House of Cards sezon 5. czyli cudownie patologiczna para znowu w akcji - Foma - 13 czerwca 2017

House of Cards sezon 5., czyli cudownie patologiczna para znowu w akcji

Od samego początku House of Cards trudno było opisywać bez spoilerów. Wszak serial bazujący przede wszystkim na intrygach politycznych, spiskach, zakulisowych działaniach oraz bezpośrednim kontakcie z widzem aż prosi się o bezpośrednie nawiązania do konkretnych sytuacji. Zadanie opisania staje się jeszcze trudniejsze z każdym kolejnym sezonem, by przy obecnej już 5. odsłonie produkcji Netflixa stanowić niemałe wyzwanie.

Poprzedni sezon, przez wiele osób oceniany jako dość przeciętny, pozostawił widzów z zaostrzonym apetytem na dalsze sukcesy prezydenckiego duetu Underwood&Underwood w wyborach i politycznych rozgrywkach. Po sukcesie w prawyborach Partii Demokratycznej, przed Francisem i Claire stało trudne zadanie ostatecznego zwycięstwa w walce o prezydenturę z młodym i rzutkim republikańskim kandydatem Conwayem. Obserwowanie rywalizacji doświadczonych i bezwzględnych Underwoodów z XXI-wieczną republikańską wersją Kennedy’ego samo w sobie mogłoby stanowić materiał na cały sezon, lecz twórcy HoC i tym razem nie poszli na łatwiznę i nie odcinają kuponów od sukcesów tytułu.

Za każdym razem, gdy myślę o nowym sezonie produkcji Netflixa, przychodzi mi do głowy jedno określenie: gęsty. Myślę, że najtrafniej opisuje ono to, w jakiej formie jest cały serial. Sieć intryg, powiązań i zależności stała się tak skomplikowana, że nawet dla uważnego widza chwila nieuwagi może oznaczać problemy z późniejszym powiązaniem faktów. Jeśli dodamy do tego ciągłe nawiązania do wątków nawet z 1. sezonu, to wyłania się nam pełny obraz gęstości, czy wręcz lepkości oglądanego serialu. Chcąc nie chcąc, widz został przez producentów i samego Underwooda wciągnięty w odbywającą się na ekranie brudną grę pozorów i interesów, przy czym jakkolwiek złe i niemoralne by one nie były, to i tak kibicuje się parze głównych bohaterów.

W tym momencie warto zaznaczyć, że od 5. sezonu możemy swobodnie mówić właśnie o parze głównych bohaterów, gdyż z odcinka na odcinek Claire zrównuje się z Francisem, co zresztą kilkukrotnie zauważa ten ostatni w swoich słynnych monologach z widzami (ważna uwaga – jest ich dużo więcej!). Staje się tak zarówno z wyrachowania Underwoodów, jak też niejako wynika to z okoliczności.

źródło: imdb.com

Ponadto, jeśli już mowa o bohaterach, to oczywiście pojawia się szereg nowych i ciekawych postaci drugoplanowych. Swoje epizody zaliczają także bohaterowie z sezonów poprzednich (Gerald McRaney jako Raymond Tusk, Michel Gill jako Garrett Walker czy nieoceniony Lars Mikkelsen jako Viktor Petrov). Cała ta mozaika bohaterów nieustannie napędza akcję, jednocześnie ją komplikując i udowadniając, że nawet sprawy teoretycznie zakończone mogą – tak jak w polityce – wrócić i sprawić wiele problemów. Nowe postaci oznaczają też potencjalnie nowe możliwości w kolejnych odsłonach serialu i – jeśli symboliczne gesty czy sytuacje oznaczają to, co myślę (fani zapewne domyślą się, o które momenty chodzi) – mogą wywrócić cały serial do góry nogami.

Co do samych Franka i Claire, wydaje się, iż w 5. sezonie częściej się mylą, a momentami wręcz dają sobą manipulować. Znajduje to po części usprawiedliwienie w fakcie, że gra toczy się na najwyższym możliwym szczeblu i w skrajnie niesprzyjających okolicznościach. Jednakże wpływ na taki sposób postrzegania ma też inna relacja postaci z widzem. O ile poprzednio znaliśmy większość intryg Underwoodów, wraz z wyjaśnieniem kto jest kim, kto jest od kogo zależny i co w efekcie Underwoodowie (i my) możemy osiągnąć, o tyle tym razem coraz częściej czujemy się zdezorientowani i mamy wrażenie, że coś nas omija. Podsumowaniem tego jest niesamowity plot twist na 2-3 odcinki przed końcem, a także niewiele mniejszy cliffhanger w ostatnim odcinku. Aż szkoda, że na dalsze losy bohaterów trzeba czekać kolejny rok!

źródło: imdb.com

Kilka słów należy się także dwóm kwestiom, które z mojego punktu widzenia jako osoby z racji studiów bezpośrednio zainteresowanej polityką i relacjami międzynarodowymi. Mam na myśli właśnie wykorzystane w serialu wydarzenia i przemiany międzynarodowe, a także pojawiającą się gdzieniegdzie opinię, że HoC staje się zbyt fantastyczny w przedstawianych sytuacjach.

Co do pierwszej sfery, to ponownie widoczne jest wykorzystanie przez twórców przerobionych sytuacji z realnego świata. W 5. sezonie mamy więc do czynienia z zagrożeniem terrorystycznym ze strony radykalnego islamu, wojną hybrydową, cyberterroryzmem i cyberprzestępczością, manipulacjami wyborczymi, wykorzystaniem na szeroką skalę portali społecznościowych i wiele wiele więcej... Z realiów europejskich, czy też nawet polskich (nie wchodząc w politykę) jest też motyw zastraszania społeczeństwa potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym dla własnych celów. Wszystkie te przykłady pokazują, że HoC nadal stara się przedstawiać aktualne i prawdopodobne wydarzenia podlane fabularnym sosem. Jak głosi porzekadło – życie pisze najlepsze scenariusze.

źródło: imdb.com

Druga kwestia wymaga natomiast głębszego zastanowienia i nie ukrywam, że stała się ona przyczyną kilku dyskusji w gronie znajomych fanów serialu. Otóż z kilku źródeł usłyszałem, jakoby 5. sezon HoC stał się zbyt „przegięty” w swoich zwrotach akcji, intrygach i zawirowaniach fabularnych, a decyzje i akcje podejmowane przez bohaterów są zbyt fantastyczne i mało prawdopodobne. Cóż... biorąc pod uwagę słowa Billa Clintona odnoszące się już do wcześniejszych sezonów, iż „House of Cards w 99% oddaje rzeczywistość”, raczej nie powinniśmy mieć większych wątpliwości co do realizmu. Jednakże, jeśli nawet ktoś chce uznać, że poprzednie odsłony serialu były „lżejsze”, natomiast tym razem scenarzyści popuścili wodze fantazji, to moim zdaniem zwyczajnie się myli.

Zarówno historia, jak też to, co zwyczajnie oglądamy w wiadomościach, ciągle nas zaskakuje i przesuwa granice prawdopodobieństwa wydarzeń coraz dalej. To, co jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu wydawałoby się mało prawdopodobne, dzisiaj może się wydarzyć. Nieczyste chwyty, czarny PR, szantaże, oszustwa czy wręcz usuwanie niewygodnych świadków i faktów dzieją się naprawdę, lecz nie na widoku publicznym, a wiele osób nie umie albo po prostu nie chce ich dostrzec. HoC niejako demaskuje ciemną stronę polityki i wielkiego świata. Zainteresowanych odsyłam też do miniserii CNN Race for the White House  przygotowanej na okazję niedawnych wyborów w USA. Seria opisuje 6 wybranych pojedynków w amerykańskich wyborach prezydenckich na przestrzeni całej historii kraju. Całość podparta jest historycznymi nagraniami, rekonstrukcjami i komentarzami historyków, polityków i ekspertów od marketingu politycznego czy PR. Jako bonus Kevin Spacey w roli narratora.

Podsumowując swój komentarz do 5. sezonu HoC pozostaję - jak chyba wszyscy - z pewnym niedosytem i oczekiwaniem na więcej. Pootwieranych zostało mnóstwo furtek do nowych wątków przy dalszym – co najważniejsze sensownym – ciągnięciu starych, że ten rok będzie się dłużył niemiłosiernie. Co prawda z sezonu na sezon brakuje trochę momentów, w których Francis i Claire rozgrywali pojedyncze, drobne sytuacje na swoją korzyść, lecz ta nuta nostalgii nie jest w stanie zmącić nadchodzących emocji.

źródło: imdb.com
Foma
13 czerwca 2017 - 11:57