Trzeci sezon The Walking Dead od Telltale Games migocze już na horyzoncie. Chcąc odpowiednio wczuć się w klimat "samograjki" tego studia postanowiłem przed premierą nowego sezonu przejść jeszcze tegoroczną mini-serię o przygodach Michonne. Niestety historia znanej z komiksów i serialu kobiety nie porywa, a te same schematy w gorszym wykonaniu sprawiają, że ciężko o pozytywne nastawienie w oczekiwaniu na dalsze losy Clementine.
Przygodę zaczynamy od jatki z zombie, ups przepraszam, z żywymi trupami... i już na samym wstępie uraczeni jesteśmy "babolem" towarzyszącym nam do końca gry. W momentach akcji pełny ekran zwęża się do panoramicznych, bardziej filmowych ujęć, co wygląda po prostu źle. Nie dość, że wiemy, że "coś" się zaraz stanie to jeszcze ujęcia zrobione są w taki sposób, że często ucinają bohaterom głowy.
Po pierwszych 5 minutach rozgrywki można też zauważyć, że studio Telltale Games dalej ma problemy z optymalizacją swoich dzieł na konsolach... i nie pomógł tu nawet przeskok generacyjny. Długie czasy ładowania i spadki klatek na sekundę przy bijącej, na otwartych przestrzeniach, po oczach brzydocie, w takiej produkcji są wręcz niedopuszczalne. A irytacji temu towarzyszącej nie łagodzi już nawet ładny, komiksowy styl graficzny znany z poprzednich odsłon.
Fabuła jest nawet ciekawa, jednakże od poziomu pierwszego sezonu dzieli ją przepaść, blado wypada też w porównaniu z kontynuacją przygód Clementine. Większość postaci prezentuje się dobrze, jednakże ich zagęszczenie i niewykorzystany potencjał w zaledwie 3 godzinnej historii nie sprzyja emocjonalnemu przywiązaniu się do jakiejkolwiek z nich.
Świetnie wypada natomiast intro, któremu towarzyszy utwór Dorothy - Gun In My Head. Całość idealnie pasuje do głównej bohaterki, a do tego zarówno ogląda jak i słucha się go po prostu rewelacyjnie, nie tylko podczas gry! Do pozytywnych aspektów tej produkcji można zaliczyć cały soundtrack, tu Telltale Games nie pokpiło sprawy. Dobre wrażenie zrobiło na mnie również menu i choć w takich produkcjach jest ono nieistotne, to muszę przyznać, że podoba mi się zdecydowanie bardziej niż te umieszczone w fabularnie lepszych poprzedniczkach. Poziom trzymają też QTE oraz potyczki z żywymi trupami, które tutaj wypadają bardziej dynamicznie i wzbogacone są miejscami o slow motion.
W kwestii podejmowania decyzji zamysł twórców dalej pozostaje niezmienny. Nasze wybory mają marginalny wpływ na całość. Jednak pomimo tego, w zależności od postępowania, uda nam się zobaczyć nieznacznie odmienne wersje tej samej historii, co dalej cieszy bardziej niż totalnie liniowa fabuła.
Podsumowując, całość (w większości) dalej korzysta ze sprawdzonych dotychczas schematów, problem w tym, że doświadczając tego ma się nieodparte wrażenie, że gdzieś już to wszystko było i to w lepszej wersji. Do tego dodajmy standardowe problemy z optymalizacją na konsolach oraz kilka spartolonych przez twórców rzeczy i tak oto otrzymujemy typowego przeciętniaka. The Walking Dead: Michonne - A Telltale Games Mini-Series traktowałbym raczej jako ciekawostkę dla fanów tego uniwersum. Pozostałym polecam poczekać na trzeci sezon The Walking Dead i mieć nadzieję, że dalsze losy Clementine dobiją do poprzeczki wysoko ustawionej przez pierwszą odsłonę serii.
OCENA WEDŁUG LEŚNEGO DEMONA
6/10
PLUSY:
+ intro
+ soundtrack
+ komiksowy styl graficzny
MINUSY:
- "filmowe ujęcia"
- optymalizacja (PS4)
- brzydkie otwarte przestrzenie
Grafika: mat. własne ( screeny z PS4)
- SATYR