Witajcie w sobotnie popołudnie. To Sobotnik, cykl poświęcony krótkiej analizie i komentarzowi wybranego newsa growego na przestrzeni ostatniego tygodnia. Dziś krótko i typowo blogowo. Poruszyły mnie bowiem słowa wiceprezesa Ubisoftu w sprawie przyszłości serii Assassin’s Creed.
Myślę, że każdy z nas ma swoje ulubione filmy, gry, książki, do których z przyjemnością powraca co jakiś czas. Jedne z nich co prawda mogą nas za pewnym razem znużyć, ale istnieją również i takie, o jakich nigdy się nie zapomni. Ja sam mam kilkanaście takich pozycji, a część z nich możecie poznać w niniejszym zestawieniu. Poniżej dołączam trailery do wytypowanych przeze mnie filmów oraz krótkie notki informujące o moim wyborze i nie tylko.
Wszyscy kibice czekali na ten moment. W końcu po wielu tygodniach zawieszenia w próżni, gdzie zespół trenować musiał pod okiem drugiego trenera, wybrano nowego szkoleniowca. Był nim Polak, aczkolwiek mówiła o tym tylko rubryka w jego dokumentach oraz język, jakim się posługiwał, bowiem nazwisko miał co najmniej dziwne. DeQualltin nie był nikomu znany. Wziął się znikąd. Zarząd jednak zdecydował się właśnie jemu powierzyć pieczę nad zespołem. Razem z początkiem miesiąca miał się pojawić na pierwszy treningu…
Od jakiegoś czasu myślałem nad stworzeniem cyklu, który będzie miał szanse zainteresować grupę czytelników. Mój wybór padł na opis własnych zmagań z nową (efekt wychowania się na konsolach) miłością – Europa Universalis IV. Jako, że słowo „nowa” jest jak najbardziej na miejscu z chęcią przyjmę rady od bardziej obeznanych z tematem. Każdy z władców ma swoją charakterystykę – ja będę się starał kierować przede wszystkim polską racją stanu w duchu realpolitik. Wszystkie decyzje będą podejmowane z myślą o jak największej potędze ojczyzny bez sentymentalnych małostek.
Premiera Rayman Legends! Tak, nareszcie! To spore wydarzenie jest już za nami! Wkrótce położę swoje łapska na tej boskiej platformówce, ale wpierw nie mogłem sobie odmówić przypomnienia całej serii przygód magicznego człowieczka bez rąk. Bowiem towarzyszył mi on od dzieciństwa, a zabawa z nim niemalże zawsze (bo z kilkoma wyjątkami) była przednia. Wrócę do swojej krainy wspomnień, opowiem jak to przedstawiała się moja przygoda z tym cyklem gier, jak je pamiętam i co o nich sądzę.
Obecnie nastały takie czasy, że fani nie chcą już słyszeć o tym, że jakaś gra może nie mieć sequela i skończyć się na pierwszej części, choć bywają i tacy, którzy myślą dokładnie odwrotnie. To, co dawniej było na porządku dziennym, jakiś czas temu wywróciliśmy do góry nogami. W branży na przestrzeni czasu nieco się zmieniło i gry są już ni mniej, ni więcej, ale towarem i marką. Często niebywale zyskowną, a skoro tak, to znaczy, że można ją handlować jak wszystkim innym. Co powiecie na odsprzedawanie praw do serii (ewentualnie "wypożyczanie") innym studiom? Przyglądam się kilku moim zdaniem ważnym przykładom.
„Tak samo wydaje się, że nie zmieniliśmy się od chwili, gdy, jako osiemnastoletni ludzie, spojrzeliśmy jasno na świat. Te same upodobania, te same uczucia, te same myśli. Nie zaszły żadne gwałtowne zmiany, po prostu rozkwitło wszystko. To, czem jesteśmy w istocie, ostało się wszelkim zmianom i wpływom.”
Fragment z opowiadania „Poziomka” Jarosława Iwaszkiewicza
Czyli subiektywny przegląd dotychczasowych odsłon i próba odpowiedzenia na pytanie, "dlaczego uważam, że AC III jest genialną kontynuacją?" Wiele osób uważa, że AC III wypaczyło ideę serii, ale ja - jako fan przede wszystkim części drugiej - sądzę, że jest wprost przeciwnie. Tradycyjnie, starałem się zaznaczać spoilery.
Pierwszym kontaktem z marką Need for Speed okazała się trzecia część sygnowana mianem Hot Pursuit. W późniejszym czasie zapoznałem się z resztą odsłon. Była to końcówka XX wieku, ale prawdziwa zajawka na wyścigi komputerowe rozpoczęła się w moim przypadku w 2003 roku, gdy po długim oczekiwaniu otrzymałem w pełni swój i przede wszystkim nowoczesny wówczas komputer.
Po gorąco przyjętych odsłonach przyszedł w końcu czas na trójwymiarowe przenośne edycje GTA oraz na eksluzywne tytuły przeznaczone na konsole Sony. Mowa tu oczywiście o takich tytułach jak Liberty City Stories oraz Vice City Stories, które najpierw zaszczyciły swoją obecnością PSP, a odpowiednio później również stacjonarne PS2. Dziś zajmę się jednak tymi "dużymi" pozycjami, aby nie tylko porównać ich do swoich protoplastów, ale i żeby ocenić, czy firma Rockstar Games nie trafiła przypadkiem do własnej bramki.