Zasada Trójek — Tragikomiczny traktat o potrzebie spełnienia w bajkowej oprawie
Raz & na zawsze 1 – Och, babciu, dlaczego masz takie wielkie spluwy?
Potworna Kolekcja – "Opowieści z krypty" w genialnej oprawie
Recenzja mangi: Badaczka mitycznych bestii
Oblivion Song - dusz obojętnych nie chce ani niebo, ani piekło
Deathmatch monarchów! Recenzja filmu Godzilla 2: Król potworów
Drugi Rubin jest sztukmistrzem, który zdecydowanie za często przegrywa w pojedynkach. Na szczęście zawsze pociesza go wierny towarzysz Honor. Wszystko zmienia się, gdy na arenę wkracza Alfa. Dawna znajoma, która zdaje się nigdy nie przegrywać. Wtedy to w mózgu Rubina zagnieżdża się Głód. Opętańcza siła będąca narzędziem zniszczenia i tworzenia w równym stopniu.
Duncan to młody, przystojny rudzielec o łagodnym usposobieniu. Mimo sportowej sylwetki i stabilnej posady kiepsko radzi sobie z kobietami. Gdy jego babcia ucieka z domu spokojnej starości, cały świat staje na głowie. Miła starsza pani, która ukształtowała jego charakter, trzymała w szafie niejednego trupa. Wszystkie zbudziły się w jednej chwili i ze skowytem wybiegły w noc.
Gdy tylko dowiedziałem się, że "Potworna Kolekcja" ma zostać u nas wydana po prostu zachorowałem na ten komiks. Straciłem apetyt, nie mogłem spać, ani myśleć o niczym innym. W dodatku za sprawą samych ilustracji, bo nie wiedziałem jeszcze czego spodziewać się po fabule...
Wydawnictwo Waneko zaczyna coraz bardziej rozpieszczać miłośników dobrych mang na naszym rynku, wypuszczając kolejne świetne tytułu. Do tego zacnego grona, na dość wysokim miejscu, można zaliczyć dzieło Badaczka mitycznych bestii. Tytuł, który jednoznacznie sugeruje magiczną i baśniową treść i dokładnie tak jest, zarówno pod względem historii, jak i rysunków.
Kiedy na skutek niefortunnego eksperymentu trzydzieści tysięcy ludzi przeniosło się do innego wymiaru wraz z potężnym fragmentem Filadelfii, nikt nie mógł się spodziewać, że dla wielu z nich świat ten okaże się lepszy, niż nasz.
Według wielu filmowych krytyków tegoroczne filmowe lato nie wygląda najlepiej pod kątem jakości wysokobudżetowych kontynuacji hitowych serii. Mroczna Phoenix poległa w box office, spin-off Men in Black radzi sobie lepiej, ale oceny w recenzjach nie są pochlebne (moim zdaniem zabawa jest niezła, ale szybko z głowy wylatuje), uwielbiany tylko w USA Shaft to finansowa porażka. No i jest jeszcze Godzilla. Druga odsłona nowych przygód radioaktywnego jaszczura, trzeci film będący częścią MonsterVerse (po Godzilli z 2014 i Kongu z 2017), posiada najlepszy wśród wymienionych tegorocznych premier wynik w serwisie RottenTomatoes (ale 40% to nadal słabo), podobał się aż 84% zwykłych widzów i - póki co - zarobił też najwięcej pieniędzy. Zatem sukces? Tak! I nie. Ale głównie tak!
Najprostszy sposób, by opisać (i polecić) Króla potworów to: scenariusz jest niemądry, ludzcy bohaterowie są głupi, a jedyne emocje są generowane przez wielkie potwory, bo wszystko, co jest z nimi związane, jest zacne. Jeśli to Wam wystarczy, będziecie bawić się dobrze.
W zaledwie rok od premiery Monster Hunter: World trafił do prawie dwunastu milionów graczy. Świat momentalnie chwycił bakcyla i trudno się temu dziwić, bo seria zbudowana jest na żądzach i od lat pochłania niczego niespodziewających się śmiałków z siłą tornada.
Ręka do góry, ilu z Was miało okazję zagrać w grę Rampage na oryginalnej maszynie arcade? Gdy hit Midwaya zadebiutował na rynku, miałem dwa lata, a w Polsce salonów arcade było równie mało, co teraz. Więc szał mnie ominął, a później od razu wskoczyłem w Cadillacs & Dinosaurs. Innymi słowy: komputerowe dziedzictwo tej marki znaczy dla nie bardzo mało i jestem pewien, że większość osób kupujących bilety na film Rampage: Dzika furia będzie czuło podobnie. Im będzie zależeć na solidnej akcji, która nie pozwoli się nudzić przez niecałe 2 godziny seansu.
Macie ochotę na mnóstwo efektownej akcji za grube miliony dolarów? Lubicie oglądać ładnych ludzi? Lubicie, gdy na ekranie jest tłusto od wysokiej klasy CGI? Rajcują was pojedynki potworów? Żałujecie, że nowe wcielenie Godzilli zbytnio postawiło na pseudodramat, a za mało na samego Godzillę? W takim razie Kong: Wyspa czaszki jest filmem dla Was!
W świecie wysokobudżetowych serii filmowych słowem-kluczem od jakiegoś czasu jest "uniwersum". Marvel przoduje w tej dziedzinie, DC nieudolnie składa swój świat, klasyczne monstra sprzed kilku dekad (Mumia, Niewidzialny człowiek itp.) doczekają się niedługo własnego uniwersum zwanego Universal Monsters, zaś wraz z premierą Konga oficjalnie wkraczamy do galaktyki potworów z wytwórni Warner Bros. - MonsterVerse zaczęło się w 2014 premierą Godzilli, a teraz dziarsko pędzi naprzód.
Legendarny Jeździec Apokalipsy, Wojna, trafia na zniszczoną Ziemię i rozpoczyna swoją krwawą wendetę. Powstrzymać takiego bohatera mogą jedynie najsilniejsi wysłannicy piekieł. Pracownicy studia Vigil Games na pewno byli tego świadomi, projektując kolejnych bossów do Darksiders. Czy udało im się wykorzystać potencjał świata demonów i całego stworzonego przez siebie uniwersum? Sprawdźmy.
UWAGA, spojlery!