Megaton Rainfall (PS4) - symulator Supermana! - MateuszWieczorek - 1 listopada 2017

Megaton Rainfall (PS4) - symulator Supermana!

MateuszWieczorek ocenia: Megaton Rainfall
77

Prawdopodobnie każdy z nas marzył o posiadaniu jakiejś supermocy – niewidzialności, teleportacji czy umiejętności czytania w myślach. Z kolei wszyscy fani postaci Supermana bez wątpienia oddaliby wiele, by choć na jeden dzień wcielić się w rolę niemal nieśmiertelnego herosa. Okazuje się, że anonimowe dla większości graczy studio Pentadimensional Games przygotowało produkcję niemal w punkt skrojoną dla tychże miłośników komiksowego bohatera.

Megaton Rainfall przede wszystkim absolutnie zachwyca rozmachem i ogromem dostępnego świata przedstawionego. Wcielając się w nieśmiertelny, niematerialny byt, który nazywany jest tutaj przez tajemniczego, wszechmocnego stwórcę mianem potomka, celem naszego istnienia jest powstrzymanie inwazji zaawansowanej obcej rasy na Ziemię. I mimo że twórcy zapewnili graczom swoiste wstawki „fabularne” pomiędzy kolejnymi misjami, to zdecydowanie nie ma sensu wsłuchiwać się w egzystencjalne, liryczne wręcz monologi stworzyciela. Nie stanowi to wszak elementu, który wyróżnia grę spośród rzeszy produkcji niezależnych debiutujących każdego dnia.

Najmocniejszy punkt stanowią bowiem praktycznie nieograniczone możliwości w stosunku do przemieszczania się. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wzbić się ponad atmosferę i w mgnieniu oka znaleźć się na powierzchni Księżyca, Wenus czy nawet samego Słońca! Podobnie sprawa ma się w przypadku trzeciej planety Układu Słonecznego – nurkowanie w oceanie w towarzystwie bliżej niezidentyfikowanych przedstawicieli morskiej fauny czy wizyta na Mount Evereście? Tutaj jest to jak najbardziej możliwe. W dodatku twórcy zaimplementowali wirtualne wersje wielu znanych obiektów architektonicznych, już podczas pierwszego, próbnego rzec można, przelotu wokół Ziemi mijamy między innymi egipskie piramidy, wieżę Eiffla czy drapacz chmur Burj Khalifa. Gracz pozostaje pod ogromnym wrażeniem od początkowych minut obcowania z grą.

Mechanika rozgrywki jest dość prostolinijna. Przy wykorzystaniu dostępnych środków masowego rażenia odpieramy dziewięć fal kosmicznych agresorów złożonych z kilku etapów, co w praktyce wcale nie okazuje się tak proste, jak brzmi. Co prawda kontrolowany przez nas niematerialny byt charakteryzuje się nieśmiertelnością, to obecny w grze pasek zdrowia odnosi się do ilości poległych cywilów. Większość statków wyróżnia jeden wrażliwy punkt, sygnalizowany zresztą dość przewidywalnym, czerwonym kolorem, przy czym gracz posiada naprawdę potężny arsenał (rozwijany zresztą każdorazowo po ukończonej misji), więc również i protagonista przy wyprowadzaniu niecelnych ataków jest w stanie przypadkiem zwyczajnie anihilować dziesiątki czy setki Bogu ducha winnych śmiertelników. Dodając do tego średnio precyzyjny system lotu i kontroli w powietrzu oraz trwające wieczność przeładowania specjalnych umiejętności, otrzymujemy w rezultacie produkcję, przy której trzeba się trochę napocić i nagimnastykować.

Przygotowanie techniczne to kwestia lekko sporna. Z jednej strony wspomniany powyżej ogrom i rozmach świata przedstawionego wpłynął na słabej jakości tekstury oraz modele, szczególnie obserwując je z bliskiej odległości. Twórcy jednak wyszli prawdopodobnie z założenia, że wcielając się w tak potężną istotę, gracz nie będzie koncentrował się na totalnie przyziemnych kwestiach, jak panikujący mieszkańcy czy pojazdy na ulicach. Szczerze jednak jestem pod wrażeniem, że tego typu elementy, z pozoru błahe, znalazły swoje miejsce w Megaton Rainfall. Dzięki temu czujemy, że walczymy o przetrwanie przerażonej atakiem ludzkości, nie zaś pojedynkujemy się między pustymi wieżowcami o przysłowiową pietruszkę. Jedyne zastrzeżenie? Nie spotkałem żadnych latających dysków podczas bezcelowego podróżowania po bezkresach kosmosu.

Zdecydowanie pochwalić należy destrukcję otoczenia. Anihilacji ulec może praktycznie każdy budynek, zaś widok fali uderzeniowej ostatecznego ataku obcych, rozchodzącej się po całym mieście, zwyczajnie przyprawia o dreszcze. W dodatku nie zauważyłem jakichkolwiek wyraźnych zwolnień w wyświetlaniu obrazu, co dodatkowo pogłębia autentyczne poczucie zdumienia, że produkcja tego typu nie dość, że została stworzona nakładem niezależnego zespołu, to jeszcze nie cierpi na multum niedociągnięć technicznych, tak wszakże nadmiernie występujących wśród nowych premier na konsoli PlayStation 4. Muzyka? Owszem, towarzyszy rozprawianiu się z kosmicznymi agresorami, jednak raczej nie wyróżnia się niczym szczególnym. Z wyjątkiem epickiej kompozycji podczas pierwszego przelotu wokół Ziemi, podczas którego szczęka praktycznie opadła mi na podłogę.

Koniec końców zdecydowanie zachęcam do zapoznania się z Megaton Rainfall, dostępnego zresztą również na PSVR, choć nie byłem w stanie tej wersji przetestować. Mimo że czas rozgrywki oscyluje wokół trzech, czterech godzin, nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać się w podróż międzygwiezdną pomiędzy kolejnymi misjami. Dość powiedzieć, że lądując na powierzchni Słońca, obserwujemy jego wzburzone procesy i fale niewyobrażalnie gorącej magmy, zaś odwiedzając Merkurego, ze względu na nieporównywalnie wyższą temperaturę w zestawieniu z ziemską, obraz rozmywa się i kołysze na wszystkie strony. Tego typu smaczki wpływają na to, że jesteśmy w stanie wybaczyć wszelkie niedociągnięcia oraz w mgnieniu oka zapłacić te szesnaście dolarów, o które twórcy proszą w zamian za wcielenie się w postać wirtualnego Supermana, ratowanie świata i zwiedzanie zakamarków kosmosu.

MateuszWieczorek
1 listopada 2017 - 22:49