Recenzja Sniper Elite V2, pogromcy Ghost Warriorów
Co mają wspólnego "Frankenstein" i CI Games? Recenzja Enemy Front
Rzecz o tym, jak to jest mieć węża w kieszeni - recenzja Metal Gear Solid: Portable Ops
Czy byłbyś łaskaw zakończyć historię Rapture i Columbii? - recenzja BioShock Infinite: Burial at Sea - Episode Two
Mocny zawodnik z tego Starkillera - recenzja Star Wars: The Force Unleashed [PSP]
Słowo w obronie remasterów
Domowe kominki od kilkunastu lat przeżywają swój renesans. Ich tradycyjną funkcję przejęły nowoczesne, wydajne systemy centralnego ogrzewania, więc takim paleniskom przypada obecnie rola estetyczna i sentymentalna, uosabiająca ciepło domowego ogniska. Do zapomnianych już, dawnych czasów odwołuje się jednak Little Inferno, w którym walka z mrozem spotyka się z czystą piromanią.
Nintendo Wii ma opinię konsoli dla casuali, na której próżno szukać produkcji dla hardkorowców, zaś sprzedaż napędziły jej kontroler ruchowy oraz paczka gier z nim związanych. Jest w tym sporo prawdy, aczkolwiek familijna otoczka czasem bywa tylko kamuflażem dla pełnej wyzwań treści. Mniej więcej tak mają się sprawy z Toki Tori: na pierwszy rzut oka to śliczna platformówka z urokliwą muzyką i słodkim pisklakiem w roli głównej, lecz wystarczy nieco przy niej posiedzieć, by dostrzec prawdziwe intelektualne piekło ukryte między wierszami.
Świat roi się od handlarzy antykami czy klasycznymi samochodami, którzy skupują nadgryzione zębem czasu starocie i przywracają im dawny blask, by następnie uradować jakiegoś kolekcjonera i tym samym napełnić sobie portfel. W branży growej taką rolę odgrywa ostatnio Gearbox Software – studio Randy’ego Pitchforda nabywa prawa do znanych projektów o developoingu ciągnącym się prze całe lata, by niejako w poczuciu misji sfinalizować go i wypchnąć na rynek gotowy produkt. Niestety, Duke Nukem Forever rozczarował większość krytyków, lecz i tak wyszedł o niebo lepiej, niż inna, nostalgiczna licencja – na Aliens: Colonial Marines.