Jakiś czas temu pisałem jaką męczarnią są dla mnie wyjścia do kina. Mój pogląd na ten temat nie uległ zmianie, natomiast zacząłem się zastanawiać, czy kina mają szansę wymrzeć? I jaka miała by to być śmierć? Naturalna, czy może zabójstwo? Kto i w jaki sposób może im zagrozić?
Skracając wyżej wymieniony wpis, chodziło o to, że wypad do kina wiąże się z pewnymi niedogodnościami, zazwyczaj wynikającymi z czynnika ludzkiego. To sprawia, że coraz częściej rezygnujemy z wielkiego ekranu, na rzecz mniejszego w domowym zaciszu. Osobiście mam wykupiony dostęp do dwóch platform oferujących dostęp do sporej biblioteki filmów i seriali. Po co więc chodzę do kina? Co mimo niechęci trzyma mnie przy kupowaniu kolejnych biletów? Premiery. Najnowsze produkcje, na które normalnie musiałbym czekać kilka miesięcy aż pojawią się na blu-ray. Netflix i HBO: GO niestety nie posiadają takiej opcji. Niektórzy powiedzą "a co z jakością obrazu i dźwięku?! Przecież w kinie jest ona dużo lepsza!". Powiem szczerze, że posiadając w domu jakiś większy telewizor i dobry zestaw głośników, możemy cieszyć się zadowalającą jakością w dodatku w bardziej sprzyjających oglądaniu warunkach. Filmy w 3D kojarzą mi się natomiast z męczeniem oczu i brudnymi, porysowanymi okularami. Gdy tylko mogę, rezygnuję z tego "udogodnienia". Jasne, kina mają swój klimat i atmosferę, ale umiera ona wraz z dźwiękami popcornu mielonego przez gadające na sali dzieciaki, a nawet "dorosłych".
No dobrze, ale co gdyby największe serwisy z filmami wprowadziły do swojej oferty premiery? Co, gdyby za dodatkową opłatą można było o danej godzinie obejrzeć najnowszy film w domu? Sporo nad tym myślałem i napotkałem kilka przeszkód. Po pierwsze, jak miał by wyglądać sam system wyświetlania premier. Czy puszczane były by podobnie jak w kinie o danych godzinach, w celu uniknięcia na przykład spoilerów? Jakie serwisy miały by pierwszeństwo w publikacji premier (zapewne te, które sypnęły by najwięcej dolarów). A może to kina powinny mieć możliwość streamowania seansów online? Skoro i tak mają dostęp do filmów, to dodatkowi widzowie we własnych fotelach na pewno przynieśli by niemałe dochody. Wiem, kina to też sprzedaż popcornu, nachosów itd. Nie zmienia to faktu, że ktoś, kto nie chce takowych dodatków zakupić, to i tak ich nie kupi. Może sprawdził by się system abonamentu, dzięki któremu moglibyśmy oglądać premiery w domu, płacąc z góry za kilka miesięcy. W dzisiejszych czasach taka forma dostępu do usług sprawdza się znakomicie i poszerza grono zainteresowanych.
Największy problem jaki przyszedł mi do głowy podczas tego rozmyślania to fakt, że po opłaceniu abonamentu, lub wykupieniu pojedynczej premiery, zapewne przed jednym telewizorem zasiadło by kilka osób. W kinie natomiast każde miejsce oznacza zakup osobnego biletu. To w moim przypadku przekreśliło fantazję o premierach filmowych na ekranach naszych telewizorów. Chyba, że ktoś mądrzejszy wpadnie na jakieś rozwiązanie?
A co Wy myślicie? Wolicie chodzić na premiery do kina, czy dzielnie czekacie na obejrzenie filmu w przyszłości? No i jak widzieli byście opcję premier w serwisach streamingowych?