10 najbardziej epickich momentów w grach ostatniej dekady… Temat długi jak rzeczka i szeroki jak autostrada. Nie ma co się oszukiwać, również dobrze w tym zestawieniu mogło się znaleźć sto tysięcy innych momentów i chwil z życia gier wideo. My zdecydowaliśmy się akurat na te (a powiem Wam, że to był wspólny wybór blogerów gameplay.pl), ponieważ – uwaga, najbardziej prozaiczny motyw świata – najbardziej zagnieździły się w ośrodku mózgowym odpowiedzialnym za pamięć. Ot, cała filozofia. Zatem zapraszam Was do zestawienia „10 najbardziej cpickich momentów w grach ostatniej dekady”!
Tytuły zostały ułożone losowo, co by nie umniejszać epickości i efektowności każdej z nich.
PS. Aha, no i spoilery.
Counter-Strike jako ikona e-sportu i pewien element popkultury w ogóle – już chyba nikogo to nie dziwi. Wspólne partie z kolegami w kafejkach, gdzie piętnastocalowe CRT-ki wyświetlały kanciaste i nieostre lokacje z poczciwego 1.6, zdążyły odejść w zapomnienie i pozostać w nostalgii milionów graczy. Później mieliśmy jeszcze Condition Zero oraz Source’a, które mnie nie przekonały, ale patrząc na co niektórych – to i owszem. Niemniej jednak na dłużej przyciągnął mnie Global Offensive, czyli najnowsza propozycja Valve na sprostanie legendzie.
Matrioszki to niesamowite zabawki. Od zarania dziejów towarzyszące uśmiechniętym dzieciaczkom, pełniąc przy tym rolę ich głównej uciechy. Co prawda, dzisiaj już tego typu cudeniek nie zobaczymy w powszechnym użytku, niemniej jednak wciąż jest to wdzięczny temat. Potwierdziło to Double Fine tworząc Stacking – luźną wariację na temat rosyjskiego wynalazku.
BioShock Infinite długo utrzymywał się na powierzchni bez bonusowej, płatnej zawartości. Ten stan rzeczy trwał do 30 lipca – wtenczas Ken Levine, główny producent gry, ogłosił powstawanie pierwszego fabularnego dodatku, a zarazem poinformował, że jeszcze tego samego dnia pojawi się inne, mniejsze i tańsze rozszerzenie. Nazywa się Clash in the Clouds i udostępnia cztery (nie)nowe areny, gdzie odpieramy kolejne – coraz trudniejsze – fale przeciwników.
W horrory, thrillery i inne takie, rzadko gram – jeszcze rzadziej oglądam. Ale The Last Door zaciekawił mnie od pierwszej grafiki, od pierwszego wejrzenia. Wszędobylskie piksele i do tego klimat wiktoriańskiej Anglii – to intryguje już od słowa „piksele”. Uwierzcie mi, później jest tylko lepiej!