Wąsaty Elijah Wood to bestia - recenzja filmu Chodź do tatusia - fsm - 18 stycznia 2021

Wąsaty Elijah Wood to bestia - recenzja filmu Chodź do tatusia

Wiedzieliście, że Elijah Wood od dekady zarządza producencką firmą SpectreVision, która stawia głównie na niezależne horrory? Ja dowiedziałem się dopiero teraz szukając odpowiedniego "informacyjnego tła" do recenzji filmu Come to Daddy. Elijah Wood po ogromnym sukcesie Władcy pierścieni przerzucił się na projekty o dużo mniejszym kalibrze, z czego spora część to niewielkie, krwawe filmy. Ten omawiany w tej recenzji obraz co prawda nie został wyprodukowany przez Wooda, ale pięknie wpisuje się w klimat niepokojących, dziwnych filmów raczej dla dorosłego widza.

Norval ma wąsy i jest dziwnie obcięty. Norval to hipster, spójrzcie na jego kapelusz i asymetryczną bluzę. Norval dostał list od ojca, którego ostatni raz widział 30 lat temu. Norval jedzie więc gdzieś w malowniczą głuszę, do pięknego domku ("wygląda jak UFO z lat 60-tych"), by porozmawiać z ojcem i dowiedzieć się, o co chodzi. Wydaje się więc, że Chodź do tatusia będzie opowieścią o łataniu zerwanych relacji, w której strach będzie raczej egzystencjalny.

No ale już wiecie, że ma być krwawo - zdradziłem to ja, zdradza to plakat. Na szczęście film jest na tyle zmyślnie zrobiony, że nawet to, czego się spodziewamy, jest w stanie podać w zaskakujący sposób. Tata nie jest specjalnie miły dla swojego syna, a wszystkie przebłyski łagodności znikają tak szybko, jak się pojawiły. Norval chce zrozumieć, czego chce od niego ojciec, ale spotyka się z wyzwiskami i kpinami. Dojdzie do rękoczynów? Dojdzie, bo wtedy film wkracza w swoją drugą połowę i robi się ekscytująco.

Chodź do tatusia jest reżyserskim debiutem nowozelandzkiego filmowca Anta Timpsona, który swoim pomysłem zaraził kumpla, Elijaha. Wzięty z życia pomysł (historie zasłyszane o ojcu po pogrzebie rysowały go w nowym świetle) zanurzył w mrocznej, krwawej fantazji, która co prawda horrorem nie jest, za to bez problemu wpisuje się w szeroko rozumiany gatunek czarnej komedii. Bo film jest zabawny, a wspomagający Wooda Stephen McHattie, Martin Donovan i Michael Smiley to prawdziwa menażeria charakterów. Raczej obleśnych, ale bez wątpienia charakterystycznych.

Film nie udaje, że jest czymś więcej, niż sprytną rozrywką, przemocą na wesoło, której ciężaru dodają fajnie napisani bohaterowie. Dobrze zagrana, krótka (niespełna 90 minut) zabawa dla fanów nie do końca typowych krwawych historii. I dowód na to, że wąsaty Elijah zmienia się w bestię, gdy wymaga tego sytuacja. Chodź do tatusia możecie obejrzeć na HBO Go. Siedem na dziesięć!

fsm
18 stycznia 2021 - 16:58