Około dwudziestu miesięcy temu przez przypadek trafiłem na tę ciekawą produkcję. Znalazła się na jednym z wielu tygodniowych zestawień darmowych gier tygodnia, nawet nie pamiętam jakiego serwisu. Screeny i próbka muzyczna szybko mnie kupiły, okazało się, że to tylko zaczątek czegoś większego...
- How about a story before bedtime?
- A longest night story!
- Sure!
- But not a dumb one like charity bearity
- How about ghost story?
- Oooh yeah!
- Alright then...
- I hope lots of people die in it.
UWAGA! W cytatach i gdzieniegdzie w moim tekście można znaleźć spoilery. Czy są szkodliwe? Kwestia podejścia. Z jednej strony gra oparta jest o narrację i nie jest przyjemne poznawanie historii, z drugiej to tak mała produkcja, że niewielkie uchylanie rąbka tajemnicy grzechem być nie powinno. Tak, czy owak ostrzegałem!
Lost Constellation to przedsmak tego, co mamy zobaczyć w pełnoprawnym dziele Infinite Fall o nazwie Night in The Woods, którego premiera już za moment. Przez pewien czas bałem się, że NitW zaginęło gdzieś w meandrach niezrealizowanych gierek niezależnych, jednak zdecydowany sukces (jakieś 400% potrzebnych funduszy) zbiórki na Kickstarterze pozwolił twórcom do końca pracować nad swoim dziełem. Tym sposobem 21 lutego będziemy mogli cieszyć się pełnoprawną przygodą Mae i jej ekipy...
- A cat! Hey! Do you live in this forest?
- Near enough.
- Can i ask you a question?
- You are gonna die in there tonight.
- Wow, thats unhelpful.
- Is it?
Historia w Lost Constellation przedstawiona została w formie bajki na dobranoc. Opowiada ją koci ojciec swojej kociej córce o imieniu Mae. Fakt ten przypominają nam tu i ówdzie pojawiające się wtrącenia przerywające fabułę. Snuta opowieść rozgrywa się wiele lat wcześniej w okresie tak zwanego Longest Night, nazwijmy go po prostu Najdłuższą Nocą. Bohaterka opowieści, Astra, postanawia odnaleźć „kogoś” i „wrócić z gwiazdą” , a niezwykłość Najdłuższej Nocy, spotkanie z Bogiem Lasu ma jej to umożliwić. Wyrusza więc do puszczy, gdzie po zachodzie słońca zaczynają się dziać niezwykłe rzeczy...
Lost Constellation jest typowym, side-scrollerem nastawionym na narrację i poniekąd eksplorację. Sterowanie sprowadza się do WSADu i myszki. Popychanie historii to właściwie błądzenie po lesie, rozmowy ze spotkanymi postaciami i granie w bardzo proste mini-gierki w stylu „rzuć śnieżką w dzwonek”, „zbuduj bałwana” (to drugie samo w sobie jest nie tylko przyjemne, co w pewnym stopniu decyduje o prowadzonych rozmowach). Tak mało rozbudowana mechanika jest w przypadku niewielkiej produkcji istotna - w mig wiemy o co chodzi i nie tracimy niepotrzebnie czasu na oddawanie się naukom w stylu "do czego służy ten przycisk".
Grafika jest niezwykle miła dla oka, ładna kolorystycznie i niezwykle prosta, a przy tym estetyczna. Animacje są bardzo oszczędne, ale prezentują się płynnie, szczególnie drzewa pnące się ku niebu wraz z naszymi krokami prowadzącymi w głąb lasu. Styl zdecydowanie przypomina filmy animowane, jest nieco dziecinny można by powiedzieć, ale pod dozą tej bajkowości kryje się mrok...
- I have no money...
- No money, no coffin for you. Your ghost will be quite unhappy.
Z pociesznym wyglądem i niezwykłą prostotą gry kontrastują dwa elementy. Pierwszym z nich jest klimat. Zimowy las nocną porą może nie jest tak niepokojący jak w Year Walk (podobna w założeniu, a do tego znakomita gra), ale ma swój czar. Historia tej jednej nocy w roku, podczas której odważni próbują odnaleźć Boga Lasu jest oszczędna, ale wciągająca i klimatyczna. Twórcy serwują nam nieco makabrycznych doznań: bo czym jest podpalanie zamarzniętej ręki w kominku, albo wstrząsająca tajemnica wiedźmy? (do ciekawego wniosku dochodzi jedna z postaci w grze: mężczyzna w lesie to po prostu drwal lub pustelnik, a kobieta to od razu wiedźma. Krzywdzące dla pań, nieprawdaż?). Te dziwne sceny i zdarzenia świetnie wyglądają na tle oprawy graficznej niczym z gry dla dzieci.
There are old bodies in the north. Where the ground never thaws. Frozen in the dirt and ice for millenia. In some of them there is a sickness against which we are no longer strong. Somday the earth will warm, and the ice will melt and that sickness will finish the work on us. That began when we were first born.
Drugim elementem są teksty. Jak na taką małą produkcję jest ich niemało, jednak nasz wpływ na toczące się rozmowy jest w zasadzie znikomy, a ewentualne różnice pojawiają się w niewielu przypadkach. Mam nadzieję, że zostanie to znacznie szerzej potraktowane w NitW, ale w przypadku tak małej gry, jak Lost Constellation jest wystarczające. Rozmowy są proste, ale poprowadzone naturalnie, zabarwione dużą ilością czarnego humoru. Przykład? Pierwsze słowa padające w grze: -I'm gonna rob the bank! - Ha ha ha, you want to spend the longest night in jail? - Gonna rob'em to death! Za nic nie pasuje to do uroczego kotka, któremu tatuś opowiada bajkę na dobranoc.
Wiem, że wyjęte z kontekstu mogą wydać się trywialne, ale widząc pocieszne portrety Mae i jej ojca łatwo jest zauważyć wspomniany przeze mnie kontrast.
Oprawa dźwiękowa jest równie oszczędna, co grafika. Prosta i nienachalna. Dźwięki sprowadzają się do kroków w śniegu, odgłosów sygnalizujących rozmowy, wiatr gnający pomiędzy drzewami... Stworzona przez głównego twórcę tak Lost Constellation, jak i Night in the Woods muzyka to spokojna elektronika naznaczona ambientowym znamieniem. Znakomicie pasuje do zimowej nocy, jestem nią szczerze zauroczony.
- What is this story about?
- what do you want it to be about?
- if i get to choose what it is about, it's not about anything.
Całą grę można przejść w niecałą godzinę. Czy to mało na produkcję spod znaku „pay what you want”, którą w zasadzie można mieć za darmo? Dla mnie nie, tym bardziej, że przy Lost Constellation bawiłem się wybornie. Przeszedłem grę trzy razy od kiedy ściągnąłem ją na komputer grubo ponad rok temu. Ostatni raz zrobiłem to wczoraj i wcale nie czuję, żeby to był czas zmarnowany. Gra w bardzo nienachalny sposób porusza proste uczucia, co w przypadku jej formy i treści w żaden sposób nie jest kiczowate, ani naiwne. Prostota rozgrywki, kapitalne teksty, ładna grafika i muzyka, ale przede wszystkim dziwny, acz ciepły klimat sprawiają, że to idealna gierka na wieczór. Mam nadzieję, że swojego rodzaju mistycyzm, legenda Najdłuższej Nocy będzie w Night in the Woods zdecydowanie rozwinięta. To, co pokazano w opisywanej przeze mnie zajawce pozwoliło jedynie liznąć świata kreowanego przez Aleca Holovkę i zespół.
Z niecierpliwością czekam na Night in The Woods. Przyznam się do tego, że to jedna z bardzo niewielu gier, którą zakupiłem przed premierą. Recenzję postaram się umieścić na łamach gameplay.pl.
Cease all care, they are coming, God of Forrest, carry us!