Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet
Niewidzialny człowiek - recenzja filmu
Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"
Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona
Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee
Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2
Już od dawna nie dane mi było zagrać w jakąś porządną samochodówkę na PC. Ostatnim tytułem, który wywoływał wypieki na mojej twarzy był Need for Speed Underground 2. Rfactorów, Live for Speedów i GTRów nie liczę, bo to gry wymagające sporego zacięcia i cierpliwości (kasy również). Piszę tutaj o jakiejś zręcznościowej pozycji, którą odpala się i zakochuje się w niej już na ekranie ładowania.
Przez jakiś czas myślałem, że nowym motoryzacyjnym wymiataczem będzie Test Drive Unlimited 2, ale ktoś porwał się z motyką na Słońce i stworzył gniota z domieszką Simsów. A mi brakuje właśnie czegoś tak klimatycznego jak NFS U2. Brakuje przede wszystkim gry, w której sam fun przychodzi z jazdy bez specjalnego celu. Wsiadam, odpalam furę i jadę przed siebie kurząc wirtualne cygaro.
Konwersje gier mobilnych na PC to prawdziwa rzadkość. Jeżeli miałbym być na maksa szczery, to uważam, że twórcy Deus Ex: The Fall pokazali sporych rozmiarów cojones. Decydując się sprzedać posiadaczom sprzętu wartego kilka tysięcy złotych coś, co w zamiarze miało hulać wyłącznie na małych ekranach dotykowych, narażają się na sporą krytykę popartą w dużej mierze dość mocnymi argumentami. Bo trzeba postawić sprawę jasno, Deus Ex: The Fall w kategorii gier na PC to miernota. Mógłbym Upadek przyrównać do pilota serialu opartego na znakomitej marce kinowej. Pilota, który posiadając 10 razy mniejszy budżet i rozmach stara się przyciągnąć uwagę atmosferą oraz nawiązaniami do oryginału. Ale robi to nieporadnie i czasem na siłę.
The Fall jest prequelem Buntu Ludzkości, ale należy to określenie wziąć w gruby nawias, bo historia toczy się tutaj na innym kontynencie. Gracz wciela się w postać ex-żołnierza Bena Saxona, który został zwerbowany do grupy najemników kierowanej przez tajemniczego Namira, a następnie zdradzony podczas jednej z misji specjalnych. Życie naszego protagonisty jest zagrożone również z powodu wykrycia narkotykowego spisku, który dotyczy całej ludzkości. A żeby było jeszcze ciekawiej – uzależniona od środka Nu-poz partnerka Saxona pilnie potrzebuje leku, aby przeżyć. Łącząc te 3 wątki twórcy chcieli nadać postaci głównego bohatera odpowiedniej motywacji do działania. Problem w tym, że historia o takim rozmiarze musi nieść za sobą jeszcze wciągające wątki poboczne, przemyślane misje główne oraz ciekawych NPC. Wszystkich tych elementów w The Fall zdecydowanie brakuje.
Kompletnie nieznany reżyser i komiksowy wyjadacz na krześle producenta – to połączenie w przypadku 300: Początku Imperium było dla wielu zwiastunem porażki. Zack Snyder, zajęty pracą nad uniwersum Supermana, nie był w stanie zaoferować temu projektowi czegoś więcej niż swoje nazwisko na liście płac.
Mniejszy wpływ twórcy pierwszej części zadziałał jednak na autorów sequela (a także prequela) mobilizująco. W rezultacie powstał film akcji pełen sprzeczności. Złożony z wielu fundamentalnych wad obraz ogląda się nadzwyczaj przyjemnie.
Kiedy w październiku zeszłego roku doceniłem Grawitację słowami „Kto kocha kino efektowne, ten nie powinien zwlekać” nie sądziłem, że amerykańska akademia również podąży podobnym tropem i rozpieści Alfonso Cuarona 10 nominacjami, także w najważniejszych kategoriach. Jutro nad ranem przekonam się, czy mój osobisty faworyt zgarnie więcej niż 2 nagrody (umówmy się, że zdjęcia i efekty specjalne to czysta formalność).
Aby ukoić emocje postanowiłem podejść do wydarzeń w Kodak Theatre od trochę innej strony. I tak w mojej głowie zrodziło się 5 pytań, o których jeszcze kilka miesięcy temu nie pomyślałbym, że w ogóle będą aktualne.