O ocenach Thiefa i nie tylko. Czy recenzenci dorośli? - Piras - 26 lutego 2014

O ocenach Thiefa i nie tylko. Czy recenzenci dorośli?

Zadziwiające jest dziś, by tak głośny, wysokobudżetowy tytuł, mógł pochwalić się średnią ocen zaledwie 6.5/10. Co to właściwie znaczy? Gra jest aż tak słaba? Czy może recenzenci wreszcie zaczęli oceniać racjonalnie?

Z jednej strony można powiedzieć , że to totalna głupota oceniać produkcję na załóżmy 6.5, pomimo że cały tekst definiujemy i dążymy do udowodnienia, że to średniak. „Przecież średniak to 5/10”. To prawda, ale tylko z czystego, teoretycznego założenia. Łatwiej nam bowiem rzucić piątką w produkcję mało znaną, która –albo jest niezależna, albo wydaje ją wydawca którego nazwa nie wywołuje reakcji pokroju „ah tak, oni przecież wydali to i to…”

Oceny są zawyżone tak, jak kiedyś skrobnął to eJay. Nie chcę kąpać się w tej samej wannie, więc to co trzeba napisać, napiszę tak po krótce. Zawyżenie noty wynika –śmiem twierdzić- ze względu na renomę producenta i wydawcy. Właściwie to można by od razu założyć, że każda gra spod rąk EA, jaka by nie była, przed jakąkolwiek prezentacją, czy nawet zapowiedzią, dostaje na start te 6/10. Od tej oceny się wychodzi i każdy jeden trybik, powoduje jej podniesienie. O zejściu poniżej tego szczebla nie ma mowy.

Mam też taką myśl, że wystarczy dobra grafika, urokliwe lokacje, genialne sterowanie wraz z równie dobrą fizyką i jakiś tam zarys scenariusza, i oczywiście znane wydawnictwo, by gra medialnie była lepsza niż naprawdę dobry kurczak. Znaczy indyk.

Patrząc jednak na oceny Thiefa, te nigdy nie będą spójne. Rynek dzieli się bowiem na graczy starszych i z tego powodu bardziej doświadczonych oraz młodszych, którzy gier praktykowali mniej. A że współcześnie jest tak, że z zasady gry robi się ze względu na markę, nie na nową myśl, ideę, to pojawiają się remake’i. Nie ważne, że ciąg kolejnych odsłon się skończył spójną historią, trzeba po kilkunastu latach zrobić odświeżenie znanej marki. Nie twierdzę też, że są tego same negatywy, bowiem raz – że młodsi gracze mają okazję zaznajomić się z powszechnie znaną marką w strawnej technicznie, współczesnej grze, dwa – że gry stają się inspiracją dla samych siebie. Z tym że w obu przypadkach najczęściej produkcje te są  prezentowane w zupełnie innym świetle i remake nierzadko nijak ma się do rzeczywistego odświeżenia wartości, treści i kwintesencji jakimi seria mogła pochwalić się pierwotnie.  Z szeregu recenzji wynika, że w pewnym stopniu tak jest właśnie w przypadku Thiefa.

Ci, którzy grali od początku, zaczynając już przy okazji pierwszej odsłony w 1998r, wytykają ocenę znacznie słabszą, niż Ci, dla których to pierwsza produkcja ze złodziejem w tytule. To jasne jak rażący mnie właśnie po oczach biały blask Worda. Ciężko powiedzieć w tej sytuacji jak powinniśmy do tego podchodzić. Niby to tytuł bez-dopiskowy, sugerujący oderwaną, świeżą grę, ale przecież wszystko bazuje na tym samym gruncie. To głupie zjawisko. Krytyka tego, że to już nie ten Garrett, nie ten klimat, jest zrozumiała, ale „wymogi” współczesnego rynku i pragnienie osiągnięcia jak największego zysku tzn… no tak, komercja, też jest zrozumiała. Musi być.

Dążę do tego, że ta ogólna ocena, a więc ok. 7/10, w przypadku Thiefa, wcale nie wygląda na zawyżoną. Uzasadnione wady i zalety w kilku przeczytanych przeze mnie recenzjach, mają odzwierciedlenie w ocenie i nie jest wcale tak, że „no tutaj to fuj, tutaj ble, ale gra się dobrze i to Thief, więc 7/10”. Podkreśla się, że to gra jakości przeciętnej, ale łącząc opinie i faktyczne wrażenia z rozgrywki , ta przeciętność wynika w dużej mierze z pewną niezgodnością z pierwotnym stylem. Powtarzają się bowiem zdania, że gra, jako gra jest naprawdę grywalna, miejscami wciąga i trzyma w napięciu, a wiele ciekawych mechanik wywołuje podziw. Graficznie i artystycznie Thief również dostarcza zdecydowanie pozytywnych wrażeń. Utwierdza to w przekonaniu, że jest to coś znacznie więcej niż przeciętność, jaką po ocenach możemy doczepić np. do fatalnej gry Rambo.

Żeby nie było tak kolorowo, niestety zdaję sobie sprawę, że o zupełnym obiektywizmie ze strony recenzentów nie mogę myśleć, bo czy to sentyment, zawyżone oczekiwania, czy własne preferencje sprawiły, że dana osoba cholernie się zawiodła  i z tego właśnie powodu ocena powędrowała w dół, a miało być tak pięknie.

Ocena oscylująca w okolicach 65%/70% za produkcję średniej jakości, ale zdecydowanie wyróżniającej się od reszty średniaków, uważam mimo wszystko, za jak najbardziej adekwatną. Mam jednak wrażenie, że remake’i powinno się oceniać dwukrotnie. W stosunku do korzeni tej konkretnie marki oraz okiem nowego gracza. Dlaczego? Ktoś, kto w Thiefa nigdy nie grał, poczuje się zniechęcony tak niską oceną i odejdzie od myśli kupna tej produkcji, a tym samym może stracić wiele dobrych wrażeń. Tak sądzę.

Do premiery w Polsce jeszcze dwa dni. Niebawem więc będziemy mieli okazję, by indywidualnie wydać werdykt ostateczny. Niemniej oceny już teraz budzą sporo emocji. Tak jest i w Waszym przypadku?

Piras
26 lutego 2014 - 10:29