Oscarowe nadrabianie #0 - Leony - Foma - 12 marca 2017

Oscarowe nadrabianie #0 - Leony

Od rozdania tegorocznych Oscarów (nazywanych przeze mnie pieszczotliwie Leonami, na cześć wiadomo kogo) minęła już ładna chwila. Emocje zdążyły opaść. Piękne kreacje wróciły do szaf albo poszły na aukcje charytatywne. O wpadkach na jakiś czas zapomniano. Jednakże najważniejsze w tym wszystkim przecież były, są i będą filmy. Czas przypomnieć sobie o niektórych z nich,  a inne po prostu nadrobić. Do dzieła!

Filmy, których zwykły kinoman nie zawsze ma czas i okoliczności obejrzeć w kinie na przestrzeni roku, a które przecież warto poznać i – w miarę możliwości – wyrobić sobie na ich temat własne zdanie. Kontrowersje kontrowersjami, krytycy krytykami i nagrody nagrodami, każdy z nas ma prawo do oceny, z którego to prawa mam właśnie zamiar skorzystać.

Tym wpisem chciałbym rozpocząć cykl kilku(nastu) moich recenzji, czy też jak kto woli opinii odnośnie filmów, które w jakimkolwiek stopniu miały styczność z tegorocznymi Nagrodami Akademii Filmowej i które jednocześnie miałem przyjemność (bądź też nieprzyjemność) zobaczyć. Część z nich jest już – jakkolwiek by to brzmiało – zapomniana w natłoku coraz to nowych premier, część miała już bądź będzie miała niedługo premierę na DVD/BluRay, co stanowi dobry moment na krótkie przypomnienie,  a jeszcze inna część nie schodzi z nagłówków portali zajmujących się kinematografią.

Chciałbym, żeby podobnie było z tym krótkim cyklem. By przypomniał on niektóre filmy sprzed paru miesięcy i by równocześnie stanowił pewien pretekst do odnowienia dyskusji na ich temat z jednej strony, a także mobilizację dla mnie, by podzielić się swoim zdaniem, a czasem po prostu nadrobić dany film z drugiej strony. Czy się to uda? Czas pokaże.

Wielkie Nadrabianie Leonów A.D. 2017 uważam za otwarte!
Foma
12 marca 2017 - 17:24