Ostatnia dekada pokazała, że przemysł gier ma przed sobą jeszcze bardziej świetlaną przyszłość, niż można było to zakładać, kiedy były uznawane one za czystą abstrakcję czy istniały tylko w środowiskach akademickich.
Dziś o nowych produkcjach słyszymy tak naprawdę co chwilę, nawet nie można złapać oddechu w całej tej nawałnicy informacji. Ostatnio zacząłem się zastanawiać czy jest coś, czego tak naprawdę najbardziej poszukujemy w nowych grach na konsole czy komputery osobiste.
Nie czeka nas tak pasjonująca przygoda, jak Indianę Jonesa, chociaż może czas się zastanowić jak powoli mamy osiągnąć coś takiego? Poniżej chciałbym przedstawić kilka podpunktów, które rzucają mi się w oczy, kiedy myślę o nowych grach na obecną generację.
Fabuła, która zwali nas z nóg!
Pozwólcie, że tutaj przytoczę przykład gry, która zwieńczyła sagę o przygodach Geralta z Rivii, wszystkim nam znanym jako Białego Wilka. Ci, którzy grali w niego, na pewno potwierdzą moje słowa, iż producenci z CD PROJEKT RED przygotowali nam historię pełną barwnych postaci, intryg, hazardu doprawioną także barwnym i jednocześnie żywym światem, który swoją magią zaraża od samego początku rozgrywki.
W efekcie czego historia, którą zaserwowali nam w podstawowej wersji, ale i także w rozszerzeniach do niej zapisała się w pamięci wielu z nas jako niezapomniana. To sprawiło, że ludzie z CDP RED wznieśli jeszcze wyżej poprzeczkę, jeśli chodzi o tworzenie fabuły.
Kolejnym przykładem, gdzie fabuła oraz wszystkie wątki z nią związane może być porywająca to gry takie jak osławiona seria Mass Effect od studia BioWare czy warta także wspomnienia seria przygód Adama Jensena w Deus Ex: Bunt ludzkości i Rozłam Ludzkości od Square Enix.
Patrząc na to, jakie gry miały premiery w ostatnich miesiącach, nie mogę wskazać produkcji, która podobnie porwałby mnie tak, jak zrobił to nasz rodzimy zabójca potworów. Właśnie w tym miejscu pojawia się argument pierwszy, a mianowicie wielu graczy obok świetnie dopracowanej gry domagają się fabuły, od której nie idzie się oderwać.
Przez moment myślałem, że będę mógł spokojnie napisać tak o historii, którą przedstawiła nam ostatnia odsłona serii Assassin’s Creed. Niestety, ale nie miało to jednak miejsca. Dlatego też właśnie warto zwrócić uwagę na to, że współczesnym grom brakuje naprawdę barwnej historii, która wręcz powinna nas do danej produkcji przyciągać.
Im mniej DLC, tym lepiej?
Faktem jest, że do dziś nie potrafię zrozumieć idei dodatkowej zawartości w grach, która wiąże się z wydaniem więcej pieniędzy. Kiedyś, gdy kupowaliśmy daną produkcję, dostawaliśmy ją skończoną, bez nawet myśli, że może być coś jeszcze. Nie mówię, że bonusowe elementy, które możemy otrzymać z takiej paczki to coś złego, ale tutaj pojawia się kolejny problem, a mianowicie fakt, że ta zawartość dodatkowa (dotycząca np. właśnie wątków fabularnych) pokazuje sobą, że nie jest na tym samym poziomie, co podstawowa wersja produktu.
Znów pozwolę sobie przytoczyć wspomnianego przez mnie Wiedźmina, a mianowicie dodatki fabularne Krew i Wino czy Serca z Kamienia. Akurat w wypadku tych dodatków fabularnych producent pokazał, że mogą oni stworzyć coś bonusowego i jednocześnie na podobnym poziomie do głównej odsłony.
Innym przykładem DLC, które dorzuciło coś nowego, do i tak już świetnej i skończonej produkcji są dodatki do gry Dishonored od Arkane Studios. Nie tylko świetnie wpisały się w całość, ale również pokazały wiele wątków z innej perspektywy, co sprawiło, że immersja w świat przedstawiony, stała się jeszcze przyjemniejszą i naturalną rzeczą podczas rozgrywki, która dzięki dodatkom nabrała zupełnie innego smaku.
Wyjątkowi protagoniści oraz antagoniści
Logiczne jest, że nie ma świetnej historii bez równie dobrych postaci, które pomogą nam przeżyć następne dziesiątki, a może i nawet setki godzin przed ekranem. Jednak nie można zapomnieć o przeciwnikach. Dla przykładu Templariusze kontra Asasyni. Gdyby nie seria od Ubisoftu to wiedzielibyśmy dzięki lekcjom historii na temat tylko tych pierwszych, a o Nizarytach nie usłyszałby żaden z nas.
Nawiązując do innej gałęzi popkultury, możemy spojrzeć na Saurona z Władcy Pierścieni z którego żartują internauci. Bo jakby nie patrzeć stworzył tysiące miejsc pracy, miał plan, który chciał osiągnąć niczym dobry szef, a orkowie, którzy spełniali jego polecenia, mieli szansę na awans.
Odrobina kobiecych krągłości na ekranie jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodziła, prawda?
Idealnym przykładem jest seria o naszym rodzimym łowcy potworów, którego przygody sprzedały się w milionach egzemplarzy. Tam wątki seksu z bohaterami są co prawda czymś dodatkowym, ale jest to na pewno coś, co sprawia, że niektórzy z nas grają w takie produkcje. Innym przykładem również może być seria Mass Effect, gdzie romanse są również opcjonalne, ale czasem prowadzą dodatkowych elementów relacji między bohaterami.
Jednak z tego, co zaobserwowałem, najbardziej jest to rozwinięte w serii Dragon Age: Inquisition, gdzie opcji seksualnych mamy więcej, ponieważ twórcy stwierdzili, że nie obowiązuje ich ograniczenie płciowe i w sumie jakby nie patrzeć na obecny świat w pewnym sensie jest to również poprawność polityczna. W końcu w coraz większej liczbie produkcji jest taka informacja widoczna, zanim zostaniemy wpuszczeni do menu głównego.
Gracze chcą brać czynny udział w rozwoju ich ukochanych serii!
Wielu z nas faktycznie ma okazję dołożyć coś do siebie, chociażby przypomnijmy fana firmy, która dała na Skyrim. Pewien fan tak się wciągnął w wirtualny świat, że używając narzędzi deweloperskich, stworzył swój “dodatek”, który zapewniał dodatkowe 200 godzin zabawy. Co prawda nie dostał zatrudnienia w Bethesdzie, ale z tego, co pamiętam, to jego historia miała dobre zakończenie, ponieważ znalazł zatrudnienie.
Długość gier też ma znaczenie!
Prosi się tutaj by przytoczyć pewną dolegliwość mężczyzn, którą według ekipy kanału Abstrachuje jest rekompensowana rozmiarem samochodu. Jednak w przypadku gier niestety im przemysł się rozwija, tym gracze dostają mniej do samotnej zabawy. Kiedyś dostawaliśmy produkty, które zapewniały nam zabawę na powyżej 8-12 godzin, a dziś czasem nie dostajemy nawet połowy tego czasu. Jakby im dalej tym takie gry były bardziej passé.
Nie spoczywajcie na laurach, kiedy projekt okaże się sukcesem
Niestety, ale trzeba o tym napisać otwarcie. Na rynku mamy kilka gier, które mimo już wieloletniej obecności na naszych dyskach twardych są niczym obraz, który wiecznie jest nieskończony. Idealnym przykładem tego, o czym chcę tutaj nawiązać, to są sezony w Diablo III, gdzie już od kilku lat cyklicznie dostajemy tę samą aktywność społeczną, która w wielkim skrócie sprowadza się do tworzenia postaci i grania od nowa tylko po to, by odblokować kilka elementów wyglądu naszego portretu i dodatkowo oczywiście mieć wyższy poziom mistrzowski poza wspomnianym sezonem. Widać tutaj, że twórcy tak naprawdę nie dodali niczego nowego, a mimo to dalej wiernie gramy.
Zawartość zapchaj dziurę
Też tak czasem macie, że kiedy kończycie wątek fabularny, macie wrażenie, że już nie macie nic do roboty, a płyta z grą wraca do opakowania, a ono leci na półkę? Na szczęście na rynku mamy kilka produkcji, które dalej przyciągają. Poza wielokrotnie wymienionym Assassin’s Creed mamy także legendarną serię Fallout, Stanley Parable czy opisywane przez Squaresoftera Borderlands. Czasem zrobienie wszystkich dodatkowych rzeczy liczy się czasem do niektórych trofeów czy achievementów.
Dobry easter egg nie jest zły.
Szczerze to nie pamiętam, kiedy ostatnio znalazłem Easter egga w jakiejkolwiek odpalonej przeze mnie produkcji. Jednak kiedy już udaje mi się na jakieś trafić, to nie robią one na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia. Idealnym przykładem, gdzie te nawiązania są naprawdę różnorodne, jest chociażby film Deadpool 2, gdzie, jeśli jesteśmy mroczni, to powinni nas przenieść do uniwersum DC. Wracając jednak do gier to idealnym przykładem produktu, gdzie mamy wiele takich połączeń jest Watch Dogs, gdzie, jeśli dobrze poszukamy, to spotkamy Batmana lub jednego z szefów Abstergo o którym wspominała korespondencja w jednej z odsłon gry.
Dajcie coś nowego!
Nie macie wrażenia, że ostatnimi czasy nie dostajemy niczego, co by sprawiło, że my gracze faktycznie jesteśmy wręcz oszołomieni? Sam dotąd nie miałem niczego, co faktycznie sprawiłoby, że growy hype osiągnąłby masę krytyczną. Szkoda, że kiedy nadarza się okazja by coś, co faktycznie jest nowe mogło przebić się pośród wielkich produkcji, nie zostaje nawet przez nas zauważone.
Idealnym przykładem takich produkcji, które wcale nie zakładały, że będą bardzo znane (jak na produkt w sumie z małym rozmachem) na świecie to polski Serial Cleaner czy Superhot.
Obra produkty nie prezentowały w sumie niczego skomplikowanego, ale ich wykonanie i widoczna motywacja twórców do stworzenia czegoś naprawdę nowego i nieschematycznego.