Wszystko, co ostatnio obejrzałem - minirecenzje filmów i seriali
Wąsaty Elijah Wood to bestia - recenzja filmu Chodź do tatusia
Recenzja filmu Amerykanin w marynacie. HBO bawi się w Netflix
Recenzja filmu Szkoła melanżu - zabawny i niegłupi debiut reżyserski Olivii Wilde
Recenzja filmu Zła edukacja - niegrzeczny pan profesor Hugh Jackman
Serial Czarnobyl - Kiedy my już wiemy, ale musimy milczeć
Blog został zaniedbany, ale po ponad 11 latach to nieuniknione. Dlatego nadrabiam braki jednym tekstem, w którym zrecenzuję na szybko wszystko (czyli premiery kinowe lub na VOD), co ostatnio (czyli od początku września) widziałem. Nie wrzucę tu rzeczy starszych, jak np. Twin Peaks, bo będzie tłok. A ma być konkretnie i do celu. Zapraszam.
Otwórz oczy
Solidny netfliksowy serial, który pokazuje, że w Polsce jest miejsce na coś więcej, niż odcinkowe historie o policji, mordercach, rodzinach lub miłościach. Trochę infantylne i uproszczone tu czy tam, ale wygląda fajnie i potrafi wciągnąć.
7/10
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni
Bardzo pozytywne zaskoczenie. Zwiastuny sugerowały duże "meh", tymczasem z dotychczas pokazanych światu filmów czwartek fazy MCU, to właśnie kino kopane w stylu marvelowym okazało się być najlepsze.
8/10
Wiedzieliście, że Elijah Wood od dekady zarządza producencką firmą SpectreVision, która stawia głównie na niezależne horrory? Ja dowiedziałem się dopiero teraz szukając odpowiedniego "informacyjnego tła" do recenzji filmu Come to Daddy. Elijah Wood po ogromnym sukcesie Władcy pierścieni przerzucił się na projekty o dużo mniejszym kalibrze, z czego spora część to niewielkie, krwawe filmy. Ten omawiany w tej recenzji obraz co prawda nie został wyprodukowany przez Wooda, ale pięknie wpisuje się w klimat niepokojących, dziwnych filmów raczej dla dorosłego widza.
Norval ma wąsy i jest dziwnie obcięty. Norval to hipster, spójrzcie na jego kapelusz i asymetryczną bluzę. Norval dostał list od ojca, którego ostatni raz widział 30 lat temu. Norval jedzie więc gdzieś w malowniczą głuszę, do pięknego domku ("wygląda jak UFO z lat 60-tych"), by porozmawiać z ojcem i dowiedzieć się, o co chodzi. Wydaje się więc, że Chodź do tatusia będzie opowieścią o łataniu zerwanych relacji, w której strach będzie raczej egzystencjalny.
Skąd taki tytuł recenzji? HBO jest znane z tego, że posiada solidne portfolio oryginalnych seriali i niewiele filmów wyprodukowanych pod własna banderą. Amerykanin w marynacie, technicznie rzecz biorąc komedia z Sethem Rogenem, to "HBO Max Original Movie" stworzony jako jedna z pierwszych produkcji na nową platformę streamingową. Film z z niezrealizowanym potencjałem, wybitnie średni, ale za to ze znaną twarzą w głównej roli. Wypisz, wymaluj, jak na Netfliksie.
Amerykanin w marynacie jest ekranizacją bardzo fajnego opowiadania Sell Out autorstwa Simona Richa (tekst można przeczytać za darmo na stronie New Yorkera), a adaptacji dokonał sam pisarz. No i trochę popsuł, choć uwspółcześnienie mającej 7 lat istrii wyszło mu nieźle. Ale po kolei. Seth Rogen gra Herschela Greenbauma, ambitnego Żyda z początku XX wieku, który pragnie uczynić swoją rodzinę najsilniejszą w całym USA. Na razie jednak pracuje w fabryce pikli jako szczurogniot. Absurdalny wypadek sprawia, że ów dżentelmen zostaje zamarynowany na 100 lat. Seth Rogen gra Bena Greenbauma, prawnuka Herschela, który daleki jest od bycia najpotężniejszym Żydem w USA. I co dalej?
Film Szkoła melanżu (oryginalny Booksmart można przetłumaczyć np. na Mole książkowe i byłby to lepszy tytuł, ale też trudniejszy do sprzedania) pojawił się na świecie wiosną 2019 roku i z miejsca miał przed sobą trudne zadanie. Na polu szalonych, wulgarnych komedii o imprezowaniu musiał zmierzyć się z Grzecznymi chłopcami, który to film był dużo łatwiejszy do wypromowania. Efekt - o Szkole melanżu mało kto mówił, a szkoda, bo jest to równie zabawna produkcja pokazująca oklepany temat z nieco innej strony.
HBO jest znane z produkowania mniejszej ilości treści niż Netflix, ale zazwyczaj ta treść jest wyższej jakości. No i raczej ogranicza się do seriali i dokumentów, podczas gry "czerwone N" wypluwa dziesiątki produkcji miesięcznie, a wśród nich wiele filmów. HBO na szczęście od firmowania pełnometrażowych produkcji nie stroni, czego dowodem jest najnowsza premiera z logo HBO Films - Zła edukacja z Hugh Jackmanem. Obraz reklamowany jest jako czarna komedia, ale więcej prawdy będzie w uznaniu jej za dramat z delikatnymi elementami humoru. Zaś najwięcej prawdy jest w samym scenariuszu, bowiem Zła edukacja jest filmem bazującym na faktach.
[uwaga, będą małe spoilery]
Z niecierpliwością oczekiwałem na serial Czarnobyl od HBO. Jednocześnie byłem pełen obaw o jego realizację. Do tego dochodził fakt, że przecież dokumentów o katastrofie powstało sporo, więc co innego mogą zafundować nam w serialu? Okazuje się, że ta sama historia może być przedstawiona ciekawiej niż dotychczas.
Trwająca przez ostatnie lata moda na klimaty retro sprawiła, że umieszczanie czasu akcji swojego filmu czy serialu w latach 80-tych wydaje się być pójściem na łatwiznę. To odpowiednik piksel artu w grach - często taki styl ma tuszować niedostatki budżetowe albo małe doświadczenie twórcy. Na pierwszy rzut oka film Lato'84, który niedawno pojawił się w ofercie HBO Go, wydaje się właśnie taką oczywistą, pozbawioną oryginalności papką - wymieszano tu Goonies, Stranger Things, Halloween i masę innych znanych produkcji.
Co prawda Lato '84 zdecydowanie nie jest produkcją bez wad, ale na szczęście daleko jej od bycia bezduszną kalkulacją na zdobycie jak najszerszej widowni. Dzieło ekipy podpisującej się RKSS (to trójka filmowców z Kanady, którzy wcześniej zrobili inny retro-film Turbo Kid) ma na tyle dużo serca i uroku, że ogląda się je z przyjemnością.
Jakiś czas temu pisałem jaką męczarnią są dla mnie wyjścia do kina. Mój pogląd na ten temat nie uległ zmianie, natomiast zacząłem się zastanawiać, czy kina mają szansę wymrzeć? I jaka miała by to być śmierć? Naturalna, czy może zabójstwo? Kto i w jaki sposób może im zagrozić?
Pierwszy sezon „Templariuszy” to perfekcyjny przykład serialu, którego pilotażowe odcinki miały duży problem ze zdefiniowaniem swojej tożsamości. Dwa pierwsze epizody były bardzo źle napisane i wyreżyserowane, do tego lokacje wyglądały zaskakująco ubogo i sterylnie. Za produkcję odpowiadała stacja History, jednak serial pojawił się też w ramówce HBO, by poniekąd zrekompensować ubiegłoroczny brak nowego sezonu kultowej „Gry o Tron” (rzecz jasna z zachowaniem skali). Tyle, że wspomnianym przeze mnie odcinkom jakościowo bliżej było do „Korony Królów” Telewizji Polskiej, aniżeli ciekawego i dobrze napisanego widowiska. W trzecim epizodzie coś drgnęło - intrygi zaczęły nabierać rumieńców, uczucia zaczęły wylewać się z ekranu, a warsztatowo zostałem kilka razy pozytywnie zaskoczony.
Kilkanaście lat temu azjatyckie horrory dotarły do kręgu zainteresowań zachodnich fanów kina. Sukces adaptacji japońskiej powieści Ringu wpłynął znacząco na światowe kino. Wielu kinomanów otworzyło się na produkcje z odległych krajów. Przez kilka lat zasypywani byliśmy masą naśladowców opowieści o Sadako a do amerykańskiego kina wkroczyła moda na rimejki straszaków z Dalekiego Wschodu. Teraz sytuacja wygląda trochę inaczej i moda na duchy rodem z Japonii minęła. Jednak szeroko pojęte kino pozyskało tak wielu fanów, że produkcje takie jak Folklormogą pojawić się na platformach takich jak HBO.