Czego szukamy w kinie? Śmiech i łzy, czyli „Nietykalni” i inne filmowe olśnienia
Queenie. Matka chrzestna Harlemu – Zbyt krótka historia życia Stephanie St. Clair
Pinokio - Klasyka w krzywym zwierciadle
Zamek Zwierzęcy - Folwark Orwella w komiksowej oprawie
Zagubione Psy - Narodziny Geniuszu
Miotacz Śmierci - Z wielką mocą nic nie musi się wiązać
Al Capone, Pablo Escobar czy Jesse James wyryli swoje imiona w historii wielkimi literami. Opowieści o nich od lat inspirują rzesze twórców. O Stephanie St. Clair, afroamerykańskiej cesarzowej półświatka, słyszy się znacznie rzadziej. Trudno powiedzieć dlaczego. Jej historię uznać można za wyjątkową interpretację amerykańskiego snu. Żyła w czasach kulturowego przełomu. Bogactwo zaś zawdzięczała naprawdę niezłym numerom...
Ten Pinokio nie jest z drewna, a z metalu. Nos mu się nie wydłuża, bo nie mówi. Dżepetto kocha swojego "syna" - dzięki niemu zarobić może miliony na kontrakcie z wojskiem. Tymczasem karaluch Jiminy zamieszkał w głowie robotycznego chłopca i wygląda na to, że urządził tam sobie ciepły kącik.
Wszystko zaczyna się od jajka. Jajka zniesionego przez kurę, która nie przyznała się do swojego czynu. Za tę zbrodnię została skazana na śmierć. Śmierć przez zagryzienie. Nie wszyscy gotowi są bezczynnie patrzeć na kolejne akty bezmyślnego okrucieństwa. Tak rodzi się myśl o rewolucji, pierwszy krok na niepewnej drodze ku wolności.
Zwalisty żywiciel rodziny robi wszystko, by zapewnić jej byt. Niestety, mimo najszczerszych chęci, los odbiera mu wszystko o co walczył. Poniżony i zniszczony myśli o zemście, ale szansa na nią nie jest wcale oczywista.
Gdy tylko młody Andy wypala swojego pierwszego papierosa ogarniają go torsje oraz... zyskuje nadludzką siłę. Jakby tego było mało odkrywa, że ojciec pozostawił mu pistolet, którym może wymazać czyjeś istnienie. Co strachliwy, aspołeczny cherlak zrobi z taką mocą?
Gdy ojciec dwójki dzieci zostaje zastrzelony w świetle dnia, nikt nie wychodzi z domu. W baskijskim miasteczku lepiej nie narażać się ETA – organizacji, która pod sztandarem walki o wolność dopuszcza się zamachów i morderstw. Po latach Bittori wraca do rodzinnej mieściny by poznać prawdę o śmierci męża.
Dostaliście list od swojej matki. Taki niemalże z zaświatów, wszak właśnie odbył się jej pogrzeb. Okazuje się, że musicie zaopiekować się starym hotelem gdzieś w górach stanu Montana i przygotować go do sprzedaży. "Weź tyle, ile potrzebujesz, a resztę oddaj rodzinie tej biednej dziewczyny. Tego chciałby Twój ojciec." Mniej-więcej taki jest bezpośredni komunikat wynikający z listu. Wsiadacie więc do samochodu i jedziecie.
Bardzo lubię "gry w chodzenie" - te wszystkie nieskomplikowane eksploracyjne przygody, często zawierające bardzo silny element nadprzyrodzony, albo będące po prostu solidnymi horrorami. The Suicide of Rachel Foster to właśnie tego typu gra, wypadkowa Firewatch, Lśnienia i dowolnego filmowego dramatu psychologicznego o stracie. Dobra gra. Tylko piekielnie krótka, jak ta recenzja.
Gdy młody książe wraca na rodzinne włości sytuacja staje się napięta. Niespodziewane sukcesy przysporzyły mu popularności. Zbyt dużej, by jego ojciec mógł pozostać na nią obojętnym. Gdy konfrontacja zdaje się nieunikniona, pojawia się trzeci gracz. To wojownik niebywale wprawny w politycznej grze.
Wojna pozbawiła Jun wszystkiego. Przyjaciół, nadzieji, chęci do życia. Ucieka w psychotropy, a każdy człowiek wydaje się jej wrogi. Na życzliwość, współczucie i troskę reaguje agresją. Mimo tego, niestrudzone słońce wciąż ogrzewa zimne mury miasta. Może nie wszystko stracone?
Starość nie radość, młodość nie wieczność. God Country przypomina o tym od pierwszych kadrów. Widzimy w nich człowieka pełnego złości i goryczy. Człowieka, któremu Alzheimer odebrał wspomnienia i sens życia. A gdyby tak z nieba spadł magiczny miecz? Gdyby tak dało się chwycić jego rękojeść niczym ostatnią deskę ratunku i odzyskać wolę walki?