykreowali markę, która na stałe zaistniała w świadomości graczy i atakuje coraz dalej. Licencja wędruje już nawet do innych developerów, czego owocem jest (jak na razie trzymające wysoki poziom) Tales from Borderlands od Telltale Games. Nic, tylko bezczelnie doić taką krowę, nieprawdaż? Otóż nie w tym przypadku. Tak się składa, że recenzowane tu Borderlands: The Pre-Sequel może i rzeczywiście przypomina odcinanie kuponów. Znalazło się wielu krzykaczy, którzy z miejsca ochrzcili je „DLC w pudełku”, „żerowanie na Borderlands 2”. „Prawie że samodzielny dodatek, a larum, jakby wydawali nową grę”. I wiecie co? To w sumie jest „tylko” rozwinięcie idei drugich Borderów z nowymi misjami. Ale zrobione z taką klasą, że może zawstydzić wiele innych gier.
Powoli nadchodzi październik, który również jak wrzesień, niesie ze sobą masę naprawdę interesujących premier. Chociaż większość z nich będę zmuszony niestety pominąć, ze względu na brak konsoli nowej generacji w salonie, to i tak będę obserwował ich poczynania.