Nie taka wojna fajna jak ją malują – recenzja This War of Mine - Meehow - 12 września 2015

Nie taka wojna fajna, jak ją malują – recenzja This War of Mine

Meehow ocenia: This War of Mine
90

W grach o szeroko pojętej tematyce wojennej nie poczułem żadnego powiewu świeżości od dobrych kilku lat. Wojna to trudne zagadnienie, które w wirtualnej rozrywce przedstawiane jest wręcz w skrajnie przerysowanej, uproszczonej i „ugrzecznionej” formie. Wielkie koncerny zazwyczaj idą po linii najmniejszego oporu i bardzo ostrożnie podchodzą do tytułów wydawanych pod swoim sztandarem, stąd próżno szukać prawdziwego obrazu konfliktu zbrojnego w ich produkcjach – wystarczy sobie przypomnieć storpedowanie bardzo dobrze zapowiadającego się Six Days in Fallujah. Kiedy niemal całkiem straciłem nadzieję na powstanie ambitnej, bezkompromisowej pozycji wojennej, w Internecie pojawił się zwiastun rodzimego This War of Mine. Już wtedy czułem, że właśnie na tę grę czekałem te wszystkie lata.

Nie%20taka%20wojna%20fajna%2C%20jak%20j%u0105%20maluj%u0105%20%u2013%20recenzja%20This%20War%20of%20Mine

Na samym początku trzeba jasno stwierdzić, że This War of Mine to produkcja, w której próżno szukać wartkiej akcji, zaciekłych wymian ognia, ogromnych wybuchów czy masowego posyłania „tych złych” do piachu tudzież plastikowego worka. Propozycja polskiego 11 bit studios obraca się wokół motywu, jaki dotychczas albo skrzętnie pomijano, albo traktowano po macoszemu, a mianowicie: na ludności cywilnej. W grze przyjdzie nam przejąć kontrolę nad niewielką grupą Bogu ducha winnych cywili, którym wojenna zawierucha odebrała zdrowie, domy czy najbliższych. W rzeczywistości obleganego miasta ich żywot z dnia na dzień zmienił się o 180 stopni – jeszcze wczoraj popijali cappuccino w kawiarni na starówce, dzisiaj rozpaczliwie poszukują jedzenia i leków dla umierających towarzyszy. Wyścig z kostuchą we wszechobecnej pożodze w końcu zmusi ich do podjęcia trudnych decyzji, a nawet popchnie do czynów, jakie będą ich nawiedzać w koszmarach aż do śmierci.

„Pierwszą ofiarą wojny jest niewinność”

This War of Mine bliżej do gry ekonomicznej aniżeli strategicznej, zarządzamy bowiem schronieniem zorganizowanym w zrujnowanym budynku. Naszym zadaniem jest wykorzystać zasoby znalezione na miejscu, jak również te zdobyte podczas nocnych wypraw, do rozbudowy swego azylu. O ile w typowej produkcji wojennej naszymi wrogami są żołnierze strony przeciwnej, to w This War of Mine są to przede wszystkim głód, zimno, choroba i psychika. Za dnia – kiedy paradoksalnie jest najbardziej niebezpiecznie – pozostajemy w swoim nowym domu, wykonując różnego rodzaju czynności: od zwyczajnej, codziennej rutyny w rodzaju palenia w piecu czy gotowania posiłków, po barykadowanie okien oraz wytwarzanie używek i broni. Z kolei gdy zapada zmrok, jedna osoba udaje się na poszukiwanie zapasów, materiałów oraz innych przydatnych przedmiotów. I choć nie zagrażają jej kule snajperów, to wciąż może ponieść niekoniecznie chwalebną śmierć.

Walkę o przetrwanie rozpoczynamy w trzy- lub czteroosobowym składzie, który w wyniku różnych wydarzeń może się zmienić w trakcie rozgrywki. Każdy bohater ma swoją osobowość oraz unikalne zdolności i historię sprzed wojny, którą poznajemy w miarę naszych postępów. Szczególnie urzekła mnie „zwyczajność” protagonistów, co pozwala lepiej ich zrozumieć, współczuć im, a nawet postawić się w podobnej sytuacji. Tak czy owak, naszym zadaniem jest dbanie o to, aby każdy z azylantów jak najlepiej wykorzystywał swoje zdolności, a także by jego potrzeby zostały zaspokojone. Wśród nich znajdujemy tak podstawowe rzeczy, jak sen czy jedzenie oraz „luksusy” w rodzaju dobrej książki bądź kubka kawy. Prawdziwą sztuką jest skuteczny podział zadań i nadanie wszystkiemu odpowiedniego priorytetu tak, aby po upływie kilku dób świat nie zaczął walić się nam na głowę, a o to wcale nietrudno. Wystarczy, że chociażby damy się zaskoczyć zimie, jak polscy drogowcy co roku. Przez ujemne temperatury zaczynają się przeziębienia prowadzące do poważnych chorób, a te bez odpowiednich leków prowadzą w prostej linii do śmierci. Co gorsza, zdarza się, że przez wielkie opady śniegu lub toczące się walki nie możemy dotrzeć do szpitala. Beznadziejna sytuacja, niejednokrotnie zmuszająca do odrażających w innych warunkach decyzji.

Esencją i główną „atrakcją” This War of Mine są prawdziwie trudne, często moralnie wątpliwe decyzje. W grze łatwo bowiem znaleźć się między młotem a kowadłem, kiedy wybieramy np. między okradzeniem z resztek leków i żywności samotnie żyjącej starszej pary a pozwoleniem umrzeć naszym towarzyszom niedoli. Tak źle i tak niedobrze, bo przecież zapasy potrzebne są każdemu, ale dla wszystkich nie wystarczy. Co więcej, poczynania prowadzonych przez nas bohaterów wpływają na ich samopoczucie, a to – choć łatwo bagatelizowane – może również zadecydować o przetrwaniu. Zrezygnowany, wykończony psychicznie i dręczony przez koszmary  człowiek w końcu się podda, a w walce o przetrwanie oznacza to śmierć. Aspekt psychologiczny deweloperzy zaimplementowali wzorowo – wreszcie nie gramy bezdusznymi maszynami!

W egzystencji malującej się w szarych (dosłownie) barwach nie jesteśmy odizolowani – od czasu do czasu do naszego domostwa zachodzą różni przybysze, czasami w celach wymiany barterowej, a czasem z desperacką prośbą o pomoc. Pomaganie innym może poprawić nastrój kontrolowanych przez nas bohaterów, co korzystnie wpływa na ich samopoczucie, niemniej najczęściej jest nieopłacalne z punktu widzenia przetrwania. Jak postąpić, gdy nasi sąsiedzi – np. samotnie mieszkająca matka z dziećmi – głodują, a my sami ledwo wiążemy koniec z końcem i nie możemy niczym się z nimi podzielić? Przytłaczające, jednak taka w większości jest ta gra. Zawiodą się ci, którzy sądzą, że mogą przeżyć oblężenie jako altruistyczni bohaterowie bez skazy. Twórcom This War of Mine znakomicie udało się stworzyć warunki, w których immersja gracza staje się tak wielka, że zaczyna on przeżywać wydarzenia z ekranu wraz z bohaterami gry. Nieraz można nabawić się solidnego kaca moralnego czy po prostu poczuć przejmujący smutek.

Trzeba też pamiętać, że w zniszczonym wojną mieście nie tylko my jesteśmy skłonni do podejmowania desperackich kroków. Nasze schronienie także staje się celem mniej lub bardziej groźnych napadów, mogących skończyć się kradzieżą i/lub odniesieniem ran przez domowników.

Potrzeba matką wynalazku

Jak już wcześniej wspomniałem, rozbudowa schronienia i rzemiosło to integralne elementy rozgrywki, bez których po prostu nie da się przetrwać. Od zera musimy przekształcić opuszczoną ruderę w prowizoryczne domostwo, w którym lokatorzy choć na chwilę będą mogli zapomnieć o gorejącym konflikcie, a także wytworzyć różnego rodzaju narzędzia i towary, dzięki którym ich szanse na przetrwanie wzrosną. Na całe szczęście obecne w grze systemy są wyjątkowo proste i intuicyjne. Aby wytworzyć przedmiot x, musimy po prostu zgromadzić wystarczającą ilość materiałów (do bardziej skomplikowanych obiektów potrzebne jest zmontowanie dodatkowych urządzeń), co już samo w sobie stanowi wyzwanie, gdyż ich dostępność w świecie przedstawionym jest ograniczona. Oczywiście posłużono się pewnego rodzaju uproszczeniem, bo przecież przeciętny człowiek nie potrafi zbudować wydajnego ogrzewania centralnego (jeśli w ogóle jakieś potrafi), niemniej gra i tak jest wystarczająco trudna bez stuprocentowego realizmu.

Gospodarka w This War of Mine zaskoczyła mnie wyjątkowo pozytywnie. Aby po dwóch wirtualnych tygodniach nie rozpoczynać gry od nowa, musimy szybko pojąć mechanizmy rządzące rynkiem. Nie uświadczymy absurdów, które pozwalają nam stos kompletnych rupieci wymienić na niezwykle cenne towary. Wszystko ma swój konkretny cel i praktyczną wartość. Handlować z głową i pomyślunkiem również trzeba umieć, ponieważ najprostsze rozwiązania często prowadzą do fundamentalnych, katastrofalnych w skutkach braków. To nie sztuka wymienić wszystkie medykamenty na jedzenie, bo nigdy nie wiemy, kiedy przytrafi się nam coś złego.

„Tylko umarli widzieli koniec wojny”

This War of Mine nie jest oczywiście produkcją bez wad. Po dłuższym czasie gra staje się nieco monotonna, gdyż zapas miejscówek i wydarzeń prędzej czy później się wyczerpuje, co sprawia, że w końcowych etapach rozgrywki staramy się po prostu za wszelką cenę dobrnąć do końca. Niedzielnych graczy może też zrazić wysoki poziom trudności, którego nie da się regulować „w dół”. Zabrakło mi również większej ilości interakcji pomiędzy domownikami – w obecnym kształcie wygląda to nieco tak, jakby stale mieli ciche dni.

W dobie niepokojących wydarzeń w Europie i na świecie, a także powszechnej znieczulicy, jakiej wielu z nas nabawiło się przez odmóżdżające gry pokroju Call of Duty, This War of Mine jest pozycją obowiązkową dla każdego grającego Polaka. Ta minimalistyczna produkcja, choć nie imponuje formą, to zawartością wyraża więcej niż długie reportaże, które oglądamy jak filmy fabularne do momentu, kiedy przedstawiane tragedie dotykają nas samych. Przesłanie rzeczonej gry jest jasne – żadne miejsce na świecie nie gwarantuje wiecznego pokoju, każda miejscowość może stać się polem walki o przetrwanie, a my nie jesteśmy na to gotowi. Deweloperzy z polskiego 11 bit studios, inspirując się historycznymi oblężeniami, zaserwowali nam w This War of Mine bezkompromisowy obraz wojny pełen śmierci, okrucieństwa i gasnącego człowieczeństwa. Uniwersalność tej produkcji jest wręcz przerażająca.

„We współczesnej wojnie… giniesz jak pies, i to bez szczególnego powodu”


Plusy:

  • Klimat, klimat, klimat.
  • Wysoki poziom trudności.
  • Wartość dydaktyczna.
  • Nietuzinkowość.
  • Przyjemna ścieżka dźwiękowa.
  • Rozsądne wymagania sprzętowe.

Minusy:

  • Monotonność w późniejszym etapie.
  • Mało interakcji między postaciami domowników.
Meehow
12 września 2015 - 00:12