Granie offline jest passé? - Trochę o przyszłości singleplayer.
Historia kontrowersyjnych gier – część VI
"Do zobaczenia na plaży Omaha" - Gra Medal of Honor: Allied Assault ma już 13 lat
Delta Force - powstanie i początki najsłynniejszego oddziału AT na świecie
Medal of Honor - recenzja porównawcza restartu serii. Część 2/2
Kulisy powstania Medal of Honor w recenzji porównawczej restartu serii. Część 1/2
Jeden z tekstów DMa zainspirował mnie do napisania paru słów na temat tego, czy gry singleplayer szykują się na swoją śmierć?
DM jest jednym z autorów gameplay.pl, jednak czasem zdarza mu się także napisać coś do publicystyki Gry-Online.pl. Odnoszę się do jego tekstu pt. Jeszcze fabuła nie umarła – chcemy singla czy battle royale?.
Wydawać by się mogło, że gry komputerowe od zawsze wzbudzały kontrowersje – czy to brutalnością, czy też samym faktem swojego istnienia i tego, że ktoś śmiał spędzać długie godziny przed komputerem miast rozłożyć się jak człowiek na kanapie z piwkiem w jednej i pilotem od telewizora w drugiej dłoni. Wszystko jednak ma swój początek, nie inaczej było z kontrowersyjnością gier komputerowych, której historię pomagam wam zgłębić w serii artykułów. Przemierzyliśmy już niemal całą historię tej branży, od wypełnionych prostymi automatami salonów gier, po czasy, które większość z nas już doskonale pamięta. Pozostało nam już tylko kilka ostatnich lat.
Omaha Beach: Charlie Sector 0635 HRS
Silnik łodzi Higginsa terkocze monotonnie, w tle słychać dźwięk rozbryzgujących się o kadłub fal, co jakiś czas rozlega się eksplozja pocisku. Odzywa się głos dowódcy: „Do zobaczenia na plaży!”. Gwizdek, zgrzyt rampy… i otwierają się „wrota do piekła”! Choć misja zdobywania plaży Omaha podczas D-Day jest dopiero dziesiątym etapem gry Medal of Honor: Allied Assault, to wszyscy najbardziej pamiętamy właśnie ten fragment. To głównie dzięki niemu gra stała się kultowa i wyznaczyła fundamenty pod zupełnie nowy rodzaj gier FPS - pełen filmowości, skryptów, towarzystwa wirtualnych kompanów. 22 stycznia mija dokładnie trzynaście lat od rynkowego debiutu jednej z najważniejszych strzelanin FPP w historii wirtualnej rozrywki, której znaczenie i wpływ na inne tytuły porównywalny może być jedynie z Doomem.
1st Special Forces Operational Detachment-Delta (1st SFOD-D). Do legendy przeszła „tajność” tej jednostki - stwierdzenie, że „Delta nie istnieje”. Dziś nie jest żadną tajemnicą, że wojska lądowe USA dysponują świetnie wyszkolonym i wyposażonym oddziałem antyterrorystycznym, którego głównym zadaniem jest ratowanie zakładników w każdym miejscu na świecie. Delta, CAG (Combat Application Group), SMU (Special Mission Unit), a ostatnio ACE (Army Compartmented Elements) - jakiej nazwy by nie użyć - jednostka istnieje i czasem mówi się o niej w mediach. Tajne pozostają misje, w których bierze udział, operatorzy, nowoczesne wyposażenie, budżet. Jak powstała Delta? Jak wyglądało szkolenie jednych z najlepszych żołnierzy na świecie?
Część druga tekstu o Medal of Honor, porównująca obydwa tytuły plus parę rozważań o przyszłości serii. Prezentowana obok ocena dotyczy Medal of Honor: Warfighter. W poprzednim wpisie ocena odnosiła się do Medal of Honor 2010.
Link do części pierwszej - KLIK.
O nowym Medal of Honor napisałem już prawie wszystko - oprócz recenzji. Tych było jednak już kilka, dlatego ta będzie recenzją porównawczą obydwu części "współczesnego" MoHa, wraz z ciekawostkami na temat powstania tej jednej z najbardziej znanych serii. Czy ustanowiona na początku przez Stevena Spielberga koncepcja gier "Medal of Honor" nie jest już atrakcyjna dla współczesnego gracza? Jakim cudem udało się Electronic Arts pogrzebać tak silną markę jednym tytułem? (Widoczna ocena dotyczy Medal of Honor 2010. W drugiej części ocena cyferkowa odnosić się będzie do Medal of Honor: Warfighter).
Analizowaliśmy już korzenie kapitana Price'a z Call of Duty (KLIK)- posiadacza najokazalszych wąsów, teraz czas na właściciela najokazalszej brody. Choć odegrał bardzo małą, drugoplanową rolę w grze, a trochę większą dopiero w drugiej części - to właśnie z nim najbardziej kojarzymy pierwsze podejście EA do współczesnej wojny - w Medal of Honor. Maszyna promocyjna zadziałała nad wyraz sprawnie. Czy za postacią ikonicznego brodacza - Dusty'ego - również kryje się autentyczna osoba?
Do gier podchodzę zazwyczaj z optymizmem i w każdej, choćby zmieszanej z błotem, produkcji staram się dostrzec coś pozytywnego. Nie inaczej jest i tym razem - w Medal of Honor: Warfighter potrafiłem doszukać się czegoś, co jest niezłe i czego potencjał niestety został przez dewelopera zmarnowany. Zmarnowany na tyle, że w nowego Medala... nie chce się grać. Skąd więc tak wysoka ocena? Dowiecie się tego z dalszej części recenzji.
EA Polska opublikowało materiał poświęcony Operacji Warfighter, która miała miejsce pod koniec września. Przypomnę, że chodziło o wspólną akcję cywili (szczęściarzy wytypowanych w konkursach przeprowadzanych na różnych serwisach) i operatorów jednostki GROM. Materiał jest oczywiście zmontowany i zapewne wszystko nie odbywało się aż tak dynamicznie, ale trzeba przyznać, że jak na event zorganizowany z okazji premiery gry wideo to była to dość efektowna akcja. Zresztą przekonajcie się sami:
I jak? Moim zdaniem bardzo fajny montaż, a cały filmik o wiele bardziej rozbudza ducha walki niż ostatni klip Linkin Park.
Podczas czytania reklamy nowej odsłony Medal of Honor zawsze słyszę początek pewnej częstotliwości, która oddaje hołd starym dobrym czasom pornografii... .