Zamek Zwierzęcy - Folwark Orwella w komiksowej oprawie

Wszystko zaczyna się od jajka. Jajka zniesionego przez kurę, która nie przyznała się do swojego czynu. Za tę zbrodnię została skazana na śmierć. Śmierć przez zagryzienie. Nie wszyscy gotowi są bezczynnie patrzeć na kolejne akty bezmyślnego okrucieństwa. Tak rodzi się myśl o rewolucji, pierwszy krok na niepewnej drodze ku wolności.

Komiks pisze jeden z największych wśród współczesnych francuskojęzycznych scenarzystów. Xavier Dorison dał się już poznać poprzez takie serie jak "Trzeci Testament", "Long John Silver" niedawno recenzowana tu "Aristophania" czy zachwycający "Undertaker".

Za rysunki odpowiada nieznany jeszcze polskiemu czytelnikowi Felix Delep. Jego kadry są dynamiczne, przejrzyste i nasycone wyrazistymi ekspresjami. Momentami trochę brakowało mi większych kadrów, na których autor mógłby pokazać pełnię swoich możliwości, ale to detal. W ogólnym rozrachunku jest więcej niż dobrze.

W fabule trudno dopatrywać się oryginalności. Odniesienia do "Folwarku Zwierzęcego" znajdziemy nie tylko w tytule, konwencji, ale i samym wstępie, gdzie autor bezpośrednio odwołuje się do wybitnego dzieła Orwella. Posiada jednak cechy będące istotnymi wyróżnikami. Przede wszystkim w sylwetkach bohaterów: matki - kotki, królika - prostytutki czy szczura - rewolucjonisty, inspirowanego sylwetką Mahatmy Gandhiego.

"Zamek Zwierzęcy" to pięknie zilustrowany manifest antytotalitarny. Przypomina nieco "V jak Vandetta". Podobnie jak słynne dzieło Moore'a bywa błyskotliwy i niesie ważne przesłanie. Mimo wszystko dziwi mnie, że Dorison postawił na tak wyraźne zbliżenie do dzieła Orwella. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że zmiana konwencji np. na fantastyczną pozwoliłaby stworzyć dzieło nieco mniej odtwórcze, a co za tym idzie bardziej pociągające.

Józek Śliwiński