Mainstreamowe TOP 10 - Ulubione serie gier [część druga | miejsca 4-1] - Rasgul - 9 września 2012

Mainstreamowe TOP 10 - Ulubione serie gier [część druga | miejsca 4-1]

Ciąg dalszy zestawienia moich ulubionych serii gier, które jak dla mnie wpisały się w kanon elektronicznej branży rozgrywki. Przyszła pora na ostatnie 4 miejsca. Zobaczcie sami jaki cykl tytułów zawędrował na pierwszą pozycję tego jakże prestiżowego zestawienia!

4. Warcraft

Mając na myśli serię Warcraft, wskazuję wszystkie gry, które są powiązane z moim ulubionym uniwersum fantasy (ex aequo z tym z Władcy Pierścieni), czyli poczynając od świetnych RTSów, a kończąc na obecnym królu MMO – WoWie. Cała ta marka Blizzarda należy do tych, które kocham najbardziej. Diablo i inne Starcrafty po prostu się do niej umywają. Zamieć stworzyła tu ogromny świat, którego to historię przedstawiali i nadal przedstawiają przy pomocy sporej ilości gier, czy książek. Dzieje ras zamieszkujących Azeroth są wyjątkowo ciekawe, a zresztą nie nimi samymi ten cykl tytułów żyje, w końcu wszystkie produkty spod tego znaku wyprzedziły swoje czasy pod względem rozgrywki, a dziś są nadal grywalne oraz uniwersalne na swój sposób zarazem. Do takiego Warcrafta III z dodatkiem Frozen Throne lubię powracać co roku, żeby pobawić się w nim z botami, po sieci, tudzież ukończyć po raz enty kampanię stworzoną przez panów z Kalifornii. Skrycie czekam również na część czwartą, która w sumie mogłaby się wreszcie ukazać po niemalże 10 latach przerwy. Przydałoby się ponownie poprowadzić armię Nocnych Elfów, czy ludzi do zwycięstwa z nowymi jednostkami do dyspozycji i w nieco odświeżonej grafice. Jak na razie, żeby kontynuować przygody w świecie Azeroth, trzeba zaopatrzyć się w takiego World of Warcraft, którego to najzwyczajniej w świecie się boję, żeby nie wciągnął mnie ponownie, tak jak zrobił to niegdyś. Pierwszy raz siedziałem przy grze do 2 w nocy wiedząc, że później muszę wstać na 7 rano, by zdążyć na autobus. Ta gra po prostu robi z twojego gamingowego życia ugotowane warzywo, a już niedługo wychodzi nowy dodatek zatytułowany Mists of Pandaria, także będę musiał uodpornić się na hype z nim związany, żeby nadrobić inne growe zaległości, które jeszcze mi pozostały. Zawsze, kiedy dotykam pudełka na którym znajduje się znaczek Blizzard Entertainment, to towarzyszy mi uczucie obcowania z nadnaturalnym bytem. W przypadku gier z tej serii owe wrażenie się podwaja. Wszyscy fani dynamicznych RTSów, czy MMO znają serię Warcraft i zapewne w ich, jak i w mojej pamięci produkty z pod tego szyldu są wyryte złotymi zgłoskami, a wspomnienia z nimi związane zawsze będą miały specjalne miejsce w gamingowej pamięci


3. S.T.A.L.K.E.R.

Moją nieukrytą miłość do Stalkera znacie w poprzedniej odsłony cyklu Mainstreamowe TOP. Tam pochwaliłem go głównie za klimat, tutaj zaś odniosę się do całości. Cała seria ma swój pazur, którym zostałem ostro podrapany. Przygody ludzi szukających bogactwa i walczących o przetrwanie w Zonie, to bardzo ciekawe, mroczne historie, te zaś mocno mnie przyciągnęły przed monitor na bardzo długie godziny. Zwykle pokazuje ona obraz ludzi, którzy potrafią posunąć się o parę kroków za daleko dla pieniądza. Rozgrywka pomimo lekkiej toporności ze strony sterowania należy do wymagających. Cały czas musimy dbać o zasoby znajdujące się w naszym ekwipunku, typu - amunicja, bandaże, apteczki, jedzenie, leki przeciwpromienne, a starcia z większymi grupkami przeciwników na wysokich poziomach trudności, to niesamowite wyzwania, nie wspominając o nocnych potyczkach z mutantami, które bywają równie straszne, co epickie. Do tego dochodzi również prosty system RPG, zaś większość statystyk w nim się znajdujących definiują różne bronie, czy atrybuty prowadzonego stalkera. Największym asem w rękawie tejże gry i tak cały czas pozostaje klimat, który to najbardziej ją cechuje oraz wywyższa ponad większość innych tytułów. Mroczne, ciężkie, wschodnioeuropejskie krajobrazy cały czas szastają naszymi uczuciami, a wiecznie towarzyszący nam strach przypomina o tym, żeby nikomu nie ufać, bo wtedy nasze szanse na przetrwanie drastycznie spadają. Cała seria ma swój urok, pomimo bardzo dużej ilości różnych bugów znajdujących się we wszystkich trzech częściach tego cyklu. Szkoda, że jak na razie losy prawowitej kontynuacji, czyli S.T.A.L.K.E.R. 2 stoi pod wielkim znakiem zapytania, ponieważ studio odpowiedzialne za poprzednie tytuły zostało zamknięte. Mam jednak nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze, a ja już niedługo znów będę mógł postawić swoją nogę w radioaktywnej Zonie.


2. Batman: Arkham Asylum i Arkham City

Bartman: Arkham Asylum jeszcze przed premierą zapowiadał się niesamowicie ciekawie. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy czytałem o nim artykuły w CD-Action, a kiedy nadeszła data premiery na PC (15 września 2009 na świecie, a 18 września tego samego roku w Polse) postanowiłem dać dziecku Rocksteady szansę i nie zawiodłem się. Wkręciłem się w Arkham Asylum i nie mogłem odejść od monitora choćby na godzinę, a gdy szedłem spać, to cały czas o nim myślałem. Była to dla mnie wręcz gra idealna pod każdym względem. Grafika należała do lepszych, pomimo ograniczeń ze strony Unreal Engine 3, klimat więzienia porządnie dawał się we znaki, wyborne uczucie bycia łowcą podczas etapów skradankowych, eksploracja oraz szukanie znajdziek mocno wciągało, a system walki ociekał boskością i nadal jest dla mnie jednym z najlepszych jaki widziałem w grach. Do tego wszystkiego wyszła jeszcze kontynuacja - Arkham City, która ponownie zakręciła mi w głowie oraz podała kolejną, choć silniejszą dawkę rozgrywki, którą pokochałem w pierwowzorze. Nie chciałem nic więcej, a przygody Batmana cały czas ocierały się o mój prywatny ideał gry kompletnej. Jeżeli ktoś nie grał jeszcze w którąś z tych dwóch produkcji, to niezwłocznie powinien udać się do kościoła, ponieważ popełnił grzech ciężki, śmiertelny, w szczególności, że Arkham Asylum można dzisiaj dostać za grosze. Polecam, polecam, polecam i to z całego serca! Po stokroć!

1. Devil May Cry

Wątpię, czy ktokolwiek spodziewał się tej serii w tym zestawieniu, a w szczególności na tym miejscu. Devil May Cry cenię sobie z wielu względów, choć przed szereg na pewno wychodzi system walki, który jest po prostu boski. Do dyspozycji mamy dużo ruchów (najpierw musimy je wykupić pomiędzy misjami za zdobyte dusze), które odpowiednio komponowane dają nam symfonię destrukcji na ekranie naszego monitora, godną samego Bacha. Samo łączenie ciosów w dobre kombinacje nie należy do prostych, także opanowanie całej mechaniki może nam troszkę potrwać. Wszystkie gry z tego cyklu, to wręcz tytuły stworzone do tzw. „masterowania”, czyli wyciskania z nich maksimum i odblokowywania w nich każdego stroju, czy innego gadżetu. Każdy trybik w tej maszynie po prostu chce być mistrzowsko opanowanym. Poza tym pozostaje jeszcze wiele innych aspektów, które według mnie są godne uznania. Przede wszystkim widać tu tą całą świrniętą, japońską otoczkę, która ujawnia się choćby w wielu projektach przeciwników. Wielkie brawa należą się za stworzenie epickich bossów, którzy powinni zapadać w pamięć ze względu na swój charakterek, tudzież ich design. Zresztą nie sami szefowie poziomów święcą przykładem. Taki Dante, czyli główny bohater trzech pierwszych części, to jedna z moich ulubionych postaci w całej branży elektronicznej rozgrywki z wielu względów. Jego riposty często są nieco zabawne, on sam zawsze denerwuje przeciwników swoim gadaniem, jest niesamowicie pewny siebie, a do tego nieźle wachluje Rebellionem, czyli swoim mieczyskiem. Troszkę jednak szkoda, że większość jego najciekawszych cech zmieni się wraz z nadejściem restartu serii, który i tak był w sumie niepotrzebny, jednakże nadal na niego czekam ze względu na spory sentyment do tych gier. Kurcze. Pisząc ten fragment tekstu narobiłem sobie sporego apetytu na odświeżenie paru tytułów z tego cyklu. Jeżeli ktoś szuka wymagającego slashera, albo chciałby po prostu się porządnie wyżyć, to sam jeszcze nie wiem czego tu szuka. Już dawno powinien sięgnąć za Devil May Cry i zacząć niszczyć hordy demonów. Polecam z całego serca i każdej innej części ciała!

Wyróżnienia dla:

Rayman - w szczególności tych części w 3D. Za niebywale wciągające przygody, wybornie wykonane etapy zręcznościowe, bajkowy klimat i świetną zabawę dla każdego. I pomyśleć, że to właśnie z tym bohaterem spędziłem sporo dzieciństwa.


Metal Gear – przygody Snake’ów i spółki, to zdecydowanie seria godna polecenia dla każdego, kto lubi skomplikowaną fabułę oraz sporo składankowych mechanik. Warto odświeżyć, bo niedawno w końcu zapowiedziano Ground Zeros!

Final Fantasy – Każdy fan japońskich RPGów zapewne całą serię Final Fantasy ma już w paluszku. Reszcie pozostaje nic innego jak tylko spróbować, a jeżeli te klimaty trafią w ich gusta, to zostać na dłużej i napawać się sztuką przygotowaną przez Japończyków.

Heroes of Might & Magic – za mile spędzone dzieciństwo przy trójce. Wspólne, wielogodzinne rozgrywki przy jednym komputerze miło zapadły mi w pamięć.

Mass Effect – wyborna space opera z dużą dawką strzelania i intrygującą, a zarazem wciągającą fabułą.

Gothic – jeden z moich pierwszych, a również najlepszych RPGów w które grałem w moim życiu. Spore brawa należą się za dobry, ciężki klimat oraz wymagającą rozgrywkę.

Wiedźmin – dobre, bo polskie. Jak w przypadku Gothica na porządny plus zasługuje klimat, ale też choćby fajny system rozwoju postaci, czy świetna mechanika walki.

Prince of Persia – parkour + nieźle zrealizowane naparzanie w przeciwników + zabawy czasem = recepta na sukces.

I to by było na tyle z mojej strony. Zapraszam wszystkich do dyskusji w komentarzach na temat wpisu czy Waszych ulubionych serii gier. Również zostawiam pytanie dla Was na które mile widziane byłyby odpowiedzi pod tym tekstem: „Jakie są Wasze ulubione czarne charaktery z gier”?

Chciałbym również podziękować mojemu znajomemu, który wykonał miniaturkę do tego wpisu. Dzięki wielkie TheWhite (jego kanał na YT)!

Zapraszam do odwiedzania oraz lajkowania mojego fanpage na facebooku, jeżeli chcecie być na bieżąco z tym, co dzieje się u Rasgula!

Rasgul
9 września 2012 - 16:05