Split/Second - tego nie przeżyjesz w eLce - UV - 23 listopada 2010

Split/Second - tego nie przeżyjesz w eLce

UV ocenia: Split/Second
80

Wyścigi samochodowe omijałem dotąd szerokim łukiem – przygodę z serią Need for Speed skończyłem na „jedynce”, Burnoutów na oczy nie widziałem, a ostatnio mocno eksploatowaną przeze mnie grą tego typu był Screamer Rally – jakieś dwanaście lat temu. Wirtualna jazda z punktu A do B nigdy mnie specjalnie nie pociągała, dlatego mój kontakt z gatunkiem ograniczałem do absolutnego minimum. Co prawda zdarzały się też dłuższe epizody z wybranym tytułem, ale z zupełnie innych powodów. Jakich? Jeśli widziałeś Destruction Derby, odpowiedź powinna nasunąć Ci się sama.

Ze Split/Second miałem okazję zmierzyć się po raz pierwszy podczas ubiegłorocznych targów E3 i już wtedy wiedziałem, że gra prędzej czy później wyląduje na mojej półce. Dzieło studia Black Rock wpadło mi w oko, bo oferowało to, co inne produkcje ze zrozumiałych względów na ogół pomijają – drogowy armageddon. Jazda samochodem w Split/Second nie ogranicza się bowiem do nudnego przemierzania wytyczonej trasy. Oprócz kierowania autem trzeba jeszcze zadbać o dodatkową atrakcję – wysadzanie wybranych fragmentów toru w celu likwidacji pędzących przed nami przeciwników.

Split/Second%20nagradza%20eliminowanie%20rywali.
Split/Second nagradza eliminowanie rywali.

Gra gloryfikuje szerzenie destrukcji w stopniu nieosiągalnym dla innych produkcji. Przeciwnik jest wyraźnie szybszy? Żaden problem – wystarczy naładować podczas jazdy pasek energii, a następne wykorzystać tą ostatnią do odpalenia ładunku wybuchowego w jednym z kilkunastu punktów na torze. Efekt uderzenia uzależniony jest od tego, jaki obiekt wysadzamy. Jeśli był to zaparkowany na poboczu samochód, to trudno oczekiwać poważniejszych komplikacji w ominięciu przeszkody, choć wprawiona w ruch maszyna może i tak okazać się śmiertelnie niebezpieczna. Ale gdy zawalimy pod przeciwnikami spory fragment autostrady, zmieniając przy okazji trasę na kolejnym okrążeniu, trzeba naprawdę mocno się nagimnastykować, żeby wyjść cało z opresji.

Split/Second oferuje kilka bardzo ładnych i co ważne różnorodnych tras, a także pokaźny zbiór zmyślonych samochodów, które odblokowujemy wykonując kolejne misje w kampanii. Oprócz standardowego wyścigu w towarzystwie innych pojazdów, mamy tutaj również inne, bardziej urozmaicone warianty zabawy – można np. pędzić naprzód na złamanie karku, unikając wystrzeliwanych ze śmigłowca rakiet, bądź samemu udać się w pościg za helikopterem. Kampania jest tak skonstruowana, że w każdej kolejnej lidze, do której trafimy,  zmieniają się trasy i tryby rozgrywki.

To%2C%20co%20dzieje%20si%u0119%20na%20trasie%2C%20mo%u017Cna%20okre%u015Bli%u0107%20jednym%20s%u0142owem%20-%20masakra.
To, co dzieje się na trasie, można określić jednym słowem - masakra.

Wytrawnym znawcom gatunku Split/Second niekoniecznie przypadnie do gustu. Do bólu zręcznościowy i nierealistyczny model jazdy oraz ciągłe fajerwerki nie są z pewnością tym, czego fani wyścigów oczekują po dobrej grze tego typu. Dla mnie jednak produkt firmy Black Rock Studios spełnia swoje zadanie, mimo kilku drobnych wad, np. niskiej inteligencji rywali, nie potrafiących poradzić sobie z wymiatającym na trasie graczem. Lubię włączyć sobie Split/Second na pół godzinki, przejechać kilka okrążeń i podziwiać totalny rozpier**l, który powstał w wyniku moich starań. W tej roli produkt spełnia się znakomicie i choćby dlatego zasługuje na swoją wysoką notę.

UV
23 listopada 2010 - 17:37