Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego posuwacie się w grach wideo do czynów co najmniej niehumanitarnych? Dlaczego potraficie być okrutni, nieludzcy, w zasadzie bez najmniejszego powodu? I to wcale nie w RPGach, nie po to, by odkryć część historii zarezerwowanej dla złych charakterów. Ot tak, po prostu. Otóż, okazuje się, że już 40 lat temu ktoś odkrył w dobrym człowieku złe skłonności, które aktywują się w określonych warunkach i okolicznościach…
Czasem zamiast trywialnych informacji pokroju "myję zęby, lol" ktoś umieści na portalu społecznościowym link do arcydzieła. Niektórzy ludzie lubią – i chwała Wam za to – dzielić się ze znajomymi swoimi małymi odkryciami. Gdy je słuchamy i oglądamy, cały świat dookoła na chwilę jakby zamiera, nawet jeśli nad uchem wrzeszczą nasi przełożeni lub rodzice. Dzisiaj chciałbym Wam podać dalej dwa takie cuda.
Mam pewne wątpliwości co do działalności serwisu Kickstarter. Owszem, idea przyświecająca temu przedsięwzięciu jest szczytna, ale sposób w jaki fani/gracze/hobbyści są nakłaniani do inwestowania swoich pieniędzy… cóż, odrobinę kontrowersyjny. Czy warto wyłożyć kasę na stół po kilku obietnicach, szkicowi prototypu gry i kilku zabawnych filmikach?
Według astrologii, kalendarza i widoku za oknem - nastała wiosna pełną piersią. To idealny moment, żeby ów pierś dumnie wypiąć i pochwalić się swoim nowym nabytkiem. Tj. growym t-shirtem, które można obecnie zdobyć nie tylko w e-sklepach, ale i w zwykłych sieciówkach, za niewielkie pieniądze.
Nie tak dawno temu grupa Gorillaz obchodziła swoje dziesięciolecie istnienia na rynku muzycznym. Z tej okazji wydała płytę The Best Of, a chwilę później… limitowaną edycję trampek Conversa. „Komercha”? Niekoniecznie. Choć za wirtualnym bandem stoi pułk ludzi, w rzeczywistości tworzy go dwóch szalonych Brytyjczyków, którzy skutecznie zaszczepiają w odbiorcach artystyczne idee. Jak oni to robią?
Nie bez powodu tytuł tego wpisu zaczyna się z Wielkiej litery, Wielkim tytułem. Oczywiście, Steve Jobs nie był idealny ani jako zwykły śmiertelnik, ani jako współtwórca świata IT, ani jako mąż, czy ojciec. Niewątpliwie miał silny charakter, przebijające spojrzenie, miażdżące argumenty, które wysyłały przyziemny poziom retoryki i typowo marketingową komunikację interpersonalną na inną planetę. Podniósł wiele standardów naszego życia do rangi sztuki, wynalazł rzeczy, o których wcześniej zupełnie nie wiedzieliśmy, że ich potrzebujemy, a bez których obecnie nie możemy żyć. Jeśli moje dziecko lub wnuk przyniesie kiedyś książkę do historii/informatyki i nie będzie w owym podręczniku co najmniej pół strony poświęconej Jobsowi – chwycę za telefon i zadzwonię do wydawcy.