Parę słów o niesłusznie faworyzowanych postaciach w grach wideo - RazielGP - 24 maja 2013

Parę słów o niesłusznie faworyzowanych postaciach w grach wideo

Postaci w grach odgrywają ogromną rolę. Pozwalają nam wczuć się w wykreowany przez twórców świat oraz ubarwić samą rozgrywkę niezależnie od tego, czy mam tu na myśli grywalnych, czy też niegrywalnych bohaterów. Do jednych czujemy sympatię, do drugich antypatię, a do trzecich z kolei zupełnie nic. Zdarza się jednak, że gracze faworyzują czasem całkiem bezpłciowych osobników i właśnie ten temat poruszę w dzisiejszym tekście.

Wiadomo, że nie zawsze lubi się danego protagonisty, czy też jego ziomków. Jest to kwestia indywidualna i jak najbardziej zrozumiała. Wielu z nas nie znosi flirciarskiego Ezio Auditore mając go za lalusia. Mnie tam on jak najbardziej przypadł do gustu, choć przyznaję że wolę jego dojrzalszy charakter z późniejszych lat życia. Wydarzenia przedstawione w grze sprawiają, iż przechodzi on wewnętrzną niczym Konrad Wallenrod przemianę. I pewnie dlatego cenię sobie jego postać.

Inaczej jest w przypadku Gordona Freemana. Bezpłciowego wydawać by się mogło wirtualnego człowieka, nie wypowiadającego z siebie ani słowa. Jednak jego charakter budują nie tylko poczynania widoczne w grze, ale i rozmowy osób, z którymi ma on do czynienia podczas swej wędrówki. Nie każdemu udaje się to sensownie zaaranżować, ale scenarzyści z Valve odwalili w tej kwestii kawał dobrej roboty. W przeciwieństwie do tych z Cryteku.

Duke Nukem jest zaś dla wielu z nas przerysowany, ale i taki miał być w istocie. Ja tam jego prostacki humor lubię, ponieważ dziś ciężko jest o drugiego takiego bohatera. Zresztą i wtedy nie było łatwo. Książę był, jest i będzie ikoną gamingu, nawet jeśli ostatnia odsłona serii nie przypadła ludziom do gustu.

Zupełnie niczym Lara Croft. Tyle, że akurat w jej przypadku ciężko mówić o fenomenie. Gdyby nie obłe (ostrosłupowe?) kształty i przynależność do płci pięknej, mało kto pamiętałby o bohaterze-archeologu. Niemniej jednak czymś sobie zasłynęła. Prawdopodobnie tym, że była pierwszą kobietą w świecie elektronicznej rozrywki, która odniosła sukces także poza światem gier. Ja osobiście cenię sobie jej spokój, inteligencję, pewność siebie oraz niesamowitą sprawność fizyczną.

Jednak pojawiają się i tacy, którzy są zwyczajnie przereklamowani. Świetnym przykładem jest tutaj Simon "Ghost" Riley należący do Task Force 141 i pochodzący z gry Call of Duty: Modern Warfare 2. Gdyby nie jego charakterystyczna kominiarka z czaszką, to nikt nie zwróciłby na niego nawet najmniejszej uwagi. Jest tak samo bezpłciowy i pozbawiony charakteru jak reszta (z paroma wyjątkami rzecz jasna) postaciami z tej serii. Niemniej jednak wielu graczy uważa go za jednego z najciekawszych bohaterów drugoplanowych.

Niemal identycznie jest z marką Halo oraz Master Chiefem. Postać charakteryzuje się tylko i wyłącznie kombinezonem. Niczym innym. Ktoś może powiedzieć: w czym lepszy od Master Chiefa jest Gordon Freeman? Odpowiedź jest niezwykle prosta. Ta druga postać, pomimo swego milczenia jest postacią z krwi i kości, którą budują wydarzenia i rozmowy z pozostałymi uczestnikami gry. Tego samego o bohaterze z Halo nie da się w żadnym wypadku powiedzieć. Dlatego też moja opinia jest taka, a nie inna.

Marcus Fenix również jest lubiany, mimo iż głębi jako takiej w ogóle nie posiada. Swoją drogą też go lubię. Głównie ze względu na jego komentarze, które uważam za zabawne. Generalnie temat o tym, czy postaci są słusznie chwalone, czy też nie wcale nie jest taki łatwy jak mogłoby się początkowo wydawać. Ja tworząc niniejszy wpis przedstawiłem swój pogląd. Teraz zaś czekam na wasze zdanie.

Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
24 maja 2013 - 16:16