Heavy Rain. Głośny hit sprzed kilkunastu miesięcy, który narobił dużo szumu, zebrał wysokie noty, wywołał wiele dyskusji i stał się głównym źródłem najbardziej bezczelnych spojlerów na forach internetowych w historii gier. Mnie z kolei zabawa z produkcją Davida Cage’a naprowadziła na inne tory.
Oglądając Heavy Rain i przechodząc dla zabawy i z ciekawości niektóre sceny po kilka razy zauważyłem, że tytuł ten promuje bycie singlem. Innymi słowy, w czasach, gdy biały człowiek według statystyk wymiera, gra na PlayStation 3 pochwala wszystkie panny i kawalerów. Jednocześnie, jak tylko może, zniechęca do wchodzenia w rolę męża, żony lub ojca, matki.
Dla gracza, który pasjonuje się mitologią grecką, seria God of War musi być jedną z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek mogły spotkać rynek gier wideo. W końcu połączenie ulubionej tematyki z niespotykaną efektownością i porywającą grywalnością jest marzeniem chyba każdego użytkownika konsoli.
Zaczynam nowy cykl materiałów, w których będę wspominał tytuły, które poznałem lub widziałem, ale nigdy nie miałem okazji poświęcić im wystarczająco wiele czasu. Krótko mówiąc oddam hołd zaginionym w akcji, którzy przegrali z konkurencją, okolicznościami lub czasem. Na pierwszy ogień idzie Kurushi, znane też jako Intelligent Cube. Niby prosta gra logiczna, którą charakteryzowała oszczędna, acz niezwykle sugestywna oprawa audiowizualna.
Odwieczny konflikt "grywalność kontra grafika" trafił i pod strzechy mojego domu. Wszystko oczywiście przez nowe tytuły wydawane na konsole obecnej generacji, którym trochę daleko do zewsząd promowanego standardu „High Definition”. Szczególnie w multi.