Recenzja filmu Szkoła melanżu - zabawny i niegłupi debiut reżyserski Olivii Wilde - fsm - 19 maja 2020

Recenzja filmu Szkoła melanżu - zabawny i niegłupi debiut reżyserski Olivii Wilde

Film Szkoła melanżu (oryginalny Booksmart można przetłumaczyć np. na Mole książkowe i byłby to lepszy tytuł, ale też trudniejszy do sprzedania) pojawił się na świecie wiosną 2019 roku i z miejsca miał przed sobą trudne zadanie. Na polu szalonych, wulgarnych komedii o imprezowaniu musiał zmierzyć się z Grzecznymi chłopcami, który to film był dużo łatwiejszy do wypromowania. Efekt - o Szkole melanżu mało kto mówił, a szkoda, bo jest to równie zabawna produkcja pokazująca oklepany temat z nieco innej strony.

Scenariusz filmu na powierzchni opowiada o nagłej potrzebie imprezowania, która obudziła się w dwóch grzecznych, mądrych i oczytanych licealistkach. Po kilku latach siedzenia z nosami w książkach uznały, że ostatnia noc przed końcem roku to idealny moment na wciśnięcie melanżowego gazu do dechy. Efekt - poszukiwanie wymarzonej balangi. Na szczęście historia jest głębsza i dotyka tematów może i oklepanych, ale pokazanych z werwą, stylem i wyczuciem (przyjaźń, poszukiwanie tożsamości, dojrzewanie, łamanie stereotypów). Dzięki temu Szkołę melanżu ogląda się z szerokim uśmiechem na twarzy, pod warunkiem przejawiania sympatii wobec właśnie takich imprezowych filmów.

Booksmart bez pudła zalicza wszystkie klasyczne motywy, niezbędne dla takiego kina: nieodwzajemnioną miłość (zrobioną nie do końca klasycznie, i dobrze), sekwencję odurzenia narkotykami (kreatywną i zabawną) czy też kłótnię między głównymi bohaterkami (wiarygodną). Film ma jednak odwagę, by pewne rzeczy pokazać w innym świetle, co w dobry sposób rozmija się z oczekiwaniami widzów, którzy mogliby z łatwością powiedzieć, że już to widzieli. I mieliby rację, ale wyszło to na tyle świeżo, że seans minął z przyjemnością.

Podobno Olivia Wilde zaleciła młodym aktorom przerobienie swoich linii dialogowych, jeśli te w scenariuszu brzmiały nierealistycznie. Efekt jest zacny, bo w p[rawie wszystkie ekranowe postacie łatwo uwierzyć, a duet bohaterek (Kaitlyn Dever i Beanie Feldstein) jest odpowiednio charyzmatyczny, wygadany i zabawny, by udźwignąć tę historię. Dodatkowe wyróżnienie dla Billie Lourd za rolę Gigi. Ma dziewczyna komediowy talent, zdecydowanie.

Szkoła melanżu jest zabawna, szczera, względnie realistyczna i prawdziwa. To całkiem miły i ładny film schowany pod płaszczem wulgarnej komedii o nastolatkach. Co ważne - sprawdza się na obu płaszczyznach. W żadnym miejscu nie wymyśla koła na nowo, ale jest po prostu dobrą produkcją. Lubię takie filmy. Takie na 7/10. Zajrzyjcie na HBO Go, gdzie produkcja wylądowała niedawno.

fsm
19 maja 2020 - 21:00