Według astrologii, kalendarza i widoku za oknem - nastało lato pełną gębą! To idealny moment, żeby dumnie wypiąć pierś i pochwalić się swoim nowym nabytkiem. Tj. growym t-shirtem, które można obecnie zdobyć nie tylko w e-sklepach, ale i w zwykłych sieciówkach, za niewielkie pieniądze.
Możecie się śmiać i "hejtować" - nie miałem w planach kontynuacji cyklu o ubraniach dla geeków, ale moja Miła znalazła w Internecie koszulki z motywami z DragonBalla... a to, naturalnie, nie mogło umknąć mojej uwadze. Nie mogłem też być samolubny i musiałem się z Wami podzielić tą wiedzą. :) W rozwinięciu wpisu t-shirty z: Pac-Manem, geekami Smerfami, postaciami z DragonBalla i Simpsonami!
Według astrologii, kalendarza i widoku za oknem - nastała wiosna pełną piersią. To idealny moment, żeby ów pierś dumnie wypiąć i pochwalić się swoim nowym nabytkiem. Tj. growym t-shirtem, które można obecnie zdobyć nie tylko w e-sklepach, ale i w zwykłych sieciówkach, za niewielkie pieniądze.
Kinect Sports to zasłużona, flagowa marka Microsoftu, zachęcająca do zakupu Kinekta. Można się czepiać, że produkcjom dedykowanym sensorowi ruchu wciąż bliżej do mini-gier lub relaksujących przerywników zapełniających czas pomiędzy przechodzeniem większych, „poważniejszych” tytułów. Ale żeby tak powiedzieć, trzeba być poniekąd ignorantem, bowiem KS to świetna pozycja, zmuszająca do ruchu przed TV, testująca naszą zręczność, refleks i dająca mnóstwo dobrej zabawy, szczególnie w szerokim gronie. Niezależnie więc, czy lubicie organizować domówki, czy macie dużą rodzinę, czy chcecie bawić się w pojedynkę i pobijać własne rekordy – KS dostarczy wam więcej radości niż przypuszczacie!
Wydawałoby się, że filmy mogą wzbudzać tylko te najprostsze emocje – komedie śmiech, horrory strach, a bajki bawią i uczą. Owszem, tak jest, są jednak dzieła, które potrafią zmienić sposób myślenia i postrzegania świata przez widza. Potrafią zaintrygować, przerazić i pozostawić człowieka z większą ilością znaków zapytania w głowie niż przed seansem. Potrafią też zniszczyć wyznawane wartości, wiarę w ludzi i optymistyczne podejście do życia. Nie wiem, czy powinienem im za to dziękować, czy je przeklinać do końca moich dni. W każdym razie odcisnęły na mojej psychice piętno, którego nie da się „zagoić”, o którym nie da się zapomnieć.
Uwaga! Tekst zawiera „spojlery”!
Dzisiaj chciałbym Wam podać tajny przepis na przygotowanie w domowych warunkach - postaci z Super Mario Bros. znanego jako Muchomorek! :) Nie jest to idealny model w skali 1:1, ani wierne odzwierciedlenie pierwowzoru, ale zawsze to dobra i smaczna zabawa, z growym akcentem w tle.
Wszystko ma swój koniec, nawet wszechświat jest stanem przejściowym. Cóż, wszystko się zmienia, wszystko płynie – uszczypliwi twierdzą, że nawet raz nie można wejść do tej samej rzeki. Ale do rzeczy, zmieniam miejsce zamieszkania w Internecie – za niedługo będzie można poczytać moje wypociny o grach wideo w innym miejscu. Dlatego tutaj pozostawiam po sobie skromny, niezbyt profesjonalny dorobek „blogerski”. Mam nadzieję, że kilka moich tekstów lub komentarzy zapadło Wam w pamięci. Ale nie tych „hejterskich”, tylko takich zmuszających do refleksji, napawających melancholią, obawą, zwątpieniem, albo po prostu – zdziwieniem. Filozofowie powinni się dziwić, od tego zaczyna się każda wątpliwość, nowa teoria, teza i dyskusja. Dlatego grając, czytając, oglądając materiały związane i nie związane ze światem gier wideo – dziwcie się. Wątpcie. Pytajcie i szukajcie odpowiedzi.
Do zobaczenia w innym miejscu, dzięki za wszystko i wybaczcie za niekiedy zbyt emocjonalne wypowiedzi lub nie do końca przemyślane poglądy.
Adieu!
Powiedzenie mówi, że „czas to pieniądz”, ale według filmu Wyścig z czasem to znacznie cenniejsza waluta, chodzi przecież o życie. Tę bezcenną wartość totalitarne państwo odbiera swoim obywatelom, a rozdaje… no właśnie, komu? Zwykli szarzy ludzie żyją 25 lat, później wydają swój ostatni, dwudziesty szósty rok na potrzebne rzeczy i drobne przyjemności. W pocie czoła pracują też na kolejne cyfry przedłużające ich życie. Tylko dlaczego? Kto wymyślił tak bezwzględny system? Dlaczego większość ludzi umiera po 26. roku życia, a najbogatsi – mogą żyć po 100 lat, albo i wiecznie? Na te pytania odpowiedzi szuka Justin Timberlake, z Hollywoodzkim rozmachem, w pełnym tego słowa znaczeniu, niestety.
W latach 90. wszelkiej maści tycoony pojawiały się na rynku jak grzyby po deszczu. Jednak tylko jeden tytuł zdołał zgrabnie połączyć wiele gałęzi przemysłu i transportu z przystępnym interfejsem i prostą, ale ponadczasową grafiką. Tych, którym po usłyszeniu słowa „tycoon” jeży się włos na głowie od razu uspokajam – TTD to produkcja Chrisa Sawyera, przyciągająca do komputerów nawet przeciwników statystyki i marketingu. Dwuwymiarową strategię w rzucie izometrycznym polaną sosem utworów midi stworzył człowiek-orkiestra, ojciec sławnych serii RollerCoaster i Railroad Tycoon.
Nie lubię gatunku tower defense z wielu powodów. M.in. dlatego, że zwykle po kilku etapach okazuje się, że twórcom wyczerpały się dobre pomysły na rozgrywkę i ta staje się zwyczajnie nudna. Owszem, schematyczność i powtarzalność to cechy wpisane w tego typu gry, ale można z tych – teoretycznie – wad ukształtować czynnik decydujący o wysokiej gry walności produkcji! Twórcy Kingdom Rush doskonale zdają sobie sprawę z bolączek i zalet gier typu tower defense, dzięki czemu udało im się stworzyć niemal ideał w swojej klasie. Co ciekawe – można w niego zagrać za darmo!
Ostatnio trochę przypadkiem, trochę za namową Żonki postanowiłem odświeżyć sobie wspomnienia z dzieciństwa. Padło na bajki, kreskówki, wieczorynki – czyli wszystko to, co przyciągało moją uwagę na dłużej niż 15 minut przed TV. Najlepsze bajki puszczano wówczas na Polonii 1 i polskim RTL 7. Dlaczego? Bo były i brutalne, i zabawne, i… czasem pokazywali tam nagie panie (no co? byłem mały!). Dzisiaj widok tych bohaterów budzi politowanie i ironiczny uśmiech. Okazuje się, że wspomnienia są najcenniejsze, kiedy są nietykalne, kiedy nie próbujemy ich reanimować. Przekonałem się, że kiedyś reagowałem na te obrazy wybuchami „hahaha!” i „łał!”, a dzisiaj „o Boże, jakie to głupie!”. Ale wciąż lubię te animowane głupoty.
Chciałbym dziś zwrócić Waszą uwagę na kilka przykładów wyborów moralnych w grach wideo, które ze swojej natury chyba nie powinny nosić tego miana (czy przymiotnika, jeśli wolicie). Są to bowiem takie sytuacje, w których nie zawsze przenikamy całościowo w skórę głównych bohaterów lub robimy to zbyt emocjonalnie, pogrążeni w elektronicznej rozgrywce; gdzie nie próbujemy osiągnąć mistrzostwa świata w empatii patrząc na ciężkie losy postaci i ich towarzyszy, lub przeciwnie, jesteśmy z nimi zżyci przez kilka godzin bardziej niż z własną rodziną przez lata; w których nie zastanawiamy się zbyt długo, czy to, co robimy, jest słuszne, albo świadomie postępujemy niemoralnie, nie bez powodu. Spójrzcie…
Czy zastanawiałeś/zastanawiałaś się kiedyś, czy jesteś „prawdziwym graczem”? Takim, który swój gamescore podbija za pomocą Avatar: The Game; który bojkotuje zakończenie Mass Effect 3; który już dawno wydałby na miejscu Blizzarda Diablo III, kolejne Starcrafty i Warcrafty; który naprawdę wie wszystko najlepiej? Jeśli podpisujesz się rękami i nogami pod jednym z powyższych lub poniższych punktów, to znaczy, że jesteś „prawdziwym graczem”. Jeśli nie – będą z Ciebie ludzie!
Włączam na oślep TV tuż po powrocie z pracy i co? „Rozmowy w toku”. A w nich kto? „Gracz”, który poza rozwijaniem swojej postaci w MMORPGu świata nie widzi. Narzeczonej również, dlatego ta, „spontanicznie” (wszystko w telewizji jest tak „spontaniczne” jak śmiech z sitcomowej puszki) zagroziła mu separacją (do tej pory myślałem, że to określenie tyczy się małżeństw). Szanowna pani Drzyzga oczywiście wyskoczyła na chłopaka z gębą, że ten zaniedbuje swoją lubą. A przy okazji dostało się grom, że to marnotrawstwo czasu, wysiłku, zachodu. Jasne...
Run Roo Run! na screenach wydawał mi się nieco bardziej skomplikowanym, rozbudowanym i wciągającym endless runnerem. Po ściągnięciu na tablet okazało się, że to trochę runner, trochę platformówka, a trochę zręcznościówka pełną gębą, która nie wybacza pomyłek pokroju setnych sekundy, prawie jak Dark Souls.