Good-Bye to All That, czyli Valiant Hearts
Oda do serii Total War, czyli wojna, dziecięce marzenia, złowrogie piękno, kłamstwa i zapomniana historia pewnego pasterza
Oda do Metal Slug, czyli Obcy, III Rzesza, teorie spiskowe i osobista historia
Silent Hill 2, czyli przebaczenie.
Spec Ops: The Line, czyli moja prywatna gra roku.
Mechaniczna iskra ciepła, czyli Machinarium
Inspiracje przychodzą z różnych nieoczekiwanych stron. Ktoś chciała mnie przekonać, że polskie kabarety są śmieszne. Podczas poszukiwań różnych klipów natrafiliśmy na pewną scenę. Skecz jak dla mnie mało zabawny, ale bardzo podobało mi się wykonanie jednego z podstawowych elementów gry. Oczywiście mam na myśli główne menu. W tym skeczu, stworzonym gdzieś w latach 90., otrzymujemy proste i wspaniałe menu, w którym napis loading wita nas jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki.
Pierwszym polskim shooterem, który odbił się szerszym echem na rynku światowym był Chrome. Oczywiście nadgorliwi mogliby dodać Mortyra, ale nie wiem czy to pozytywny przykład. Wcześniej mieliśmy kilka ciekawych projektów. Pył był polską odpowiedzią na Quake i Unreal. Jednak to demo Target zapadło mi w pamięć. Ten wpis mógłby zostać umieszczony w zupełnie innej kategorii, którą wypadałoby nazwać „split screenowy czar”.
Ten wpis mógłby podpaść pod kategorie demonstracyjnego czaru, ale miałem przyjemność grania w pełną wersję Re – Volta. Nigdy nie przepadałem za wyścigami, no może poza druga odsłoną Colin McRae Rally, w której przemierzałem odcinki specjalne, z niebywałą gracją dodajmy, starym Mini Cooperem. Po zagraniu w demo Re – Volta, znalezionego na jakiejś zapodzianej płycie z zapomnianego już magazynu, wiedziałem, że musze zagrać w pełną wersje.
Tekst zawiera spoilery
O Bioshocku napisano już prawie wszystko. Podobnie jak o jego nowej odsłonie, więc ciężko będzie dodać coś nowego. Podczas gry w nowe dzieło Irrational Games nachodziło mnie wiele myśli. Bardzo często mój tok rozumowania został przerwany niewyrażalnym wręcz pięknem. Strużką kałuży płynącą rynsztokiem, czerwoną ceglaną ścianą, dziewiętnastowiecznymi kamienicami delikatnie unoszącymi się w powietrzu, strzelistymi kominami wyrastającymi z wielkich fabryk, sztuczną plażą, łopoczącymi, gigantycznymi sztandarami rewolucji zawieszonymi na zdobytych budynkach, wnętrza pomieszczeń zalane plamkami słonecznego światła, które sypały się na podłogi złotą gonitwą. Tlący się ogień w zdewastowanych wnętrzach sklepów przemieniał z wolna barwę światła z czerwieni po magnetę i ciemny fiolet.
Moja podróż przez nostalgie nabiera rozpędu. Nigdy nie rozumiałem uwielbienia jakim gracze darzą Larę Croft. Słynna pani archeolog jakoś nigdy nie przypadła mi do gustu. Kobieta dosiadająca smoka, zabijająca orki i ogromne pająki. To już zupełnie inna historia. Tak przy okazji, docencie okładkę już się takich nie robi... .
Lata 90 były bardzo ciekawym okresem. Rynek czasopism grawitujący wokół gier komputerowych miał się dobrze. Do magazynów dodawano płyty z mnóstwem gier demonstracyjnych. Przez moje ręce przewinęło się sporo „demówek”. Wersje demonstracyjne gier wiele zrobiły dla mnie w życiu, jednak nigdy nie odwdzięczyłem się za próbkę produktu. Wspomnienia tych gier są naznaczone zapomnieniem i nostalgią, więc ciężko szukać tutaj obiektywności, ale coś przyciąga mnie do odkopania kilku tytułów. Praktycznie nigdy nie zagrałem w żadną pełną wersję tych wspomnień.