Recenzja Stories: The Path of Destinies - Satyr - 5 maja 2016

Recenzja Stories: The Path of Destinies

Satyr ocenia: Stories: The Path of Destinies
70

Przeglądając oferty PlayStation Store w poszukiwaniu kolejnego, dobrze zapowiadającego się indyka, natrafiłem znowu na produkcję osadzoną w świecie antropomorficznych zwierząt. Tytuł ten nie musiał mnie do siebie długo przekonywać, bo zręcznościowa rozgrywka, elementy RPG oraz możliwość kształtowania historii przez podjęte decyzje wystarczyły aby w dniu premiery Stories: The Path of Destinies znalazło się na dysku twardym mojej konsoli.

Gatunek: fantasy, hack 'and' slash, RPG akcji, indie / Rok wydania: 2016 / Platformy: PS4, PC


Moje sumienie posiada tysiąc odmiennych języków, z nich każdy inną opowieść przynosi...

Rozgrywka w tej produkcji oparta jest na ciekawie zaprezentowanym motywie powtarzania historii. Główny bohater (lis Reynardo) wchodzi w posiadanie pewnej tajemniczej księgi, która pozwala mu powtarzać całą historię zaprezentowaną przez twórców, aż do momentu uzyskania satysfakcjonującego zakończenia... a nawet dalej. W skórze bohatera podejmujemy multum decyzji, które doprowadzają do rozmaitych sytuacji i różnych zakończeń. Bohater upada i podnosi się, ginie i powstaje jak feniks z popiołów by daną historię przeżyć raz jeszcze, będąc już bogatszym w doświadczenia płynące z konsekwencji swych dotychczasowych czynów. 

Wszystkich zakończeń, wliczając to oficjalne, jest dwadzieścia pięć i watro tu zaznaczyć, że historia poprowadzona w różny sposób nie różni się wyłącznie samym zakończeniem lecz również przebiegiem zdarzeń, dialogami i narracją. Fabuła choć momentami mroczna, zaprezentowana jest z "jajem" a wszystko to za sprawą narratora, który poza prowadzeniem opowieści wkłada swój głos w usta bohaterów i niejednokrotnie z wielu sytuacji robi sobie po prostu żarty. Wszystko to okraszone przyjemną dla oka baśniowo-komiksową grafiką i miłą dla ucha muzyką sprawia, że jest to tytuł lekki i przyjemny, do którego można przysiąść mając zaledwie 20 minut wolnego czasu.

..a każda z tych opowieści nazywa mnie...

Nie samą fabułą człowiek, a raczej lis żyje... aby podjąć kluczowe decyzje nasz bohater musi sobie utorować drogę mieczami, a tych za sprawą zdobywanych przedmiotów możemy wykuć i ulepszać cztery. Każdy z nich ma specjalne magiczne zdolności, a zatem czy będziemy uszczuplać szeregi wroga za pomocą ognia, lodu czy też postawimy na niezwykłą szybkość lub leczenie otrzymywanych obrażeń, zależy już wyłącznie od indywidualnych preferencji. 

Aby efektywnie wymachiwać mieczem potrzeba odpowiednich umiejętności, toteż główny bohater z czasem będzie w stanie nabrać wprawy, która pozwoli mu na poprawienie umiejętności i to nie tylko tych dotyczących wymachiwania orężem. Mówiąc krótko, razem z wbijaniem poziomu gracz otrzymuje jeden punkt do rozdysponowania w istniejącym, aczkolwiek prostym drzewku umiejętności protagonisty.

"Żywotność" gry, jak na produkcję indie, jest długa... o ile tylko postanowimy sobie, że zobaczymy wszystkie możliwe zakończenia i osiągniemy wszystko, co tylko się da. Mi zajęło to mniej więcej 20 godzin. Warto jednak powiedzieć, że aby odblokować możliwość dotarcia do tego jednego oficjalnego zakończenia, rozgrywaną historię w najlepszej możliwej konfiguracji wystarczy ukończyć pięć razy, a to może zająć zaledwie 4 godziny. Do tego momentu, gra jest po prostu świetna! Większość swoich wad ukazuje dopiero w późniejszym etapie...

Jak dotąd jest bardzo dobrze, jak dotąd...

Jeśli zdecydujemy się poznać wszystkie alternatywne historie Reynardo, to mniej więcej po 5-7 godzinach rozgrywki gra zacznie robić się monotonna. Do tego czasu zdążymy już maksymalnie ulepszyć każdy posiadany miecz i zwiedzić każdą z przygotowanych przez twórców lokacji. Co prawda pozostanie jeszcze możliwość rozwijania umiejętności głównego bohatera, ale nawet przy rozwinięciu zaledwie 1/3 z nich eksterminacja wrogów przychodzić będzie już z łatwością. Właściwie po tym czasie gna się już tylko do przodu chcąc zobaczyć tę alternatywną historię, a jedyną radość czerpie się właśnie z narracji, odkrywania nowych wątków i ostatecznie poznawania innych losów Reynardo.

Brakuje tu po prostu zawartości urozmaicającej rozgrywkę osobom decydującym się na poznanie wszystkiego, co twórcy gry przygotowali. A zatem jeśli w tej kwestii chęć poznania wszystkich opowieści nie będzie wystarczającym motorem napędowym, to w Stories: The Path of Destinies bawić się będziecie najlepiej przez właśnie te 5 do 7 godzin potrzebnych na podstawowe ukończenie gry. Potem gra zwyczajnie Was znudzi...

Rzeczą, która w omawianej produkcji potrafi zirytować jest optymalizacja. Nie wiem jak wygląda to w wersji na PC ale na PS4 gra dosyć często "chrupie". Spadki klatek są bardzo widoczne, zwłaszcza podczas walk, co jest kompletnie niezrozumiałe. Wiem, że PS4 to nie potężny PC ale z tą grą nawet konsola nie powinna mieć najmniejszego problemu. Tym bardziej dziwi fakt, że produkcja w jednej chwili cieszy oko niezwykłą płynnością, a w drugiej (nawet nie walcząc) potrafi zaserwować nam pokaz slajdów.

Ałaa! Coś mi chrupnęło w kościach... a nie, to w konsoli.

Podsumowując, Stories: The Path of Destinies nie było ostatecznie tym czego się spodziewałem, jednakże nie zawiodło mnie, bo twórcy przekuli fajny pomysł w solidną produkcję, która nie tylko kusi ceną (46 zł w PlayStation Store) ale i potrafi wciągnąć w swój świat na kilkanaście godzin. Zabrakło tu tylko lepszej optymalizacji (w wersji na PS4), nieco trudniejszych walk i przede wszystkim zawartości dla tych graczy, którzy postanowią zapoznać się z dziełem studia Spearhead Games "od deski do deski".

OCENA WEDŁUG LEŚNEGO DEMONA
7/10 

PLUSY:
+ pomysł
+ narracja
+ Reynardo!
+ każda z historii
+ przyjemne dla oka wykonanie

MINUSY:
- zbyt łatwe walki
- słaba optymalizacja na PS4
- po 5-7h gry zaczyna powoli nudzić


Grafika: obraz nr 1 - storiesgames.wikia.com
oraz materiały własne (screeny z PS4)

- SATYR 

Satyr
5 maja 2016 - 20:03