Mariusz Gawrys powraca jako reżyser nowego polskiego kryminału pt. „Sługi Boże”. Film miał swoją premierę cztery dni temu i muszę wam powiedzieć, że jest dokładnie tym czego oczekiwałem od filmu, gdzie gra jeden z moich ulubionych męskich aktorów.
Komisarz Warski (Bartłomiej Topa) wydaje się być tym funkcjonariuszem, który najpierw strzela, a potem zadaje pytania. Już na samym początku widać, że to on dyryguje wszystkim. Nawet wobec swoich przełożonych wydaje się mieć szacunek, lecz nie pozwala sobie wejść na głowę. Zna swoje miejsce na komisariacie i wie kim jest. W wyniku jednej akcji, gdzie Warski już trzeci raz pozbawił podejrzanego życia zostaje przydzielony do psychologa. Jednak nie dogadują się ze sobą i komisarzowi zostaje przydzielona Pani psycholog Joanna Stanisz (Małgorzata Foremniak).
Akcja filmu jest budowania stopniowo, co idealnie wpisuje się w kryminał. Wszystko zaczyna się od samobójstwa Niemki, która wraz z koleżankami śpiewa chorały gregoriańskie w kościele z którego dachu właśnie skoczyła. Znalazł ją kantor Jan Rudzki (Adam Woronowicz), który był przeciwny temu by kobiety śpiewały pieśni religijne. Był przeciwny temu, że proboszcz(Henryk Talar), w końcu wyraził zgodę. Jest to powodem sporu między nim, a kantorem.
Ku sprzeciwie Warskiego do śledztwa zostaje przydzielona Ana Wittesch (Julia Kijowska). Od początku Warski i ona wydają się nie mieć ze sobą wspólnego języka, gdyż dla Warskiego Ana od samego początku jest podejrzana. Wspomniałem wcześniej, że pojawia się po jakimś czasie jedna z ostatnich postaci? W miarę rozwoju policyjnego śledztwa na scenie pojawia się wysłannik watykańskiego banku niejaki Dr. Gregor Kuntz (Krzysztof Stelmaszyk), który zaczyna ingerować w działania parafii na której dzieją się samobójstwa. Jego zadaniem jest zmuszenie proboszcza do zaprzestania śledzenia pewnej sprawy, której dotyczą finanse kościoła. Jednak więcej z fabuły wam nie zdradzę, ponieważ grzechem jest zdradzenie fabuły.
Czas przejść do najbardziej oczekiwanej przeze mnie części tekstu. Mam na myśli grę aktorską. Pierwszy na celowniku od razu u mnie znajduje się Topa, jako Warski. Opisywałem go krótko wcześniej, lecz tutaj dorzucę jedną ważną cechę, która sprawia, że jest to postać warta uwagi. Tą cechą jest stanowczość w swoich działaniach, co często właśnie pokazane jest w dość nieprzewidzianych działaniach i reakcjach, które sprawiają, że po Warskim nikt nie może spodziewać się czegoś konkretnego. Taka wybuchowa mieszanka, której nic nie opanuje.
Idąc dalej postać Any, która od początku swojego pojawienia jest tajemnicza, co idealnie wyjaśniane jest z czasem, a to sprawia, że cała nasza niemiecka policjantka nabiera barw w odpowiednich momentach właściwych dla szybkości rozwoju historii przedstawionej przez twórców scenariusza. Można o postaci Julii Kijowskiej powiedzieć, że jest jak talia kart, która ujawnia z czasem swoje najlepsze figury, bo w pewnych momentach właśnie tak jest. Dlatego tutaj warto zaznaczyć, że mnie ona osobiście zaskoczyła. Zakładałem, że będzie taka niedoświadczona, cicha, raczej trzymająca się na dystans od akcji funkcjonariusz, którą trzeba będzie obudzić i przyzwyczaić do pracy. A tu jednak nie, co jest u niej wielkim plusem.
Przejdźmy od „sług bożych”. Kantor Jan Rudzki wraz z księdzem Witeckim od samego początku pokazywali, że służą Bogu nie tylko swoimi działaniami, ale i też zachowaniem. Obaj aktorzy już wcześniej mieli na swoich kontach role księży czy mnichów zakonnych, więc powtórzenie nie było dla nich problemem. Jednak co ciekawe obaj przedstawiają swoją wiarę w dość ciekawy sposób. Obaj wierzą w Boga, jednak jednak Henryk Talar z faktu, że gra starszą postać i wyższą w hierarchii kościoła wydaje się już wierzyć i służyć Bogu na zasadzie „Bo nic innego mi nie zostało, więc będę robić to do swojego końca.”. Natomiast Adam Woronowicz wydaje się być osobą, która wierzy, lecz swoją wiedzę bierze ze starszych przekładów pisma świętego, co widać w jego sposobie opowiadania na temat Boga podczas jednej z rozmów z policjantami.
Doktor Gregor Kuntz to tajemniczy wysłannik watykańskiego banku, który chce by pewne działania proboszcza Witeckiego zostały zakończone. Odgrywający go Krzysztof Stelmaszyk sprawił, że była to postać, która zapadła mi w pamięć. Osiągnął to sprawiając, że jego postać od samego początku jest tajemniczy, niewiele o nim wiadomo. Wie, że jest wysoko postawionym człowiekiem i nie musi przed kimkolwiek odpowiadać. To właśnie było w tej postaci bardzo dobrze widoczne i wielu zapadnie on w pamięć jako zagadkowa, lecz bardzo interesująca.
Ostatnią postacią, którą wam przedstawię to Pani psycholog Joanna Stanisz, którą gra Joanna Foremniak. Osobiście do aktorki nigdy nic nie miałem, ale dla mnie jej postać wydawała się prosta, nic nie wnosząca do całości. Taka, która musiała tam być na siłę. Dla mnie Pani psycholog naprawdę była prosta, chociaż tutaj pasuje słowo pusta. Po prostu taki pionek, coś tu zrobi, coś tam, ale i tak nic nie wniesie do fabuły.
Więcej na temat postaci i historii wam nie opowiem, bo po to właśnie macie iść do kina. Ja jednak jeśli chodzi o ocenę całości filmu to szczerze, ale mam problem. Nie był to zły film, to jest rzecz pewna. Jednak jeśli miałbym przyznać mu ocenę liczbową to 9/10 jest odpowiednią. Jeden punkt całość traci przez pewne momenty, gdzie sceny były wciśnięte na dodatek lub były do przewidzenia, co psuło wrażenie iż akcja rozwija się stopniowo. Takie celowe rozciągacze, które momentami mimo wszystko nie pasowały.
To wszystko, co mogę wam powiedzieć na temat nowego kryminału, który swoją premierę miał w piątek (16.09.16), więc świeży. Ja gorąco wszystkich zachęcam do tego by wybrać się na film, ponieważ jest to, coś wartego czasu i ceny biletu. Sam zabieram się właśnie za książkę, która była podstawą dla scenariusza, a wam życzę udanego i przyjemnego seansu.