Wielu graczy przyzwyczaja się do znanych i początkowo lubianych gier. Magia tytułu działa na nich do tego stopnia, że pomimo porażek nadal sięgają po kolejne gry z niniejszych serii, łudząc się, że tym razem będzie inaczej. Ja jednak zajmę się innym problemem - przekleństwem nadmiernie eksploatowanych marek. Jesteście ciekawi tego, co mam na myśli? Jeśli tak, to zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią tego tekstu.
Zacznijmy może od tego, że takie dzieła możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsze, czyli najczęściej najgorsze produkcje ukazują się co rok, bądź co dwa lata. Drugie, zazwyczaj lepsze raz na kilka lat. Oczywiście pomijam tu pozycje pojawiające się sporadycznie, bo ich te problemy raczej nie dotyczą. Żeby jednak rozbudzić waszą wyobraźnię oraz dokładnie przekazać wam co właściwie nam na myśli, zdecydowałem się na wybranie jednego, starego i do dziś wydawanego cyklu w świecie elektronicznej rozrywki. Spośród kilkunastu typów, ostatecznie wybrałem Tomb Raider.
Seria ta obchodzić będzie w tym roku swoje 17 urodziny, podczas gdy producent planuje wypuścić jej 9 pełnoprawną część. Poza nimi za rogiem czają się: remake, spin off oraz lepsze i gorsze dodatki. Jak widać, dorobek jest całkiem liczny. Trudno również nie zauważyć polityki twórców, próbujących różnych pomysłów na kolejne odcinki przygód z Larą Croft w roli głównej. W taki oto sposób na rynek wkraczają różnorodne pokraki, czy profanacje, których nie życzy się nawet najgorszemu wrogowi. Jest to zwykle spowodowane brakiem odpowiedniej koncepcji oraz ewidentnego wyczerpania materiału.
Dla zobrazowania całej sytuacji, wystarczy zapoznać się z całą sagą. Jedynka okazała się w swoich czasach nie lada przełomem. Nic dziwnego, że w rok po jej premierze zdecydowano się na sequela. Po nim powstały kolejne dwie części, popychające w dalszym kierunku historię biuściastej pani archeolog. Przy okazji sama rozgrywka rozwijała się w stonowany, ewolucyjny sposób. W związku z tym część fanów uznała wówczas, że marka stoi w miejscu, a twórcy nie mają pomysłu na jej dalsze rozwinięcie. Stwierdzenia te okazały się niestety słuszne, bo po kontrowersyjnym zakończeniu czwartej odsłony, zdecydowano się stworzyć bubla o wszystkim i o niczym, pozostawiając mechanizm gry bez większych zmian. Cała otoczka fabularna koncentrowała się wówczas na nudnych niczym zajęcia z administracji retrospekcjach z życia głównej bohaterki.
Po krótkiej przerwie jak i wielu zmianach, zdecydowano się na coś w rodzaju mrocznego sequela. Próbowano w ten sposób wykorzystać panującą modę na własną korzyść oraz wprowadzić drastyczne zmiany. Sam zamysł może i był niezły, ale wykonanie go pozostawiało wiele do życzenia. Dla niewtajemniczonych, podpowiem że mam tu na myśli niesławne Angel of Darkness. Wywrócenie klimatu na drugą stronę nie spotkało się z aprobatą graczy, tak samo jak nowa, ale równie toporna konstrukcja samej gry.
Pewnym światełkiem w tunelu okazała się Legenda, wyprodukowana już przez innego producenta. To również daje dużo do myślenia. W tym przypadku taka decyzja okazała się dobrym krokiem, ale w wielu innych jest całkowicie na odwrót. W międzyczasie wypuszczono odświeżoną wersję jedynki pod tytułem Anniversary oraz zwieńczenie losów Lary pod postacią Underworld.
Właściciel kury znoszącej złote jaja, zaczął obmyślać w jaki sposób wyrwać dodatkowe pieniążki od wygłodniałych fanów. Doszedł w końcu do wniosku, że nieważne, co wypuści, bo i tak produkt sprzeda znana marka. Zaczął więc kombinować ze spin offami. W taki oto sposób pojawiła się izometryczna mini gierka, która jednak nie zdołała zasycić jego głodu. W końcu nie od dziś wiadomo, że to "duże" gry zgarniają odpowiednio większą kasę. W ten oto sposób rozpoczęto produkcję restartu serii, w którym akcja ma się toczyć przed losami znanymi nam z części pierwszej.
Taki lub podobny los spotyka niemal każdą wysłużoną markę. Wówczas twórcy próbują z różnym skutkiem tworzyć kolejne odsłony, nie zmieniając w nich praktycznie niczego, rebootując je, bądź wypuszczając spin offy. Okazuje się jednak, że żadna z powyższych form nie spełnia do końca wymogów. Jest to zależne od tego, że już samo uniwersum jak i mechanika gry skutecznie ograniczają pole do popisu, bo okazuje się, że twórcy wykrzesali z danej marki wszystko, co się dało. Natomiast całkowite odejście od tematu, również nie spotyka się z zadowoleniem graczy. No bo skoro gra jest całkowicie inna i opowiada o czymś innym, to dlaczego nie nosi ona nowego tytułu? W taki sposób powstaje błędne koło. W pierwszym wypadku czujemy przejedzenie materiału, w drugim zaś poczucie wyobcowania.
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.