Świetna zabawa dla dużych dzieci. Recenzja filmu 'Szybcy i wściekli 8' - MaciejWozniak - 22 kwietnia 2017

Świetna zabawa dla dużych dzieci. Recenzja filmu "Szybcy i wściekli 8"

Kluczowe pytanie brzmi – czego oczekujemy od kina akcji? Jeżeli pogłębionej psychologii postaci, lepiej sięgnijmy po starą dobrą „Gorączkę” Michaela Manna, ale jeśli do szczęścia wystarczy nam porządne, zrealizowane z rozmachem łubudu nie wymagające nadmiaru myślenia, to ósma część przygód Vina Diesela i spółki jest idealnym wyborem.

Co słychać u Dominica Toretto? Po wydarzeniach w części siódmej, gdzie Dom i jego ekipa mierzyli się z zawodowym zabójcą Deckardem Shawem (Jason Statham) oraz walczyli o odzyskanie z rąk złych ludzi narzędzia szpiegowskiego zwanego „Okiem Boga”, nasz heros udał się na miesiąc miodowy ze swoją małżonką Letty (Michelle Rodriguez). Jednak nie dane mu będzie zaznać spokoju. Beztroski wypoczynek w skąpanej słońcem Hawanie zakłóci bowiem najgroźniejsza cyberprzestępczyni świata Cipher (Charlize Theron), która zmusi Doma, by ten odwrócił się od swojej drużyny. Pozostali na czele z agentem Hobbsem (Dwayne Johnson) będą musieli zmierzyć się z najtrudniejszym przeciwnikiem, jaki stanął na ich drodze – samym Toretto. A dalej już tylko pościgi, wybuchy, zwroty akcji, pościgi i wybuchy.

Nie trzeba wytrawnego znawcy scenopisarstwa, by zorientować się, że fabuła filmu nie jest zbyt wymyślna i choć roi się w niej od pełnych emocji scen i niespodziewanych (przynajmniej w zamierzeniu) rozwiązań, nie wymaga ona wyrafinowanych kompetencji odbiorczych. Nie jest to w tym przypadku zarzut, jako że moc atrakcji serwowana nam przez twórców jest tak przepojona kolorowymi i efektownymi sztuczkami i fantazjami, że fabuła wystarczy tu jedynie jako spoiwo łączące kolejne elementy. Jak to w ostatnich częściach serii bywało, mamy tu pomysł wyjściowy wokół którego budowana jest reszta intrygi i który staje się pretekstem, by nasi bohaterowie wreszcie wsiedli do samochodów. W czwórce mieliśmy próbę znalezienia mordercy Letty, w piątce wielki skok, w szóstce walkę z terrorystami i powrót Letty z zaświatów, w siódemce Shawa polującego na naszych bohaterów. W tej części postawiono na schemat „Dobry bohater staje się zły… ale czy na pewno?”, co dało filmowi paliwo na bite dwie godziny.

Choć wiele razy w ciągu seansu będziemy skutecznie przewidywać kolejne punkty zwrotne, nie zmienia to faktu, że historię prezentowaną w filmie ogląda się przyjemnie. W końcu nie jest to psychologiczny dramat, a rozterki Toretto i jego kompanów mają być tylko dodatkiem, nie daniem głównym. Dodatek ten skomponowany jest apetycznie, podnosi stawkę i wnosi napięcie, ale tak naprawdę jego głównym zadaniem jest podgrzanie dania głównego, czyli pościgów, walk, wybuchów i wszystkiego, co z nimi związane. W tej materii twórcy nieustannie wykazują się pomysłowością, a zarazem zupełnie żegnają się z prawami logiki i realizmu. Czynią to jednak w tak efektowny sposób, że mało kto będzie się zastanawiał nad wiarygodnością kolejnych scen. Jeśli myśleliście, że nic nie przebije samochodowych skoków ze spadochronem z części siódmej, poczekajcie na pościg z udziałem… łodzi podwodnej w klimacie rosyjskiej zimy. Nikogo nie zawiodą też wycieczki bohaterów na Kubę, gdzie w otwierającej film scenie obejrzymy wyścig po ulicach urokliwej Hawany, czy do Nowego Jorku, gdzie Cipher dokona prawdziwego Armagedonu z samochodami w roli głównej, a ponadto dojdzie do pojedynku Toretto występującego w roli antagonisty z członkami jego ekipy. Równie efektownie prezentują się sceny walk, zwłaszcza ucieczka z więzienia, w której popisy swoich możliwości dają Dwayne Johnson i Jason Statham.

Jak widzimy, na ekran powracają praktycznie wszyscy bohaterowie serii, którzy mogli powrócić. Naturalnie zabraknie Briana O’Connera i jego żony Mii, którzy w końcówce siódmej części pożegnali się z grupą, a widzowie w pamiętnej symbolicznej scenie pożegnali Paula Walkera. Aktor, który kilka lat temu zginął tragicznie w wypadku samochodowym, został uhonorowany i w tej części. Jego bohater jest wspominany przy kilku okazjach, np. na początku filmu, gdy Toretto wykorzystuje chwyt związany z tunningiem auta, którego nauczył go O’Conner. Fani serii bez wątpienia poczują brak Walkera na ekranie, jednak pozostałych postaci jest takie zatrzęsienie, że trudno narzekać na nudę. Johnson jak zawsze prezentuje swoją muskulaturę, a Tyrese Gibson jako Roman Pearce kradnie sceny, nieustannie dowcipkując. Theron dobrze sprawdza się w roli czarnego charakteru, jest bezwzględna i sprytna, emanuje specyficznym magnetyzmem wywołując jednocześnie fascynację i nienawiść. Z kolei Statham przechodzi tu przemianę z antagonisty w protagonistę, niestety zbyt szybką i wysiloną, co stanowi zgrzyt, ale sceny akcji z jego udziałem to perełka. Świetnie prezentuje się też Kurt Russell w nieco pastiszowej roli pana Nobody – niezmiernie tajemniczego tajnego agenta. Relacje między bohaterami i ich interakcje wnoszące do scen napięcie, czy humor to od kilku części siła serii. Nie inaczej jest i w tym wypadku, walki, czy padające z ust postaci one-linery bawią nas od pierwszej do ostatniej minuty.

Szybkie samochody, trochę zwrotów akcji i humoru, powrót ukochanych bohaterów. Czego chcieć więcej? Jeżeli komuś niestraszne fabularne dziury (bo trochę ich tu jest) i lubi patrzeć, jak samochody wyskakują z okien, a wszystko w koło wybucha, nic tylko wybrać się do kina. „Szybcy i wściekli 8” to żywa definicja lekkostrawnej rozrywki, jednak filmowi trzeba oddać, że nie udaje niczego więcej ponad to, czym jest, koncentrując się jedynie na zabawie. A poziom tej przepojonej paliwem i prochem zabawy jest równie wysoki, co ostatnio. Cała konstrukcja jest na tyle sympatyczna i satysfakcjonująca w swoim bezpretensjonalnym rozrywkowym charakterze, że z łatwością można przymknąć oko na nielogiczne, czy niewiarygodne wydarzenia i rozwiązania. W końcu nie o logikę w tym wszystkim chodzi, ale o adrenalinę. A tej jest tu, co nie miara. 

MaciejWozniak
22 kwietnia 2017 - 17:47