Good-Bye to All That, czyli Valiant Hearts
Oda do serii Total War, czyli wojna, dziecięce marzenia, złowrogie piękno, kłamstwa i zapomniana historia pewnego pasterza
Oda do Metal Slug, czyli Obcy, III Rzesza, teorie spiskowe i osobista historia
Silent Hill 2, czyli przebaczenie.
Spec Ops: The Line, czyli moja prywatna gra roku.
Mechaniczna iskra ciepła, czyli Machinarium
“He told funny stories—one, famous in the army, called "Where's 'Arry?" It was the story of an attack on German trenches in which a crowd of Germans were captured in a dugout. The sergeant had been told to blood his men, and during the killing he turned round and asked, "Where's 'Arry?... 'Arry 'asn't 'ad a go yet." 'Arry was a timid boy, who shrank from butcher's work, but he was called up and given his man to kill. And after that 'Arry was like a man-eating tiger in his desire for German blood. He used another illustration in his bayonet lectures. "You may meet a German who says, 'Mercy! I have ten children.'... Kill him! He might have ten more."
Może się mylę, ale ostatnim czasem popularność w Polsce zdobywa szeroko pojęta literatura faktu. O ile można mówić o popularności czytelnictwa w kraju, gdzie większość ludzi nie podnosi nawet książki w roku… . Przedruki Kapuścińskiego, sukces „Białej Gorączki” Badera, twórczość Stasiuka (do której to mam zgryźliwy dystans). Swego czasu czytałem trochę klasyków reportażu wojennego (Ernie Pyle, James Cameron, Winston Churchill, Ernest Hemingway itd.), ale nikt nie zbliża się nawet do geniuszu Gibbsa. Philip Gibbs, to jedna z tych zapomnianych postaci literatury. Świadectwo tego Anglika jest niewiarygodne, brutalne i szokujące. Ostatnio przyłapałem się na tym, że ostrzegam przed makabrą, ale ta książka to już nie jest żart.
„Nie śpiewajcie już starych pieśni o Robin Hoodzie, jego czyny są niczym w porównaniu z Luddem który rozbijał maszyny.”
W 1779 roku Ned Ludd miał zły dzień. Prawdopodobnie został zwolniony z pracy, ponieważ jego miejsce miały zająć maszyny. W przypływie gniewu Ned niszczy krosna i słuch o nim ginie. Historia ta opowiadana jest na różne sposoby, a wielu ludzi dziś twierdzi, że to wydarzenie nie miało miejsca. Jednak na początku XIX wieku właściciele manufaktur tkackich w Anglii przeżywali koszmar. Zorganizowane grupy mężczyzn niszczyły krosna, paliły fabryki, a nawet przeganiały producentów maszyn z okolicy. Nasi mściciele nazwali się luddystami, a ich korespondencja była zazwyczaj podpisana imieniem i nazwiskiem legendarnego założyciela. Dlaczego niszczyli świetlaną przyszłość? Cóż, świetlana przyszłość nie nadchodziła, a jakość życia spadła znacząco w relatywnie krótkim czasie. Większość rzemieślników pracowała w przydomowych warsztatach i ich praca była dopełnieniem życia. Wraz z pojawieniem się fabryk praca stała się długim koszmarem. Kapitalizm jako system społeczno-ekonomiczny powstaje, ale bez żadnych barier, które chronią nas dzisiaj od jego negatywnych stron. Nie musze chyba mówić, że nie istniały wtedy żadne zasady BHP, świadczenia społeczne, odszkodowania czy zwolnienia lekarskie. Jeżeli zostaliście ranni w pracy, to lądowaliście na bruku i nikt się nawet nad wami nie pochylił, bo było pełno ludzi na wasze miejsce. Fabryki były gigantycznymi budynkami (5-6 pięter czasem) wypełnionymi dymem i hałasem, co musiało być całkiem szokujące dla ludzi z prowincji, bo prawdopodobnie nigdy czegoś takiego nie widzieli. Praca w manufakturze była bardzo niebezpieczna - brak osłon na ruchome części, niezbyt częste przeglądy, fatalne standardy zdrowotne i higieniczne, dodajcie do tego jeszcze długi czas pracy (10 godzin wzwyż) i macie przepis na zrozumiałe niezadowolenie społeczne i strach przed nową technologią.
„No doc. Paintings of crying clowns and dogs playing poker... those are incredible. What I did? That's just the job. “
Ta gra jest wybitna. Tekst powinien skończyć się już po pierwszym zdaniu, ale chyba nie mogę tego tak zostawić. Blood Dragon jest niczym kojący balsam, który wlewa się w dusze ludzką, oczyszczając ją z wszelkich trosk i pragnień. Lata osiemdziesiąte były całkiem specyficznym czasem w historii kina, gier i popkultury. Niewiarygodne i abstrakcyjne pomysły, nieustanne puszczanie oka do widza, korporacyjny pesymizm ( niech żyje Running Man!), nuklearny holokaust wiszący w powietrzu, przerysowany kult męskości i wizualna elektro stylistyka wymieszana z robotami. Zresztą wolę Was odesłać do wybitnego tekstu Maurycego, gdzie odnajdziecie wszystko czego potrzebujecie.
Tekst jest mroczny nawet jak na moje standardy.
Postanowiłem obejrzeć The Fall (serial bardzo dobry i warty obejrzenia), który poleciła Klaudyna w swoim tekście. Po seansie pierwszego odcinka naszło mnie dziwne uczucie. Gdzieś to już widziałem, ale było to o wiele bardziej szalone i złowieszcze niż fikcja. Natrafiamy też na problem natury moralnej. Czy warto pisać o takich śmieciach, jak seryjni mordercy? Nikt nie pamięta imion ofiar ani nie wspomina z rozrzewnieniem leniwych niedzielnych południ, podczas których cieszyły się one z życia wraz ze swoją rodziną, zanim jakiś karaluch pozbawił ich wszystkiego. Fascynacja seryjnymi mordercami okazała się kolektywnym hobby dla wielu ludzi w przemyśle rozrywkowym, ale o tym kiedy indziej. Siła charakteru, obcość, pogarda dla zasad moralnych, to wszystko ładnie wpisuje się w ciekawy scenariusz, który można przemienić w lukratywne przedsięwzięcie. Wszyscy jednak taplamy się w moralnym relatywizmie czyż nie? Kogo na co dzień najdzie myśl, że wojna w Afganistanie i Iraku trwa ponad 10 lat, że nasz kraj wspiera ten konflikt naszymi podatkami, gdy Dick Cheney umiera ze śmiechu w egzotycznym plenerze na tarasie zrobionym z pieniędzy (polecam list). Nie mówiąc już o tanich produktach z Azji? Przeto chyba w taki sposób chciałem usprawiedliwić się, że poświęcę wpis seryjnemu mordercy przy którym Paul Spector jest tylko nieporadnym dzieckiem bez żadnej dyscypliny.