Tasiemce Growe
Kolejne Assassin's Creedy będą powstawać w nieskończoność? -Sobotnik#7
Pięć serii, które (rzekomo) nie poradziły sobie ze zmianą generacji konsol
Krótko i na temat | XXVIII | GRY - Nowe marki mają trudniej
Kontynuacje gier, na które NIE czekam || Moje TOP 10
Assassin's Creed IV: Black Flag - Oficjalna okładka masowego tasiemca
Ciągnięcie danej serii w nieskończoność to obecnie jeden z najpopularniejszych marketingowych zabiegów na rynku. Dobre marki podparte oczywiście jeszcze lepszą reklamą ani myślą schodzić ze sceny. Pewne pozytywy istnieją, ale zdecydowanie więcej jest krytycznych, negatywnych stron tej polityki, nad którymi chcę się dziś skupić, bowiem „Growe Tasiemce” żywią się bez końca i rozmnażają w niewyobrażalnym tempie.
Witajcie w sobotnie popołudnie. To Sobotnik, cykl poświęcony krótkiej analizie i komentarzowi wybranego newsa growego na przestrzeni ostatniego tygodnia. Dziś krótko i typowo blogowo. Poruszyły mnie bowiem słowa wiceprezesa Ubisoftu w sprawie przyszłości serii Assassin’s Creed.
Jedną z dużych premier ostatnich dni jest Might and Magic X Legacy. Ostatnią grę CRPG z tej serii otrzymaliśmy na tyle dawno, że spotkałem wielu ludzi kojarzących tę serię wyłącznie ze strategiami fantasy z serii Heroes of Might and Magic. Myślę że warto, przy okazji premiery gry Ubisoftu, przypomnieć sobie jej historię.
Pojawienie się na rynku next-genów to dla wielu serii gier wyjątkowo trudny okres. Twórcy znanych i lubianych cykli muszą znaleźć sposób, by udanie przenieść danego bohatera i jego uniwersum w nowe środowisko i mądrze wykorzystać większe możliwości sprzętu. Nie wszystkim się to udaje. James Brown z Whatculture! wybrał swoją piątkę gier, którym według niego nie udało się przeskoczyć na kolejną generację konsol. Czy jednak rzeczywiście Crash, Sonic i Spyro zanotowali widoczny regres w minionych latach, a gry z nimi mocno obniżyły poziom?
Świat bywa niesprawiedliwy. Na dodatek w każdej możliwej materii. Nawet dotyczącej rozrywki, a ściślej mówiąc gier. Nie ma się co dziwić, skoro elektroniczna rozrywka w ciągu ostatnich kilkunastu lat stała się bardzo dochodowym biznesem. Dlatego w związku z tym chciałbym napisać o trudnościach nowych marek, które w porównaniu ze starymi mają nieciekawy żywot.
Każdy z nas miał w swojej kolekcji ulubione marki, na których potem wielokrotnie się zawiódł. I to do tego stopnia, iż przestał czekać na ich kolejne, coraz to słabsze odsłony. W związku z tym przedstawię wam 10 tytułów zdecydowanie niewartych uwagi. Oczywiście pominę tutaj te serie, które nie zdołały mnie nigdy wcześniej sobą zainteresować.
Stało się. Ubisoft znowu nas oszukał. A przynajmniej tych, którzy uwierzyli w kolejne słowa tego producenta. Twórcy zarzekali się, że po trójce zwolnią tempo, a okazuje się, że jeszcze bardziej je podkręcili. Szkoda, bo Assassin's Creed już dawno wyszedł mi jak i wielu innym graczom bokiem.
Wielu graczy przyzwyczaja się do znanych i początkowo lubianych gier. Magia tytułu działa na nich do tego stopnia, że pomimo porażek nadal sięgają po kolejne gry z niniejszych serii, łudząc się, że tym razem będzie inaczej. Ja jednak zajmę się innym problemem - przekleństwem nadmiernie eksploatowanych marek. Jesteście ciekawi tego, co mam na myśli? Jeśli tak, to zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią tego tekstu.
Cyklicznie, niczym bumerang wraca do mnie pewna myśl: dobrze byłoby urodzić się na początku lat 70. ubiegłego stulecia i móc przez te wszystkie dekady aż do dziś obserwować rozwój gier – od Ponga przez hity z Commodore 64 i reszty 8-bitowych platform po współczesne komputery oraz konsole. Nie doświadczyłem atmosfery czasów, kiedy automaty z Pac-Manem ginęły wśród tłumu chętnych do gry, a do reklam ZX Spectrum wzdychał niejeden fan elektronicznej rozrywki. Tutaj oczywiście dodatkowy czynnik stanowi historia naszego kraju – poprzedni ustrój całkiem skutecznie blokował Polakom dostęp do zachodnich wynalazków, a w uprzywilejowanej sytuacji byli ci, których krewni pracowali za granicą – w związku z tym nawet gdybym liczył sobie te blisko 20 wiosen więcej nie jest wcale pewne, że wyszłoby mi to na dobre. W każdym razie przyszedłszy na świat niedługo przed wielką transformacją i tak mam sporo do nadrobienia w kwestii gier, także znacznie bliższych aktualnej dacie w kalendarzu. I tutaj rodzi się pewien dylemat, związany z liczącymi sobie często wiele odsłon seriami. Nagle pojawia się na rynku kolejna część, któraś już z kolei i jeśli do tej pory nie poznało się poprzedników, wielu graczy zadaje sobie pytanie, czy je nadrobić. A może tego zaniechać? Rozważmy, co się wiąże z oboma podejściami.
Ciąg dalszy zestawienia moich ulubionych serii gier, które jak dla mnie wpisały się w kanon elektronicznej branży rozgrywki. Przyszła pora na ostatnie 4 miejsca. Zobaczcie sami jaki cykl tytułów zawędrował na pierwszą pozycję tego jakże prestiżowego zestawienia!