Gry do których się wraca - DrSlaughter - 24 kwietnia 2015

Gry, do których się wraca

W bibliotece Steam czekają na mnie setki nieukończonych gier. Niekończące się okazje, bundle i premiery jeszcze tę liczbę zwiększają, a ja tymczasem po raz kolejny instaluję tytuł, który przeszedłem już kilka razy. I nie ma znaczenia, że jestem właśnie w trakcie przechodzenia nowego hitu AAA, nagle nachodzi mnie chęć aby po raz dwudziesty zagrać w tego nieśmiertelnego starocia, albo indyka, w którym z rozgrywki leją się hektolitry miodu. Podzielę się więc swoją listą tytułów, które co jakiś po prostu muszę zainstalować ponownie i zatopić się w nich na kilka długich godzin.

Kolejność losowa

The Longest Journey

Niekiedy, jak w przypadku TLJ, gra jest jak dobry film lub książka, które moglibyśmy przeżywać w nieskończoność. A w Najdłuższej Podróży jest co przeżywać. Genialny, niezapomniany świat, wyraziste postacie, trzymająca w napięciu fabuła... w tej grze wszystko jest wprost idealne. Do światów Stark i Arkadii wracam regularnie i za każdym razem jest to niezwykłe doświadczenie. To dla mnie bezsprzecznie najlepsza gra point n’ click kiedykolwiek stworzona i jedna z najlepszych historii kiedykolwiek opowiedzianych, w jednym z najbardziej niesamowitych światów stworzonych na potrzeby gry komputerowej. Obowiązkowa pozycja dla każdego gracza, w to po prostu trzeba zagrać.

Dungeon Keeper

Legendarne studio Bullfrog słynie z wielu wyjątkowych tytułów, jednak to właśnie dwuczęściowa seria Dungeon Keeper jest tą, do której wracać się będzie regularnie, kiedy już raz się w nią zagrało. Ujmujący jest nie tylko sam pomysł odwrócenia stron i umieszczenie gracza na miejscu złego władcy, zamiast  bohatera bez skazy, ale także samo wykonanie. Kierowanie naszym złowieszczym lochem jest po prostu niezwykle przyjemne i satysfakcjonujące. Gra po latach wciąż trzyma się świetnie, a czarny humor ciągle śmieszy. Osobiście zawsze skłaniałem się bardziej w stronę pierwszej części, jednak obie odsłony zapewniają godziny świetnej zabawy. Potrzeba regularnego wracania do tej gry wiąże się też po części z brakiem pełnoprawnej kontynuacji. Wiele gier próbowało wielokrotnie powtórzyć sukces Dungeon Keepera, ale wciąż nie dorównały one jakości tej kultowej produkcji. Ta sytuacja może się zmienić za sprawą wydanego niedawno War for the Overworld, jednak jej twórcy wciąż muszą spędzić przy niej sporo czasu, aby osiągnąć poziom godny dzieła studia Bullfrog.

Little Big Adventure

Swoje odczucia do tej gry opisałem już wcześniej, jednak niewłaściwym byłoby, gdybym jej tu nie umieścił. To produkcja jedyna w swoim rodzaju, w której po prostu chce się być. Czy to dla nieszablonowego świata, czy dla fenomenalnej muzyki i unikalnego klimatu. Obie części to gry dalece wyprzedzające swoje czasy i szalenie fascynujące w swojej wyjątkowości. Nawet po wielokrotnym ich ukończeniu chce się do nich wracać, nie tylko żeby przeżyć je jeszcze raz, ale żeby odkrywać wszystko co mają do zaoferowania. Czas także był dla nich wyjątkowo łaskawy i nawet po prawie dwudziestu latach w LBA wciąż gra się fantastycznie.

XCOM: Enemy Unkown

Miłośnicy strategii turowych nie mają wielkiego wyboru, jeśli chodzi o ten gatunek. Nie licząc małych tytułów niezależnych, wyboru nie ma praktycznie żadnego. Kiedy kilka lat temu zaczęły pojawiać się wieści, że powrót do serii X-COM wyjdzie w postaci gry FPP, można było pomyśleć, że nigdy już nie zobaczymy nowoczesnej strategii turowej. Tym większa musiała być radość fanów marki, kiedy okazało się, że planowana jest także odsłona serii w klasycznej formie. I wyszła ona wyśmienicie – studio Firaxis włożyło mnóstwo pracy i serca, aby zapewnić doświadczenie, na które zasługują fani oryginału. XCOM: Enemy Unkown to świetna, dopracowana gra, z obecnym syndromem „jeszcze jednej misji”, oraz emocjami towarzyszącymi utracie żołnierzy. Dodatek Enemy Within nadaje grze jeszcze więcej smaku i sposobów zdobywania przewagi na polu bitwy. I chociaż nowy XCOM jest grą dość uproszczoną w stosunku do oryginału, granie w niego to nadal czysta przyjemność, do której wciąż chce się wracać, nawet po kilkudziesięciu godzinach gry.

Mount & Blade

Najlepszy dowód na to, że gra nie potrzebuje wielkiego budżetu, nowoczesnej grafiki czy wielowątkowej fabuły, aby odnieść sukces. Seria Mount & Blade wrzuca graczy do średniowiecznej krainy i daje im wolną rękę. Do tego dochodzi nieskomplikowany ale efektowny system walki i więcej do szczęścia nie potrzeba. Wylewająca się z tej gry miodność jest nie do opisania, a stopniowe wnoszenie naszego awanturnika po szczeblach wojennej kariery i podbijanie kolejnych królestw to zajęcie niesamowicie satysfakcjonujące. Nie ma drugiej takiej gry, gdzie możemy szarżować przez pole bitwy na wojennym rumaku i ścinać zastępy wrogów jak zboże. Do tego przy każdym podejściu możemy obierać zupełnie odmienną ścieżkę i dochodzić do władzy na różne sposoby. Gdy wrzucimy do tego jeszcze ogromny potencjał na mody, otrzymujemy średniowieczny sandbox w najlepszej formie i grę, o której po prostu nie da się zapomnieć.

Portal

Pierwszego Portala przeszedłem ponad dziesięć razy. To nie tylko jedna z bardziej oryginalnych i świetnie opowiedzianych historii, ale także cudowna gra pod względem samej mechaniki. Zabawa portalami to coś, co nie nudzi się nigdy, poziomy zaprojektowano fantastycznie, a tekstów GLaDOS można słuchać w nieskończoność. Druga część wniosła to wszystko na jeszcze wyższy poziom, a dodanie trybu kooperacji pozwoliło na doświadczenie gry w jeszcze ciekawszej formie. Jednak pierwsza część wciąż pozostaje pozycją obowiązkową dla każdego gracza i jednym z najlepszych przykładów, jak powinno wyglądać growe dzieło sztuki.

Fallout

Jeśli miałbym wskazać idealne komputerowe RPG, bez chwili wahania wybrałbym właśnie Fallouta. Post-apo to nurt, który idealnie sprawdza się w grach, a ten tytuł jest modelowym przykładem, jak powinna wyglądać produkcja osadzona na nuklearnym pustkowiu. Jest w nim wszystko – nieliniowość, turowy system walki, swoboda, doskonale napisane dialogi i wciągający świat, a całość została doprawiona świetnym poczuciem humoru. Niemożliwym jest odkryć wszystkie jej sekrety przy pierwszym podejściu, więc nie tylko chce się do niej wracać, ale i powinno się to robić. Możnaby poświęcić oddzielny artykuł opisywaniu jak satysfakcjonująca jest walka z przeciwnikami, ile przyjemności sprawia swoboda i możliwość wykonywania zadań na różne sposoby, oraz jak bardzo gracz czuje się tutaj częścią świata, dzięki dialogom pozwalającym na sensowne odgrywanie roli. Nie ma absolutnie żadnych szans, żeby po przejściu tej gry, nie mieć chociaż odrobiny chęci, aby ukończyć ją ponownie.

To koniec mojej małej listy. Każdy z Was z pewnością ma teraz w głowie różne inne tytuły, które także pasowałyby do zestawienia, jak na przykład Minecraft lub Deus Ex. Jednak to do powyższych gier najczęściej powracam i nawet pisząc teraz o nich znowu nachodzi mnie chęć, aby kolejny raz pozwiedzać Calradię, albo pobawić się trochę portalami. Starałem się też nie umieszczać tutaj gier nastawionych na rozgrywkę sieciową, jak World of Warcraft, czy Left 4 Dead z oczywistych – mam nadzieję – przyczyn.

DrSlaughter
24 kwietnia 2015 - 14:20