Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet
Niewidzialny człowiek - recenzja filmu
Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"
Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona
Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee
Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2
Stworzyć udany reboot to rzecz niesłychanie trudna i raczej mało prawdopodobna we współczesnym Hollywood. A bardzo dobry sequel do udanego reboota można już traktować jako prawdziwy rarytas. Tak się jednak składa, że finansowym macherom z Los Angeles udało się wydać do kin produkt nie tylko trzymający poziom, ale również autonomiczny, wciąż świeży i dający zwykłą radość z oglądania. Ewolucja Planety Małp powinna bez problemu powalczyć o miano hitu tego lata.
Jeżeli komuś z Was podobała się Geneza (mi bardzo!) to na nową odsłonę serii powinien udać się jak najszybciej. Nowemu reżyserowi udało się bowiem zachować klimat i ducha poprzednika, co za tym idzie – Ewolucja jest obrazem bardzo mocno osadzonym w kategorii science-fiction, ale próbuje przy okazji ukazać uniwersum w sposób bardzo realistyczny, a przy tym nieprzesadzony. Temu zadaniu podołał wcześniej Rupert Wyatt, obronną ręką wyszedł również Matt Reeves, który powinien być przez Was znany z racji Cloverfielda (w Polsce wyświetlany jako „Projekt Monster”). Reeves na całe szczęście nie zakrztusił się dodatkowym milionami dolarów i starał się jak mógł, aby widowisko było treściwe, ale także pouczające.
Po wczorajszym zestawieniu najlepszych moim zdaniem zawodników Mistrzostw Świata w Brazylii czas na mniej przyjemny ranking. Poniżej znajdziecie 11 największych rozczarowań (personalnych!) turnieju.
Pod uwagę brałem nie tylko formę pozostawioną na murawach w Kraju Kawy, ale również aktualny status piłkarza (gwiazda/perspektywiczny młokos). Co najważniejsze, na liście nie zabrakło również nazwisk, które zaszły daleko (półfinały). Jak się okazuje – nie musi to być jakaś zaleta, bo im dłużej patrzy się na kogoś, kto gra beznadziejnie...no sami wiecie. Oczy krwawią i tak dalej.
Wszelkiego rodzaju rankingi, topy, listy „naj” mają to do siebie, że są maksymalnie subiektywne. Ta poniższa nie będzie wyjątkiem. Mimo, że finał mistrzostw świata dopiero w niedzielę, o swoją złotą jedenastkę turnieju zadbałem odpowiednio wcześniej. Dlaczego? Część z zawodników nie dotarła do obecnej fazy rozgrywek, mogą być natomiast bohaterami letniego okna transferowego. Jest to więc piłkarski misz-masz z okazjonalnymi rodzynkami, które wykorzystały swoje 5 minut.
Dodam, że znajdującego się na powyższym zdjęciu Neymara w tym zestawieniu nie ma ;) Do zbudowania dream teamu skorzystałem z żelaznej taktyki 4-4-2, na paru pozycjach wcisnąłem też zawodników, którzy nominalnie nie grają na danej pozycji. A skoro już mowa o złotej jedenastce z Brazylii, to chciałbym przy okazji zapowiedzieć kontr-artykuł o tytule „Bezbarwna jedenastka mistrzostw świata”, który pojawi się jutro.