Powrót do przyszłości to jeden z filmowych hitów lat 80-tych. Świetnie zrealizowany, z intrygującą fabułą, wartką akcją, zabawnymi bohaterami i super muzyką oglądał się doskonale. Szczególnie w PRL-owskich czasach, gdy wokół Fulko było szaro i ponuro, a najlepszą rozrywką było pójście do kina. Wasz ulubiony felietonista nie zapomni, jak zaraz po seansie postanowił zostać mistrzem deskorolki co najmniej tak dobrym, jak Marty McFly. Chęci czym prędzej przekuł w czyn na pożyczonym od kumpla sprzęcie (w sklepach deskorolek normalnie nie było). Po kilku tygodniach osiągnął poziom tak wysoki, że gdyby dalej treningi kontynuował, pewnie to on byłby dziś światową gwiazdą skateboardu, nie Tony Hawk. Niestety, właściciel deskorolki, chamidło jedne upomniał się o cztery kółka i wasz bard stracił szansę na piękną karierę. Stare to czasy... Za to dziś, jak tylko w telewizji emitują którąś z trzech części Powrotu do przeszłości, Fulko od razu zasiada przed telewizorem.
Czas na drugą porcję PRL-owskiej propagandy. W pierwszym odcinku Fulko pokazał wam plakaty hołubiące socjalizm i jego twórców, z przodującą rolą wielkiego Związku Radzieckiego. Zamieścił też arty szkalujące kapitalizm, deprecjonujące USA oraz ostrzegające przed szpiegami z Zachodu. Na końcu pośmialiście się z plakatów wychwalających dobrobyt w Polsce Ludowej i zagrzewających proletariat robotniczy do pracy. Jeśli wam, drodzy czytelnicy spodobało się to, co czytaliście i oglądaliście ostatnio, spodoba się i teraz. Bo Fulko ma garść nowych plakatów, a przy okazji powspomina z wami (lub waszymi rodzicami tudzież dziadkami, he he...) stare dobre czasy.
BHP to podstawa
Lata PRL kojarzą się głównie z zamordyzmem, pustymi półkami, słabymi zarobkami i łykiem Alpagi. Czyli jest generalnie źle, choć gdyby spytać o zdanie dzisiejszych emerytów, można byłoby się zdziwić. Ale skoro wasz mistrz pióra ma do emerytury jakieś 30 lat, a jak rząd Tuska się postara, to i więcej, nie ma sensu o tym martwić. O czym innym Fulko chce wspomnieć. Ostatnio natrafił bowiem na galerię starych komunistycznych plakatów. Zerknął na obrazki i... wiecie co, fajne to jest! Śmierdzi propagandą na kilometr, ale i ładnie wykonane, i z pomysłem, i z jajem. Oceńcie zresztą sami. I powspominajmy.
Wróg nie śpi…
Fulko wysłuchał dzisiaj kilka kawałów. Większość tragiczna, ale w jednym przypadku wasz mistrz pióra nawet się zaśmiał. Oto ten przypadek:
Hrabia zwraca się do lokaja:
- Janie, zasłałem łóżko.
- Ależ Panie Hrabio, to przecież to nie należy do Pana, ale moich obowiązków! Ale dziękuję.
- Płoszę.
Wczasy za granicą to nie tylko wypoczynek na plaży czy w górach. Gracz wszak musi mieć jakiś kontakt ze swym hobby. Fulko nie twierdzi, że trzeba od razu zabierać z sobą sprzęt i ciupać na okrągło. Odpoczynek palcom się należy. Można natomiast kupić sobie np. pismo o grach. Jeśli jest to pismo zagraniczne, np. chorwackie, to w ogóle zaczyna się robić ciekawie. Bo poczytać, to sobie człowiek specjalnie nie poczyta, ale obrazki poogląda, rankingi poprzegląda, oceny gier przeanalizuje itd. Jest co robić. I wasz ulubiony felietonista tak zrobił. Gdy był nad pięknym Adriatykiem, kupił sobie chorwacki periodyk pt. PC Play (jeden z bodaj dwóch-trzech dostępnych na tamtym rynku). Pamięta, że po dogłębnej "lekturze" zawartości pisma i dołączonego doń cedeka powiedział do siebie: jak to dobrze, że mieszkam w Polsce! Polskie gazety o grach są po prostu the best, a malkontenci, którzy twierdzą inaczej, to idioci. I to nie chodzi o to, że PC Play jest do dupy. Bo nie jest.
Seria LEGO powinna kojarzyć się wam z dynamicznymi zręcznościówkami, osadzonymi w znanych filmowych światach. Bohaterami byli już znani z kin Indy, Harry Potter, Batman i Jack Sparrow. No i rzecz jasna cały gwiazdozbiór Star Wars - najpopularniejsza hałastra w klockowym uniwersum. Filmowe pierwowzory się zmieniają, za to zawartość gier niekoniecznie. W każdej z nich znajdziecię kupę legoludków, lego-lokacji, lego-przedmiotów, lego-bonusów i innego lego-badziewia. Całość musowo okraszona wyśmienitym humorem. Fulko coś wam zdradzi - uwielbia tą serię! Faktem jednak jest, że kolejne odsłony niewiele różnią się od poprzedniczek. Począwszy od LEGO Star Wars III: The Clone Wars, miały nastąpić spore zmiany. I nastąpiły. Ale czy spore i czy na lepsze?
Nadeszły święta. Jak co roku będziemy jeść i pić do oporu. A jeśli tak, to wasz mistrz pióra ma dla was genialną propozycję: przepis na kurczaka w sosie a la Fulko. Czegoś równie pysznego jeszcze nie konsumowaliście. A więc ołówki w dłonie i do roboty:
- Starannie umytego kurczaka skropić sokiem z cytryny.
- Natrzeć mięso cynamonem, dodać goździki.
- Włożyć kurczaka do głębokiego szklanego naczynia, dodać 200 ml czerwonego wina, 200 ml białego wina, 100 ml ginu, 200 ml wódki Smirnoff, 100 ml białego rumu i obowiązkowo 150 ml tequili.
- Potrawy nie ma potrzeby poddawania obróbce cieplnej. Kurczaka wypierd...my, bo jest zbędny. Natomiast sam sos.... palce lizać!!!
Uwaga! Kurczak musi być martwy, bo inaczej bydle samo sos wypije.
Fulko życzy Wesołych Swiąt i Smacznego!
Kawał, który Fulko dziś usłyszał i przy którym szczerze się uśmiał. Niezbyt inteligentny, w sumie głupi, ale zabawny. Niby o małolacie, ale raczej nie dla dzieci.
Mały chłopiec spotyka rano w kuchni przy lodówce mężczyznę w slipkach. Niespecjalnie speszony postanawia pochwalić się znajomością angielskiego i pyta faceta:
O e-zinach mało kto dziś pamięta. Dlatego abyście mogli przeczytać ze zrozumieniem poniższy art, wasz ulubiony felietonista musi podać kilka podstawowych definicji:
- Zin – amatorska gazetka tworzona przez miłośników danej dziedziny życia, nauki, rozrywki lub czegoś tam jeszcze.
- E-zin – ta sama gazetka, lecz tworzona w formie elektronicznej, najczęściej jako plik HTML lub PDF.
- E-zin o grach – znów ta sama gazetka, robiona najczęściej przez fanatyków gier dla fanatyków gier.
- E-zin o grach, w którym pracował Fulko – najlepszy e-zin w dziejach mag-ów traktujących o graniu.
Halloween to zwyczaj kojarzony zwykle jako amerykańska wersja Wszystkich Świętych (czy też Święta Zmarłych). Pomijając fakt, że nie jest to do końca prawda, sama maskarada, jak to u Amerykanów, jest maksymalnie pokręcona. Od kilku dobrych lat niektórzy próbują przeszczepić Halloween na polski grunt, jak dotąd jednak z mizernym skutkiem. Co nie znaczy, że pomysł przebierania się w różne kostiumy, sępienia cukierków od sąsiadów i obrzucania ich zgniłymi jajkami jest zły. Jest po prostu nieco… hmm... oryginalny. Choć może za jakiś czas – kto wie? Przecież sam wielki Fulko lubi się przebierać. Ale jeśli nie chcecie już dłużej czekać, zagrajcie w Costume Quest.
Kraków, dnia 17 sierpnia 1992 roku, godz. 15.00. Jeden z nielicznych sklepów komputerowych w Nowej Hucie. Wewnątrz Fulko z wielką paką pod pachą i ciocią u boku stoi przy kasie. Ciocia, która jest jednocześnie jego chrzestną pełni kluczową rolę w tym miejscu i czasie. Wasz mistrz pióra kupuje bowiem nowy komputer a ciocia jest jedyną osobą, która może mu to umożliwić. Dlaczego? Zaraz się dowiecie. Oddajmy głos sprzedawcy.
- Proszę o państwa zaświadczenia o zarobkach. Taaa.... Ołłłkej, czyli Pan kupuje, a Pani żyruje panu zakup sprzętu, tak?
- Tak.
- W porządku. Bierze pan zatem Amigę 500 na raty. Kredyt roczny, 12 rat. Proszę, oto bloczek do przelewów pocztowych. No cóż, to by było na tyle. Gratuluję udanego zakupu. Proszę, oto Pana komputer.
Fulko z radością patrzy na wielkie pudło z Amisią w środku. Uszczęśliwiony wychodzi z cgrzestną ze sklepu.
- Wielkie dzięki ciociu za pomoc. Nie martw się ratami, ja wszystko spłacę.
Dwa miesiące później Fulko dostaje bilet do wojska i wyjeżdza do Grudziądza. Raty przechodzą na ciocię.
O kabarecie OT.TO słyszał chyba każdy. Panowie działają na scenie od, bagatelka – prawie 25 lat, stąd można ich lubić lub nie, ale znać wypada. Fulko zna. Nie jest może ich jakimś zatwardziałym fanem, fanatykiem śledzącym z zapartym tchem ich karierę, zbierającym koszulki czapki i kubeczki z logo. O co to, to nie. Ale piosenka OT.TO „Wakacje” jest w TOP TEN ulubionych piosenek wakacyjnych waszego mistrza pióra od wielu lat. To już wiele. Gdy dodać do tego fakt, że Fulko nigdy OT.TO na żywo nie widział, to i nie ma się co dziwić, że gdy chłopaki przyjechali do Nowej Huty, wasz bard wziął żonę za rękę i pognał na występ.
Top Secret – kultowe pismo dla graczy. Kultowe, no bo raz że pierwsze, a dwa że najlepsze (choć tu wielu zaprzeczy). Niestety, jak wszystko co "kultowe” – dawno już poległo. Ale dla pokolenia 30-40 latków (tu Fulko dumnie pierś wyprężył!) to absolutny symbol dawnych, pięknych, pionierskich czasów. Czasów, gdy o konsolach nikt nie słyszał, 8-bitowce rywalizowały z 16-bitowcami, a Pecety kojarzyły się wyłącznie z kartami graficznymi Hercules, monochromatycznymi monitorami i nudnymi arkuszami kalkulacyjnymi. Czasami, gdy rządziło wszechobecne piractwo, „studia komputerowe” i giełda. I to w takich oto ciekawych czasach ukazał się pierwszy numer pisma stricte o grach. Fulko przyniósł go z piwnicy i właśnie sobie go przegląda.
Pogoda w Polsce w końcówce sierpnia przypomina tą na Rodos. Parówa. W takich warunkach niezbyt komfortowo tak siedzieć w dusznym pokoju i wlepiać gały w ekran, ale że Fulko obiecał drugą część wrażeń z Rodos, to obietnicy musi dotrzymać. Rzecz jasna jasne z pianką pomoże. No to na czym to skończyliśmy… Acha, na „k”.
Fulko właśnie wrócił z Rodos. Słońce, plaża, ciepłe morze, no i rzecz jasna All Inclusive... czyli to, czego nie było w tym roku w Polsce. Wasz ulubiony felietonista jest opalony, zrelaksowany, uśmiechnięty- po prostu super gość. Nie ma co ukrywać - na pewno mu zazdrościcie. Spoko, przecież wy też możecie w tym albo przyszłym roku tam pojechać. Tylko czy aby naprawdę warto? Warto!!! Fulko wam zaraz powie, dlaczego. A że wasz mistrz pióra zawsze był trochę dziwny, zrobi to w formie leksykonu. No to jedziemy z koksem…