Przyznam się wam szczerze, że kiedy w 2012 roku obejrzałem trailer nowego produktu studia Arcane, zakochałem się w fakcie, że protagonistą jest zabójca w masce. Nie wiedziałem o nim kompletnie nic poza faktem, że stał się taki dzięki temu, że prawdopodobnie został zdradzony.
Kiedy gra ujrzała światło dzienne, moje zainteresowanie nią gdzieś sobie uciekła. Dziś po prawie sześciu latach, zaczynam dostrzegać piękno tych produkcji. Szkoda, że byłem głupi i zajęło mi to tyle czasu. Mam nadzieję, że na podstawie tego teksu, sięgniecie po tę produkcję, bo naprawdę warto.
Uwagę zwróciłem także po tekście naszego redakcyjnego kolegi „Co Dishonored ma wspólnego z twórczością Edgara Allana Poego?”. To właśnie w tamtym momencie powoli zacząłem znów się do niej przekonywać, ale małymi kroczkami. Swój wkład (największy) miała także wielka fanka serii, jaką znam. Nie żałuję żadnej z 13 godzin, które poświęciłem na swoją rozgrywkę.
Fabuła
Głównym protagonistą produkcji jest Corvo Attano, legendarny Lord Protektor cesarzowej, zostaje niesłusznie oskarżony o pozbawienie jej życia, ale i także uprowadzenie córki. Nasz bohater jest wyszkolonym w infiltracji oraz cichej eliminacji celów. Będzie musiał wykorzystać wszystkie swoje zdolności w celu oczyszczenia swojego imienia, ale i także przywrócenia prawowitej władczyni na tron. W tym celu pomagają mu lojaliści, którzy podobnie jak on chcą powrotu następczyni cesarzowej.
Zabijaj finezyjnie, zrób z tego sztukę
Jednym z największych plusów całej produkcji jest fakt, że twórcy dają możliwość wyboru czy chcemy pozbawić cel życia, czy też znajdzie się jakieś inne rozwiązanie. Możemy być niczym osa, która użądli raz, ale wręcz dosłownie śmiertelnie precyzyjnie. Prawda jest też taka, że gdy ukończycie grę, będziecie chcieli zrobić to jeszcze raz, ale tym razem by inaczej potoczyło się nasze zadanie.
Nasze działania podlegają ocenie!
Chyba najlepsza rzecz, jeśli chodzi o „techniczne” aspekty rozrywki. Polega to na tym, że mamy coś takiego jak „wskaźnik chaosu”. Im jest większy, tym bardziej zniszczony i ciemniejszy jest świat, który nas otacza. Kiedy przejdziecie grę któryś raz, aż będziecie chcieli, naprawdę stać się duchem, jak na cesarskiego Lorda Protektora przystało. Jest to o tyle jeszcze trudne, że gra za każdym naszym podejściem inaczej ustawia naszych przeciwników, więc będzie to wymagało, byśmy naprawdę mieli oczy dookoła głowy.
Nasze zabawki? No nie myśleliście, że będziemy działać z pustymi rękoma…
Do naszej dyspozycji zostają oddane dwa rodzaje wyposażenia. Jeden dotyczy zdolności nadprzyrodzonych, które zostają nam ofiarowane przez interesującego człowieka, którego zwą Odmieńcem. Daje on nam swój znak. Otwiera to przed nami możliwości dość skrytej, ale i jednocześnie destrukcyjnej rozgrywki.
Zdolności jak „Mignięcie”. Pozwala na przedostanie się, dosłownie wszędzie przeskakując z miejsce na miejsce. Inną zdolnością może być osobiste stado szczurów, które będzie za nami podążać i zabijać wskazanych przez nas wrogów. Jeszcze innym, o którym warto wspomnieć to moje ulubione, „Zatrzymanie czasu”.
Drugim typem naszego ekwipunku jest ten klasyczny, z którym zaczynaliśmy grę. Składa się na niego: Składany miecz, kusza, pistolet oraz rozmaite ulepszenia, do których znajdziemy schematy, przeszukując wszystkie możliwe miejsca lub kupując u jednego z naszych sojuszników.
Szukaj, a znajdziesz. Opłaci Ci się to!
Nie jestem fanem tego, że w niektórych grach trzeba niestety szukać miliona rzeczy. Wręcz powiedziałbym, że tego nienawidzę. Jednak w wypadku tej produkcji jest zupełnie inaczej. By ulepszyć naszego protagonistę, musimy szukać specjalnych amuletów, ale i także run, które pozwolą nam na rozszerzenie naszych nadnaturalnych zdolności.
Do tego z faktu, że nie jesteśmy już tak wysoki postawionym człowiekiem, jak kiedyś. Musimy kraść wszystkie przedmioty, które są wartościowe, by później sprzedać je i dzięki funduszom ewentualnie uzupełnić brakujące przedmioty. Jednak zalecane jest oczywiście bycie oszczędnym, bo naszą rolą nie jest tak do końca bycie złodziejem. To rola innego człowieka w zupełnie innej produkcji, o której może kiedyś napiszę.
Architektura twym przyjacielem i nie tylko dla oczu, ale także dla twych działań
Najlepszym rozwiązaniem dla nas to pojawienie się, zrobienie swojego i zniknięcie bez podnoszenia jakiegokolwiek alarmu. W tym celu ukrywanie się tam, gdzie nikt by nie szukał i nie mówię tutaj tylko o otaczających nas cieniach, ale także gzymsach, dachach, nawet figurach. Dzięki nadprzyrodzonym zdolnościom dostaniemy się prawie wszędzie.
Zabójca, który nie eliminuje celów?
Jak wiecie, Corvo jest zabójcą, ale rozgrywka pozwala nam na wybór czy chcemy faktycznie wyeliminować nasz cel czy znajdziemy jakieś inne rozwiązanie. Oczywiście im mniej krwi, tym mniejszy jest chaos. Gdy pierwszy raz przechodziłem grę, niestety wskaźnik mojego chaosu był wysoki (jak nie pewnie najwyższy), ale przynajmniej teraz wiem, jak wygląda najciemniejsze zakończenie fabuły. Ze świeżo zdobytego doświadczenia polecam granie raczej z rozwiązaniem, gdzie chaos jest niski, ponieważ gra wydaje się wtedy bardziej ułożona i zgodna z założeniem tego, co chciał osiągnąć nasz główny protagonista na pierwszym miejscu bez przelewania zbędnej krwi.
Czy polecam Dishonored?
Tak, każdemu, kto poszukuje gry z rozgrywką pierwszoosobową oraz także do tego świetną fabułę, ciekawy świat oraz odrobinę rzeczy nadprzyrodzonych to ta gra jest dla was. Sam siądę do niej na pewno wielokrotnie. Jednak uważam, że jest to gra, która może i nie wygląda na skomplikowaną, ale dzięki temu, że możemy przejść ją wieloma sposobami, sprawia, że wyróżnia się na tle pozostałych mimo tego, że ma już na karku kilka ładnych lat. Na pewno każdego z was coś tam zainteresuje.