Sekrety serii Dragon Age
Sekrety trylogii Mass Effect
„Obudź się, Komandorze”, czyli wspomnienie Teorii Indoktrynacji w serii Mass Effect
Półtorej dekady w Amn, czyli piętnaste urodziny Baldur's Gate II
8 lat na szlaku, albo Wiedźmina wspomnienie
Okiem Meehowa: Płatne mody – tak straszne, jak je malują?
Tyranny spadło na fanów gier fabularnych jak grom z jasnego nieba – przez długi czas najnowszą produkcję studia Obsidian Eterntainment otaczała aura tajemnicy, w niczym nie przypominająca długiego nakręcania oczekiwań i kolejnych obsuw towarzyszących produkcji ubiegłorocznego Pillars of Eternity. Rozczarowany poprzednią propozycją Obsidianu, do Tyranny podchodziłem sceptycznie i ostrożnie, bojąc się wziąć kota w worku. Ostatecznie skusiłem się na zakup w dniu premiery, zachęcony faktem, że nad rzeczoną grą pracowała inna ekipa deweloperska, nie będąca pod wodzą Josha Sawyera, a także intrygującą otoczką bycia „tym złym” i to w świecie, gdzie zło zatriumfowało. Ku mojemu zdziwieniu: nie zawiodłem się, a wręcz dobrze się bawiłem, choć do panteonu absolutnych klasyków gatunku Tyranny raczej nie wejdzie. Co mnie urzekło, a co nie do końca zagrało – po odpowiedzi zapraszam do tekstu.
Pillars of Eternity było jednym z najbardziej oczekiwanych RPG ostatnich kilku lat z uwagi na zapowiadany powrót do założeń i rozwiązań produkcji wydawanych na przełomie XX i XXI wieku, które do dzisiaj cieszą się szczególną sympatią miłośników gatunku. Ponad półtora roku później prace nad Pillars of Eternity II trwają w pocie czoła. Pierwowzór – powiedzmy sobie szczerze – choć solidny, daleki był od ideału. Jako że właściwie jeszcze nic o kontynuacji nie wiadomo, postanowiłem pomyśleć nad wadami i zaletami Pillars of Eternity, a także nad samym uniwersum wykreowanym przez studio Obsidian Entertainment, i wymarzyć sobie sequel na okrągłą „dziesiątkę”. Tak oto opracowałem dziesięć pomysłów na Pillars of Eternity II.