Dubbing w czytanych przez nas książkach
Gdzie te szkielety, sukkuby, ogry w pierwszoplanowych rolach?
Popychadło – najgorszy możliwy bohater gry
Czempioni z LOL-a we własnych grach: Brand the Burning Vengeance
Trzech bohaterów, którzy zagwarantowali GTA V sukces.
10 postaci z gier, które od razu przychodzą nam do głowy
Temat ten dedykuję wszystkim czytelnikom, którzy przeżywają losy literackich bohaterów. Którzy utożsamiają się z wykreowanymi przez autorów postaciami. Dlaczego? Ponieważ niniejszy tekst dotyczyć będzie właśnie ich. A przede wszystkim tego, czy my w swoich myślach dodajemy im głosy podczas dialogów oraz monologów.
Temat tygodnia to wspólna inicjatywa autorów gameplay.pl, w ramach której tworzą oni serię artykułów na określony temat. Po "mieście i architekturze" przyszła pora na "fantastyczne stworzenia".
Ogry, wiedźmy, cyklopy, wampiry, trolle, sukkuby, minotaury, szkielety, centaury, syreny, krasnoludy czy duchy nieczęsto są głównymi bohaterami gier. Z reguły pełnią rolę przeszkody i grają dla drużyny przeciwnej, starając się uprzykrzyć życie bohaterskiemu człowiekowi, pół-bogowi lub innemu tytanowi, który brnie ścieżką sprawiedliwości i poświęca się całkowicie walce ze złem. Czy te wszystkie fantastyczne stworzenia nie nadają się na głównego bohatera poważnej gry?
Twórcy gier na różne sposoby próbują budować przekonującego, atrakcyjnego, dającego się lubić lub podziwiać głównego bohatera. Jedni stawiają na wygląd, inni poświęcają godziny na obdarzenie go ciekawym charakterem i charyzmą. Są w tym gronie tacy, którzy operują na najniższych instynktach oraz ci bardziej ambitni. Gdzieś w tym gronie jest Rockstar, które stworzyło już niejedną ciekawą postać. James „Jimmy” Hopkins z produkcji Bully im jednak wyraźnie nie wyszedł.
Świat League of Legends pełen jest znakomicie zaprojektowanych postaci, które spokojnie mogłyby znaleźć miejsce we własnych grach. Który czempion najlepiej nadawałaby się do kolorowej platformówki, a który mógłby odmienić gatunek slasherów? W tym cyklu poznamy na to odpowiedź. Bohaterem piątego odcinka jest Brand the Burning Vengeance.
Sukces Grand Theft Auto V jest niepowtarzalny. Na kolana powala wręcz fakt, że w ciągu pierwszej doby sprzedaży zysk wyniósł ponad dwukrotność zainwestowanych środków. Każdy kolejny dzień to po prostu wypełnianie wielkiego worka z pieniędzmi z charakterystycznym wytłoczeniem litery „R”. Coś jednak za tym sukcesem stoi. Są to i sprawy oczywiste, jak i pewne nowości, do których Rockstar musiał nas przyzwyczaić. Spójrzmy na to. Wrażliwych natomiast uczulam, że nie skupiam się na unikaniu zdradzania drobnych elementów historii, także ów spojler alert proszę potraktować w miarę poważnie. Niewrażliwych natomiast zapraszam do lektury.
Każdy z nas ma mniejszą lub większą ilość ogranych tytułów. Jedne z nich przypadły nam do gustu, inne nie, a jeszcze inne awansowały do miana tych "najulubieńszych". Jednak jest coś, co łączy wszystkie te gry - historia, za którą stoją wykreowani przez deweloperów bohaterowie. Bez wątpienia wielu z nich to legendy, o których mówiło się i będzie się mówić jeszcze przez długi czas. Czy potraficie jednym tchem wymienić dziesiątkę postaci, które z jakiegoś powodu najbardziej zapadły wam w pamięć?
Postaci w grach odgrywają ogromną rolę. Pozwalają nam wczuć się w wykreowany przez twórców świat oraz ubarwić samą rozgrywkę niezależnie od tego, czy mam tu na myśli grywalnych, czy też niegrywalnych bohaterów. Do jednych czujemy sympatię, do drugich antypatię, a do trzecich z kolei zupełnie nic. Zdarza się jednak, że gracze faworyzują czasem całkiem bezpłciowych osobników i właśnie ten temat poruszę w dzisiejszym tekście.
Elizabeth promowana była jako przełom w dziedzinie kreacji postaci w grach wideo. Sztuczną inteligencję naszej towarzyszki ochrzczono hucznie jako rewolucyjną, a historię z nią związaną- niezapomnianą. Gracze mieli nadzieję, że przynajmniej w tym przypadku hasła marketingowe pokryją się z rzeczywistością. Od premiery minęło już trochę czasu, hype opadł- możemy więc na spokojnie ocenić starania twórców.
>> Tekst nie zawiera żadnych spojlerów fabularnych, ale znajdziecie tu opis kilku zachowań Elizabeth i być może lepiej, gdyby były one dla Ciebie niespodzianką <<
Świat League of Legends pełen jest znakomicie zaprojektowanych postaci, które spokojnie mogłyby znaleźć miejsce we własnych grach. Który czempion najlepiej nadawałaby się do kolorowej platformówki, a który mógłby odmienić gatunek slasherów? W tym cyklu poznamy na to odpowiedź. Bohaterem trzeciego odcinka jest Jayce the Defender of Tomorrow.
Co przeszkadza nam w identyfikacji z głównym bohaterem gry wideo i czy jest nam ona w ogóle potrzebna? W jakim stopniu bohater jest w swoich działaniach autonomiczny, a w jakim zależny od gracza? I po co w zasadzie się nad tym zastanawiać?
O tym jak ważnym elementem gier wideo jest ich główny bohater, medium to uświadamia nas w zasadzie od początku swojego istnienia. Fenomenu takich postaci jak Mario czy Lara Croft, które w tak znacznym stopniu wykorzystały swój potencjał transmedialny, nie powstydziłyby się bardziej zasłużone, wiekowe źródła przekazu. Odkąd kreacja bohatera wydostała się poza etap w którym jedynymi cechami jego wyróżniającymi był wygląd zewnętrzny i cel, którym się kierował, projektanci gier, krytycy i sami gracze coraz częściej zauważali, że jak grzyby po deszczu rodzą się problemy właściwe tylko i wyłącznie medium gier wideo, a których źródła można się dopatrywać w zbyt rygorystycznym przejmowaniu elementów narracyjnych znanych z filmu, czy teatru na grunt opowieści interaktywnej.