Dla takich gier warto mieć konsolę – recenzja Horizon Zero Dawn - Antares - 16 kwietnia 2017

Dla takich gier warto mieć konsolę – recenzja Horizon Zero Dawn

Niesamowity klimat interesującego postapokaliptycznego świata, ciekawe mechanizmy rozgrywki i niesamowita oprawa graficzna – nowa gra Guerilla Games to mocny argument za tym, by nabyć konsolę PlayStation 4.

Ta gra naprawdę tak fantastycznie wygląda. Screenshot zrobiłem sam, w trybie foto

Chociaż konsole coraz bardziej upodabniają się do pecetów, nadal jednym z największych ich atutów  są gry na wyłączność. Xbox One nie ma ich zbyt wiele, jednak PlayStation 4 zyskało w tym roku kolejną wyjątkową produkcję. Horizon Zero Dawn, stworzony przez znane z serii Killzone studio Guerilla Games, to mocny kandydat do tytułu gry roku i jednocześnie świetny przykład na to, jak wiele można wycisnąć ze sprzętu, który premierę miał prawie 4 lata temu. Przede wszystkim jednak, chociaż gra należy do niezwykle eksploatowanego ostatnio gatunku sandboksów, rozgrywka jest wciągająca i nie nuży.

Akcja gry toczy się w dalekiej przyszłości po upadku naszej cywilizacji. Ludzkość powróciła do społeczeństw plemiennych i prymitywnej technologii, a znany nam dzisiejszy świat już dawno został zapomniany. Miasta rozpadły się w proch, a ruiny porosły gęstą roślinnością. Co gorsza, człowiek przestał być na Ziemi panem. Świat opanowany został bowiem przez przypominające dinozaury, potężne maszyny. Jedynie najmężniejsi z ludzi są w stanie na nie polować, a codzienność ludzi to bezustanna walka o przetrwanie.

Horizon Zero Dawn opowiada historię Aloy – młodej łowczyni, która dołącza do plemienia Nora. Plemię to zostaje napadnięte przez tajemniczych i niebezpiecznych kultystów, a bohaterka wyrusza w wielką podróż, której celem jest oczywiście zemsta, ale także odkrycie motywów agresorów i własnej tożsamości. Grając odkrywamy również historię tego fascynującego świata i dla mnie to właśnie losy opanowanej przez maszyny ziemi były jednym z najbardziej interesujących elementów przedstawionego w grze uniwersum.

Rozgrywka to typowy sandboks, składający się z wątku głównego, szeregu pobocznych misji oraz różnorakich znajdziek. Na szczęście, nie ma tu typowego dla GTA przesytu, czy miliona takich samych skrzyń i czynności rodem z Assassin’s Creed. Praktycznie każda rzecz do znalezienia lub czynność do wykonania mają tu jakieś znaczenie. Dość powiedzieć, że zbierając dziwne metalowe kwiaty możemy przeczytać niezwykle przejmujące haiku, a odkrywając tzw. widokówki możemy zobaczyć jak wyglądały poszczególne lokacje przed apokalipsą. Dość powiedzieć, że wywoływany w ten sposób kontrast jest na swój fascynujący sposób zarazem piękny i dołujący.

Świat gry jest bardzo duży i składa się z lokacji o bardzo różnym krajobrazie i charakterze. Znajdziemy tu zarówno ośnieżone górskie szczyty, jak i  tereny gęsto zalesione, a nawet pustynię na środku której wzniesiono olbrzymie miasto Południk, przynoszące na myśl starożytne metropolie Bliskiego Wschodu. Warto dodać, że twórcy wykazali się niesamowitą wręcz dbałością o detale. Można nawet zauważyć, że po niektórych drzewach wędrują mrówki – coś takiego nie jest w grach wideo zbyt często spotykane. Horizon Zero Dawn to zdecydowanie jedna z najładniejszych gier dostępnych na rynku, która wygląda bardzo dobrze już na zwykłym PlayStation 4, a na konsoli w wersji Pro działa w rozdzielczości 4K. Moją uwagę zwróciła również znakomita jakość animacji. Wrażenie robiła zwłaszcza początkowa sekwencja, gdy Aloy była jeszcze małą dziewczynką. Tak świetnie animowanego dziecka nie widziałem jeszcze w żadnej grze wideo.

Esencją rozgrywki jest oczywiście polowanie na wielkie mechaniczne bestie. Aloy radzi sobie z nimi przy pomocy różnych rodzajów broni. Podstawową jest oczywiście łuk, ale możemy tu korzystać również z procy, Potykacza rozciągającego nad ziemią linki pod napięciem, czy wyrzutni harpunów pozwalającej na dosłowne przygwożdżenie maszyny do ziemi, niezbędnej w starciach z mechanicznymi ptakami. Zginąć jest dość łatwo, więc wskazane jest skradanie się, działające najlepiej w gęstej, falującej na wietrze trawie. Ponadto przydatne jest używanie tzw. Focusa, czyli urządzenia które Aloy odkrywa w dzieciństwie podczas wycieczki do zapomnianych ruin. Działa on niczym tryb detektywistyczny w grach z serii Batman Arkham czy zmysły z Wiedźmina 3. Dzięki niemu możemy tropić  i odkrywać wskazówki podczas niektórych zadań, lecz przede wszystkim pozwala on na łatwe dostrzeżenie słabych punktów wrogich maszyn. Często są one podatne na działanie np. ognia czy elektryczności. Jeśli dodamy jeszcze do tego fakt, że części pancerza z przeciwników można odrywać, tworzy to naprawdę satysfakcjonujący system walki.

A po drzewach chodzą mrówki...


Nie ma rzeczy idealnych, więc oczywiście Horizon Zero Dawn nie jest pozbawiony pomniejszych wad. Najważniejszą są nieco sztywnie brzmiące i zrealizowane dialogi. Na plus można zaliczyć możliwość dawania różnych odpowiedzi niczym w grach RPG od Bioware, jednak kwestiom wypowiadanym przez bohaterów często brakuje emocji. I dotyczy to zarówno polskiej, jak i oryginalnej angielskiej wersji językowej. Graczom którzy nie lubią sandboksów przeszkadzać może również charakterystyczna dla tego gatunku powtarzalność niektórych elementów, jednak trzeba przyznać, że w tym względzie produkcja Guerilla Games nie jest zbytnio przesadzona.

Horizon Zero Dawn to gra bardzo udana i bez wątpienia kandydat na tytuł Gry Roku. Jednocześnie to chyba jeden z najbardziej udanych startów nowej marki, jaki kiedykolwiek mogliśmy obserwować w branży elektronicznej rozrywki. Gra cieszy się uznaniem wśród graczy i recenzentów, co cieszy, bo to naprawdę klimatyczna i dopracowana produkcja.

Antares
16 kwietnia 2017 - 01:04