RPG nie należy do gatunków zapomnianych w grach wideo. Wręcz przeciwnie! Elementy charakterystyczne dla takich produkcji pchane są teraz w praktycznie każdy nowy tytuł. W każdej szanującej się premierze sortu AAA, możemy dostrzec jakieś elementy craftingu czy rozwoju postaci. Tego typu mechaniki stały się od niedawna dla graczy normą. A mówiąc od niedawna, mam tu na myśli od momentu, gdy gry z otwartą strukturą świata zawładnęły rynkiem. W gąszczu takich tworów zaginęły gdzieś prawdziwe RPG, wierne regułom panującym przy stołach, na których leżą podręczniki do systemu Dungeons & Dragons. Nostalgicznie spoglądam w przeszłość i widzę takie marki jak Baldur's Gate czy Icewind Dale, które zostały kompletnie zapomniane przez branżę.
MUD, czyli Multi-User Dungeon to gatunek gier, który dał podwaliny pod jedną z ważnych gałęzi sieciowej rozrywki: MMORPG. Ludzie spotykali się w wirtualnych światach wcześniej, niż wielu mogłoby sądzić. Jednak zanim pojawił się ten dziwny twór jedną nogą stojący w klasycznych grach fabularnych, a drugą w świecie komputerów musimy cofnąć się w czasie do początków cyfrowej rozrywki.
Do dzisiaj dobrze pamiętam moment kiedy po raz pierwszy zobaczyłem intro Resident Evil. Była to zarazem jedna z najgłupszych jak i najwspanialszych rzeczy jakie dane było mi obejrzeć na ekranie mojego komunijnego telewizora. Sama gra okazała się czymś jeszcze lepszym i przyczyniła się do mojej fascynacji konsolowymi straszakami. Niestety pozostały mi jedynie wspomnienia bo gry tego typu należą do przeszłości. Dlatego korzystając z okazji jaką jest temat tego tygodnia, postanowiłem dorzucić swoje trzy grosze na temat jednego z moich ulubionych gatunków gier wideo.
Gry komputerowe nieustannie ewoluują. Jeden wyjątkowo udany mechanizm rozgrywki zostaje ochoczo kopiowany przez innych twórców, z czasem stając się powszechnym standardem. Apteczki odnawiające punkty życia zostały wyparte przez samoregenerujące się zdrowie. System chowania za osłonami przez jakiś czas był punktem obowiązkowym niemal każdej gry akcji z kamerą osadzoną za plecami bohatera. Za sprawą postępu rodzą się zupełnie nowe gatunki i podgatunki gier. Jednakże, ma to swoją cenę. Wiele starych rodzajów gier wideo nie potrafi dostosować się do zmian. Albo wręcz przeciwnie, ulegają one tak dużej ewolucji, że przestają przypominać to, czym pierwotnie były. Tak jak na przykład szalenie popularne w erze salonów gier chodzone bijatyki, zwane również beat’em upami lub rzadziej brawlerami.
Temat Tygodnia jest nowym cyklem felietonów, w którym pojawiać się będą wpisy autorów nawiązujących do wybranej w drodze głosowania tematyki. Każdy z nas podejmuje zagadnienie w inny sposób, ukazując tym samym różnorodność spojrzenia na dany temat. W tym tygodniu zdecydowaliśmy się poruszyć kwestię "Znanego wykonawcy, którego tylko jednej płyty słucham".
Odkąd pamiętam, zawsze lubiłem słuchać rocka. Polskiego czy zagranicznego. Z kolei żadnych odłamów metalu wówczas nie preferowałem, bo uważałem je za zbyt mocne. Zbyt ciężkie. Jednak nadszedł czas gdy takie kawałki zaczęły mnie rajcować, a było to gdzieś pod koniec podstawówki. Przygodę z metalem zaczynało się od Iron Maiden, Black Sabbath, Metallicy, poprzez System of a Down itd. Pewnego dnia w moje ręce wpadł album zespołu koRn zatytułowany Untouchables. I prawdę mówiąc... na tym moja większa przygoda z tym zespołem zakończyła się.
Mam wybiórczy stosunek do Wielkiej Czwórki Thrash Metalu, składającej się z tak legendarnych formacji jak Metallica, Anthrax, Slayer i Megadeth; za „Metę” dałbym się pokroić, Anthrax wspominam głównie dzięki fantastycznemu koncertowi, jaki dali na Woodstocku, na Slayera muszę mieć dzień, a w moim odtwarzaczu zapętliła się tylko jedna płyta zespołu Dave’a Mustaine’a. Tworząc wcześniej delikatne tło, cobyście mieli pojęcie, z jakim zespołem się mierzymy, opowiem Wam dzisiaj dlaczego żaden inny krążek poza „Peace Sells... But Who’s Buying” z dyskografii Megadeth, mnie nie przekonał.
Gdy fsm rzucił temat „Znany wykonawca, którego tylko jednej płyty słucham” od razu wiedziałem o czym napisać – o Nirvanie i jej wybitnym krążku MTV Unplugged in New York. Niestety taki tekst jakiś czas temu już popełniłem, więc bez sensu byłoby to powielać. Moim następnym strzałem był tekst o… U2. Płyta Zooropa jest dla mnie ich szczytowym osiągnięciem, reszty (chociaż mam w domu kolekcjonerkę Achtung Baby) nie mogę po prostu strawić. Wciąż nie miałem takiego zespołu, a termin oddania tekstu zbliżał się nieubłaganie. W końcu wymyśliłem. Oto Daft Punk i ich Random Access Memories.
Tematy tygodnia do tej pory zahaczały głównie o motyw gier, czas więc na zmianę. Padło hasło - a czy Wy też macie jakiegoś wykonawcę lub zespół, którego tylko jeden album jest dobry i słuchalny? Okazało się, że macie. Więc przez najbliższy tydzień codziennie będziecie dostawali od nas po jednym tekście poruszającym ten właśnie temat. W moim przypadku tą jedyną płytą pewnego znanego zespołu, której lubię słuchać w całości, totalnie ignorując wszystkie inne, jest Pop grupy U2. Zacny kawał muzyki, powiadam.
Temat Tygodnia jest nowym cyklem felietonów, w którym pojawiać się będą wpisy autorów nawiązujących do wybranej w drodze głosowania tematyki. Każdy z nas podejmuje zagadnienie w inny sposób, ukazując tym samym różnorodność spojrzenia na dany temat. W tym tygodniu zdecydowaliśmy się poruszyć kwestię "Gier, których się wstydzimy".
Gry są różne, a świat elektronicznej rozrywki rozbudowany i wszechstronny. Możemy zatem liczyć na rozmaite gatunki, inne podejście do oprawy wizualnej, czy nawet na zróżnicowany poziom danej pozycji. Począwszy od najgłośniejszych hitów, a na kaszankach skończywszy. I właśnie na te ostatne chciałbym poświęcić dzisiejszy tekst.
Przyszło nam żyć w takich czasach, że każda większa firma produkująca gry, mówiąc o tym jak bardzo tworzy je z pasji, krzyżuje gdzieś tam za plecami palce i szyderczo śmieje się pod nosem. To nic odkrywczego, kiedy powiem o tym jak to branża ta z rozrywki, przerodziła się w fabrykę pieniędzy. Są oczywiście wyjątki od reguły, ale one mnie w tym wypadku nie interesują. Chodzi mi o producentów, którzy są tak nie fair względem graczy i tak bardzo kochają pieniądz, że powinni się tego wstydzić.