... Czyli o tym jak wiejskie etapy w Wiedźminie 1 mają się do tradycyjnej wsi polskiej. W dzisiejszej, pierwszej części zerkniemy na układ wsi i kilka zewnętrznych, charakterystycznych jej cech.
Jakiś czas temu wpadłem w Internecie na kilka komentarzy mówiących, że druga część fantastycznej gry Wiedźmin zatraciła słowiański klimat "jedynki". Komentarzy było na tyle, że zacząłem się zastanawiać nad tym problemem. Do tego stopnia stał się on dla mnie frapujący, że po raz kolejny postanowiłem przejść tę produkcję i rozejrzeć się trochę po wiejskich rozdziałach.
Zaznaczam, że tekst ten jest jedynie porównaniem wsi wykreowanej na rzecz gry i rzeczywistej wsi polskiej (tu bazuję głównie na wsiach z mniej więcej XIX wieku). Pamiętajmy, że gra Wiedźmin jest produkcją fantasy, a w tym gatunku wszystkie chwyty są dozwolone. Jeśli nazwę coś błędem, niedopatrzeniem lub brakiem historyczności nie będzie to oznaczać, że jest to minus gry, wszak nie jest ona symulatorem polskich terenów wiejskich. Skupiam się również głównie na jednej wsi, mianowicie Podgrodziu.
Ogólny plan przestrzenny Podgrodzia
Niełatwo jest jednoznanie określić typ układu przestrzennego tej wsi, a typów jest kilka. Zdecydowanie jest on mocno chaotyczny i nieuporządkowany. Brak tutaj wiodącej, głównej ulicy. Bazując na samej mapie można dojść do wniosku, że jest to droga wiodąca od karczmy (1) do bramy wjazdowej Wyzimy (2). W rzeczywistości nie jest ona w żaden sposób wyeksponowana. Przyjmijmy jednak to założenie za prawdziwe. Od drogi głównej odchodzi kilka mniejszych dróżek prowadzących do domostw, pól, jaskini... Gdyby nie to, że większość domów znajduje się przy drodze głównej można byłoby nazwać tę wieś wielodrożnicą ze względu na dość skomplikowany układ ścieżek. Gdyby wszystkie domostwa znajdowały się przy jednej drodze, byłaby to ulicówka. A z kolei jeśli każda strzecha byłaby oddalona od drogi głównej, moglibyśmy mówić o wsi samotniczej. W ogólnym rozrachunku Podgrodzie jest bliżej niesprecyzowanym tworem bez dominacji któregokolwiek typu.
Jest w układzie kilka rzeczy, które nie dają mi spokoju. Mianowicie usytuowanie karczmy, o której jeszcze napiszę. Karczma była ważnym przybytkiem we wsi, to tam można było spotkać się po ciężkim dniu, zdecydowanie było to miejsce rozrywek bliskie każdemu dorosłemu mieszkańcowi, dlatego nie powinno znajdować się na obrzeżach wsi, a w centrum. A jeśli nie w centrum to na pewno przy wjeździe do miasta, tam gdzie zagęszczenie ludności było większe i gdzie mieszkali ci-którzy-prawie-mieszkają-w-Wyzimie. A w Podgrodziu taki "prawie mieszczanin" musiał przejść przez całą wieś, by móc się zabawić w karczmie. Jest jeszcze sprawa świątyni. Ta również powinna znajdować się w centrum wsi, jednak leży we wspomnianej przymiejskiej części (2). Powiedzmy, że ten fakt usprawiedliwia świątynię, także zostawmy problem. Należy zwrócić też uwagę ogólne usytuowanie Podgrodzia - leży przy dużej rzece. Logicznie rzecz biorąc życie powinno kręcić się właśnie wokół rzeki - więcej domów, więcej rybaków, więcej prac związanych właśnie z wodą. Zamiast tego wieśniacy skupili się na uprawie całkiem rozległych, jak na grę RPG, pól, a nad rzeką leżą jedynie młyn, magazyny i mały port (punkty 5 i 6 na mapce).
Zagroda zagrodzie nierówna
Podstawową jednostką zabudowy gospodarstwa wiejskiego nie tylko w tradycyjnej wsi, lecz również we wsi współczesnej jest zagroda. Ogólnie rzecz biorąc w skład zagrody wchodzą chałupa mieszkalna wraz z budynkami gospodarczymi i podwórzem. Do tego dochodziły elementy opcjonalne: ławy, studnie, ogródki i tak dalej. Wieś w Wiedźminie odbiega od tego standardu. Po pierwsze praktycznie nie istnieją tutaj formy takie jak zagrody, przynajmniej tej typowej dla wsi w Polsce (tak naprawdę nie tylko).
Po piewsze w oczy rzuca się brak obór. Nie ma obór - nie ma trzody, nie ma bydła, koni. Wokół obejść biegają tylko kury i gęsi, gdzieniegdzie przesiadują stada gołębi, dla których wybudowano gustowne gołębniki. A gdzie świnie i krowy (dobra, jest jedna krowa w Odmętach, wywołująca dziwne zainteresowanie płci pięknej)? Jest to temat potraktowany w grze po macoszemu, jednak bardzo istotny dla wsi, nie tylko polskiej. Posiadanie zwierząt nie było tylko wyznacznikiem zamożności, a taki wyznacznik działa współcześnie w wielu krajach. Więź człowiek - zwierzę była i jest niezmiernie silna, bardzo pierwotna i zakorzeniona w ludzkiej naturze. Na tyle silna, że zwierzęta hodowlane często mieszkały z ludźmi w jednym pomieszczeniu. Każdy starał się mieć choć jedno zwierzę, nawet w bardzo ubogich chatach biedniaczych można było znaleźć jedną, dwie skrzynki dla kur. Zwierzęta trzymano w pomieszczeniach mieszkalnych nie tylko przez brak miejsca, ale i ze względów czysto praktycznych. Zimą dodatkowa żywa istota w izbie podnosiła temperaturę powietrza dzięki ciepłocie swojego ciała. Posiadanie zwierząt i praca przy nich była dla wielu wyznacznikiem cyklu dobowego, czymś tak naturalnym jak jedzenie, czy sen. I to wszystko co piszę wcale nie było typowe dla średniowiecza. Po dziś dzień na przykład w Rumunii można zaobserwować i poczuć więź, o której pisałem. Ba, w jednej z polskich zagród do całkiem niedawna żyła kobieta, która mieszkała z kozą w jednej izbie. bez prądu, z klepiskiem zamiast podłogi.
Tak więc nie mamy większych zwierząt i przypisanych im budynków. Co ciekawe na mapce Podgrodzia widać rysunek pługu ciągniętego przez wołu. Gdzie on się podział? Są kury i gęsi, które w ostateczności mogą mieszkać w tych małych komórkach przyklejonych do niemal wszystkich budynków, ewentualnie w jednej izbie z ludźmi. Jeśli więc drób zajmuje komórki, to gdzie trzymane są wszystkie narzędzia rolne? Mamy w Podgrodziu wiele pól uprawnych, gdzie rośnie zboże, kapusta, dynie... Ale nie ma czym utrzymać te pola. Cóż, widocznie wieśniacy zmuszeni są do pracy ręcznej. Ciężka dola, Podrodzian, oj ciężka. Przynjmniej tu i ówdzie stoją wozy. Tylko kto je pociągnie? Zaprzęg gołębi?
Przejdę jeszcze do obrazka przedstawionego powyżej. Układ budynków na ilustracji jest iście "zagrodowy", ale niestety obie chałupy są mieszkalne. Takich zestawień w zagrodach nie było. Budowano jedną chałupę, w której mieszkała wielopokoleniowa rodzina, zdarzało się, że w jednej izbie. W XX wieku zdarzały się sytuacje, w których dobudowywano jeszcze jeden dom mieszkalny, ale był to budynek ceglany. Nowszy, mocniejszy, z nowej epoki, niemal z innego świata. W Wiedźminie czas stanął w miejscu - mamy oto dwie niemal identyczne chałupy w jednym miejscu. A jeśli to jest zagroda, to symbol braku postępu gotowy. Właściwie tak jest w niemal każdej produkcji fantasy - przez wieki architektura, stroje, tradycje niemal się nie zmieniają.
Karczma rzecz święta... ale i tak możemy ją spalić!
Karczma w Podgrodziu jest niesamowitym zjawiskiem. O roli i usytuowaniu takiego budynku pisałem już wyżej. Co w niej jeszcze takiego nadzwyczajnego?
Karczma jest przysadzistym, wręcz olbrzymim budynkiem, można by powiedzieć, że aż nadaje się na uznanie go za centralny punkt wsi. Tak jednak nie jest, bo znajduje się na uboczu. W dodatku została otoczona ostrokołem. To właściwie niespotykane zjawisko w XIX wiecznej polskiej wsi, w zasadzie wcześniej też nie praktykowano takich zabiegów - mówię o odgradzaniu jednego czy dwóch budynków tak wielkim ogrodzeniem. Jeśli już stawiano ostrokół, to w jego obrębie umieszczano główny budynek, najczęściej lokalnego rządcy, najważniejsze budynki gospodarcze, produkcyjne oraz otaczające domostwa. Stanowiło to centrum miejscowości, gród, dookoła którego dopiero potem dobudowywano kolejne budynki, nowe pierścienie ostrokołu... Tak powstawała wieś, potem miasteczko i miasto. Karczma i jej ogrodzenie jest odrębnym, nierealnym tworem. Można wytłumaczyć to prywatną inicjatywą karczmarza, który chciał chronić swój, co jak co, ale imponujący dobytek. Wszak karczmy pilnuje cały patrol milicji!
Jest w granicach ostrokołu jeszcze jedna, wręcz kuriozalna rzecz: mianowicie stanowisko kowala. W rzeczywistości było ono sytuowane możliwie jak najdalej od innych zabudowań z prostej przyczyny - kowal musiał ciągle pracować przy otwartym ogniu. Wystarczyła chwila nieuwagi i kuźnia stawała w płomieniach. Dopełnieniem dzieła zniszczenia mogły okazać się materiały, z których wykonywano budynki - drewno i słoma (choć kuźnię starano się budować z kamienia lub przynajmniej używać kamiennych gród). Odosobnienie kowala minimalizowało zniszczenia dokonane przez pożar. Tak było w rzeczywistości, ale tak nie jest w Wiedźminie. Chyba każda kuźnia odważnie postawiona została wśród innych budynków, ta w Odmętach też. Problem dotyka również wiele innych gier RPG. Ludzie mieszkający koło kowala muszą mieć stalowe nerwy, pożądne stopery do uszu i bardzo duże wiadra.
Tylko wiedźma, czy aż wiedźma?
Siedem wiorst ode wsi, w kurnej chacie na przyzbie, z krukiem na ramieniu, z basiorem i lagą u boku, w kir odziana, pod kadzią iskrę nieci, o miesiącu napar warzy.
Lao Che - Wiedźma
Skoro było trochę o profanum, wejdźmy stopniowo w tematy sacrum. Oczywiście we wsi nie mogło zabraknąć wiedźmy. O dziwo nie jest nią stereotypowa wysuszona starucha, a ponętna kobieta, której biust do pasa bynajmniej nie sięga, a na pewno nie będzie sięgać przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Ładuje się ona w konflikt z lokalną społecznością, ale o tym może innym razem. W konflikt popaść jej było łatwo, bo wiedźma postanowiła zamieszkać we wsi.
Wiedźma, czarownica, czarnoksiężnica... kobiety, którym niejednokrotnie przypisywano konszachty z nadprzyrodzonymi siłami i czynienie czarów zazwyczaj mieszkały w odosobnieniu. Opozycją były szeptuchy, czy zielarki: zwykle poważane i akceptowane w wiejskiej społeczności. Jedno jest pewne, osoby te wywoływały niepokój. Z kultorowego punktu widzenia czarownice, czyli te "złe" postaci były kozłami ofiarnymi. Istnieje teoria, że społeczeństwie zawsze muszą znaleźć się kozły ofiarne, a najłatwiej ich szukać wśród ludzi innych, odstających od ogólnie zdefiniowanej normalności, wśród odmieńców. Właśnie takie były czarownice albo za takie je uważano, szczególnie w średniowieczu. To one musiały mieszkać z dala od osad ludzkich, chroniąc się w ten sposób nie tylko przed wyszydzeniem i poniżeniem, ale także niejednokrotnie przed śmiercią. To im przypisywano nieszczęścia, które przecież zdarzyć się mogły każdemu. Ich przeciwieństwem były kobiety (rzadziej mężczyźni), że tak powiem, parające się białą magią. Wspomniane wyżej szeptunki, uzdrowicielki, zielarki... Leczyły chorych ludzi i zwierzęta, odczyniały, przyjmowały porody. Te z kolei były raczej akceptowane i poważane. Niepokój spowodowany obecnością tej złej lub dobrej manifestowany był w dwójnasób. Albo ją respektowano, albo starano się pozbyć. To drugie było bardzo często wynikiem nacisku ze strony chrześcijaństwa coraz bardziej mieszającego się z lokalnym folklorem. Według niego przecież osoba parająca się czarną magią podarowaną przez Szatana była krótko mówiąc zła i należała się jej śmierć, często bardzo długa i bolesna.
A co z naszą wiedźmińską wiedźmą? Na pewno nie mieszka w odosobnieniu. Co prawda by do niej dotrzeć trzeba było zejść z najczęściej uczęszczanych dróg, ale mimo wszystko - jej dom znajduje się zaraz przy karczmie, w dodatku w sąsiedztwie innych budynków (punkt 4 na mapce). Chałupa Abigail w niczym nie różni się od innych, nie jest ani uboższa, ani bogatsza. jedyne co sprawia, że wiemy, iż z tym miejscem jest coś nie tak to czaszki jeleni na kolumnach i stojąca nieopodal dziwna kościana konstrukcja. Wiedźmie przypisywano wszystkie nieszczęścia jakie spadły na Podgrodzie. Ludność podjudzana przez kapłana łatwo wpadła w szał. Stąd niedaleko już do chęci mordu. Jakie to prawdziwe...
Na rozstajach dróg
Ten aspekt bardzo mi się spodobał i widać w nim konsekwencję twórców. W Podgrodziu stoi kilka kapliczek poświęconych Wiecznemu Ogniowi, a trzy z nich stoją na rozstajach dróg. Co w tym takiego wyjątkowego?
Wierzenia ludowe nie raz wspominają o rozstaju dróg jako o miejscu wyjątkowym. To tutaj straszyły potępione dusze, tutaj manifestowały swoją obecność demony. Na rozstaje wynoszono również choroby, aby się ich pozbyć z obejścia lub ze wsi! Z czasem zaczęto stawiać symbole religijne: krzyże, figury, kapliczki mające na celu swojego rodzaju egzorcyzmowanie tych miejsc. Była jeszcze jedna tradycja związana z rozstajem: dzień wszystkich świętych rozpalano ogniska, które miały wskazać wędrującym duszą drogę. Może do tego piją twórcy Wiedźmina, stawiając na rozstajach kapliczki Wiecznego Ognia i każąc nam w jednym z zadań zapalać tam znicze? Co prawda cel tego questa jest inny niż w rzeczywistości, ale to nadal jest bardzo widoczne nawiązanie do tradycji wsi polskiej.
Oczywiście figury i kapliczki stawiano nie tylko na rozstajach, a ich rola mogła być bardziej przyziemna. Znaczenie wybudowanego symbolu związane było z charakterem miejsca. Przykładowo tam gdzie droga zbliżała się do rzeki lub przy mostach stawiano figurę Świętego Nepomucena - męczennika, który zginął utopiony w rzece, patrona między innymi tonących i mostów. Kapliczki przydrożne pełniły również funkcje informacyjne: podróżny wiedział, że zbliża się do osady ludzkiej, a charakter kapliczki zdradzał panujące wyznanie.
Miejsce mocy? To takie... prawdziwe!
W wielu miejscach w grze napotykamy miejsca mocy, punkty, z których możemy czerpać magiczną energię potęgującą nasze Znaki. Także w Podgrodziu jest taka lokacja, znajdująca się w pewnym oddaleniu od wsi (punkt 3 na mapce). Wydaje się, że to rozwiązanie rodem z gatunku fantasy. Nic bardziej mylnego - miejsca mocy przypominają łyse góry, będące częścią folkloru polskiego!
W pobliżu niemal każdej większej wsi lub miasta w wielu rejonach Polski znajdowały się wyjątkowe miejsca pełne tajemniczej energii. Nazywano je łysymi górami, a te najbardziej znane to oczywiście Łysa Góra (Łysiec) w Górach świętokrzyskich, czy Ślęża. Jednak musiały to być żadne wzniesienia. Łysą górę mogła stanowić mała polana w starym zagajniku, formacja skalna, pagórek... To w tym miejscu odprawiano rytuały dziękczynne bóstwom odpowiedzialnym za pomyślność zbiorów, żniw, płodność zwierząt. Tutaj również kontaktowano się z zaświatami. I znowu pragnę powiedzieć, że nie odnoszę się tu tylko do czasów przedchrześcijańskich. Łyse góry istniały dużo później i nie przeszkadzało to wcale religii. W polskiej wsi wiara chrześcijańska bardzo mocno wymieszała się z pogańskimi tradycjami i wierzeniami i to jest chyba najbardziej niesamowitą rzeczą w folklorze Polski. Po dziś dzień słyszy się o dziwnych postaciach i światłach w pobliżu łysych gór, a środowiska neopogańskie organizują tam spotkania. Prawda jest taka, że wiedza o łysych górach zaczyna umierać. Nadal we wsiach najstarsze osoby potrafią wskazać, gdzie leży to magiczne miejsce, ale jest ich coraz mniej. Łyse góry popadają w zapomnienie, wielu już nigdy nie uda się odnaleźć.
Szkoda, że w Wiedźminie miejsce mocy wiąże się jedynie z poborem energii przez Geralta. Bardzo prawdopodobne, że moje nawiązanie do łysych gór jest wymuszone, a twórcy nawet nie pomyśleli o folklorze tworząc niebieskie punkty mocy. Niemniej jednak dla mnie skojarzenie jest dość oczywiste.
Możnaby tak długo...
Na wyżej wymienionych zagadnieniach poprzestanę. Prawda jest taka, że tematyka jest niezwykle obszerna i możnaby napisać znacznie więcej. Ba, można by napisać na ten temat świetną pracę magisterską! A zagadnień jest tak wiele: rozdział o rodzajach studni, jakie spotykamy w Wiedźminie, o budowie strzech domostw, o młynach i innych obiektach produkcyjnych i użytkowych, o ślicznych ulach (typy kłodowy i figuralny, full historyczne!) w wiosce Odmęty...
Ostatecznie wieś w Wiedźminie można nazwać miejscem, które było projektowane przez ludzi szukających inspiracji w tradycji ludowej. Jest tu co prawda mnóstwo uproszczeń i rzeczy dosyć umownych, jednak reasumując mogę ze spokojem powiedzieć: od Podgrodzia i Odmętów faktycznie bije słowiańskością!
W drugiej części, która powstanie w bliżej nieokreślonej przyszłości znów wrócimy do tematu, tym razem zajrzymy do kilku wnętrz i przyjrzymy się wiejskiej społeczności i problemom, z jakimi się borykają na co dzień.
PS. Wielkie dzięki dla M. za uzupełnienie moich braków w wiedzy z zakresu tradycji ludowej :)