W ostatni weekend do Polski trafiła kolejna duża impreza e-sportowa, czyli finały europejskiej ligi League of Legends. Nie było to może wydarzenie dorównujące skalą IEM Katowice, ale emocji również nie brakowało.
W krakowskiej Tauron Arenie rozegrano pojedynki o 3 oraz 1 miejsce, które decydowały o tym, jakie drużyny pojadą na jesienne Mistrzostwa Świata w Stanach Zjednoczonych. Podczas sobotniego meczu mogliśmy oglądać zespoły Unicorns of Love i H2K, a w finale walczyły ze sobą G2 oraz Splyce. W odróżnieniu jednak od turnieju w Katowicach, impreza ta skierowana była przede wszystkim do osób na bieżąco śledzących wydarzenia na esportowej scenie LoLa. Wstęp na mecze był płatny (każdy dzień wymagał osobnego biletu za 50zł), a komentarz i cała impreza prowadzone były wyłącznie w języku angielskim. Organizatorzy przygotowali co prawda kilka pobocznych wydarzeń, takich jak pokaz cosplayu czy spotkanie z gwiazdami polskiego internetu, ale działo się to wszystko poza główną sceną, na której królowały wyłącznie e-sportowe rozgrywki. Jeżeli ktoś oczekiwał growej imprezy dla całej rodziny, to był raczej mocno zawiedziony.
Finały odbywały się na stadionie Sangam Stadium, który w roku 2002 gościł uczestników Piłkarskich Mistrzostw Świata. Mogący pomieścić blisko 70 tysięcy widzów, zgromadził około 40 tysięcy sympatyków LoLa. Aranżacja całego finału, wybiegała dużo dalej niż poprzednie tego typu eventy. E-sport z transmisji kamerą internetową, prowadzoną przez dwóch niemedialnych nerdów, w czarnych t-shirtach na tle byle jakiej płachty powieszonej w tle; przerodził się w telewizyjne studia, wywiady, tłumy fanów na profesjonalnie przygotowanej scenie i pulę nagród, która zawróciła w głowie nawet osobom niezainteresowanym w temacie.
E-sport to z pewnością drażliwy temat. Dla fanatyków „prawdziwego” sportu, gdzie liczą się tylko i wyłącznie litry wydzielonego potu na sekundę, taki twór nie ma nawet prawa istnieć. Że co, siedzenie przed komputerem określasz mianem sportu? Owszem, zdarzy mi się, i wcale nie czuję się przez to gorszy.
Korea zdominowała tegoroczne mistrzostwa gry League of Legends. SK Telecom T1 wygrało z chińskim Royal Club 3:0. Przez większość meczy Koreańczycy gromili przeciwnika, także ciężko wątpić w ich zwycięstwo. Teraz, kiedy finały mamy już za sobą, możemy wreszcie z chłodniejszym okiem pogadać o całym turnieju. Cały artykuł będzie mocno subiektywny. Nie będę ukrywał, że event nie był jakoś specjalnie powalający i brakowało mu rozmachu z poprzedniego roku. Czuję nawet lekki zawód.
Jesteśmy już w połowie drugiego tygodnia letniej kolejki League of Legends Championship Series, w Europie. Początek potyczek na Starym Kontynencie, miał miejsce na evencie Dreamhack w Szwecji. Spodziewano się tam spektakularnych batalii, pomiędzy tytanami, będącymi na tutejszej scenie e-sportowej od bardzo dawna. Nie uwierzycie jak bardzo wszyscy się zdziwili, kiedy triumfatorami okazali się ci, którzy do grona LCS dopiero dołączyli. Polski Meet Your Makers i Team ALTERNATE z nadwiślańskim akcentem po prostu zmietli konkurencję. Wreszcie mamy powód do dumy!
Riot Games przy okazji League Championship Series wpadł na genialny pomysł – stworzenie drużyn, w których skład wchodzą najlepsi gracze danych kontynentów globu ziemskiego. Europa, Ameryka Północna, Korea, Chiny i Azja Południowo-Wschodnia w starciu? Brzmi interesująco! Żeby było sprawiedliwie, postanowiono oddać możliwość głosowania społeczności League of Legends. Niestety dotyczyło ono tylko Europy i Ameryki (Azja rządzi się nieco innymi prawami) i trwało do wczoraj, czyli do 15 kwietnia 2013 roku. Zatem kto będzie reprezentował Stary i Nowy Kontynent?
League of Legends Championship Series to inicjatywa ze strony Riot Games, której celem jest wyłonienie najlepszych drużyn z różnych regionów globu. Następnie zmierzą się one w walce o tytuł mistrza Sezonu 3, puchar oraz sporą nagrodę pieniężną. Wszystko to wygląda jak oficjalna liga LoLa, w której walczą tylko najlepsi z Europy i Północnej Ameryki, bowiem tylko tam LCS występuje. Reszta świata ma swoje odpowiedniki, ale w nieco innej postaci. Niebawem będzie miał miejsce 8 tydzień tego przedsięwzięcia (niedługo finały, łiiiiiiii) i pomimo złych wyników niektórych drużyn, ja nadal mam swoich ulubieńców. Pozwólcie, że ich Wam przedstawię.
League of Legends Champioship Series - Święty Graal e-sportu. Pensje wypłacane graczom, regularne spotkania, rzesza profesjonalistów, dbająca o jakość transmisji. Słowem - magia. Problem w tym, że już w czwartym tygodniu z tą regularnością zaczyna się robić różnie.
Co do zasady rozgrywki europejskie miały się odbywać w soboty i niedziele, od godziny 18:00. W praktyce oczywiście zdarzały się opóźnienia, małe roszady, ale czuło się, że posady są niewzruszone. W tym tygodniu porządek został zupełnie zburzony, a kolejne tygodnie wcale nie rokują pod tym względem lepiej.
BarCrafty mają już sporą tradycję. Praktycznie w każdym większym mieście w Polsce odbyło się kilka z nich. Ku mojemu zaskoczeniu, nie spotkałem się z BarLoLami, gdzie kibice League of Legends mogliby się spotykać (no, jeden był w Warszawie przy okazji rozpoczęcia LCS).
Postanowiłem to zmienić – ruszyłem na rozmowy z właścicielem jednego ze szczecińskich barów i voila! Mamy BarLoLa w województwie zachodniopomorskim. Wszystkich czytelników ze Szczecina i okolic zapraszam więc na niedzielę, 3 marca. Gwarantowane leagueoflegendsowe emocje i świetne towarzystwo!
DragonBorns to najbardziej polska drużyna w League of Legends Championship Series Europe. Dwie najważniejsze i najbardziej spektakularne role - AD Carry i AP Carry - sprawują w tym teamie nasi rodacy - HosaN i Shushei. To im będziemy kibicować w tym sezonie.
Już dziś, o godzinie 18:00 rozpocznie się ich pierwszy mecz w League of Legends Championship Series. Czeka ich prestiż, sława i pieniądze czy porażka w walce z bardziej doświadczonym przeciwnikiem?