Bardzo lubię twórczość Howarda, bardzo boję się gier MMO i osób, które nimi żyją, bardzo chętnie gram w gry dobre, lub ciekawe. Nie mogłem więc w zasadzie przegapić nowego Conana.
Ostatnio moja konkubina grała na laptopie w The Sims 4, podczas gdy ja obok ciorałem w Conana na PS4. Było nam podobnie. Oboje budowaliśmy piękne domy. Oboje walczyliśmy ze zmęczeniem. Oboje stawialiśmy sobie własne zadania celem polepszenia naszej wirtualnej egzystencji.
W bańce pisania o grach rzadko patrzy się na realia rynkowe. Jeżeli popularność gier wynikałaby z popularności mówienia rynek wyglądały delikatnie inaczej… A gry survivalowe pomija się bardzo.
Survivale są często pomijane, a to gry, które trafiły w słodki punkt między kooperacją, a prawdziwymi MMO. Już pal licho Minecraft i Terrarię. Ale Rust jest kultem, ARK jedną z najlepiej sprzedających się gier cyfrowych na PS4, a Conan mocnym rynkowo tytułem. To gry będące dla wielu - dla części na szczęście, dla części na nieszczęście - drugim cyfrowym domem.
Conan Exiles bardzo spójnie kreuje swój świat - jest po prostu groźnie, barbarzyńsko, mrocznie, ale bez przesady w jedną lub drugą stronę. Drzewko technologiczne ma sens, a mechaniki gry w postaci przyzywania Bogów, czy łapania niewolników są ciekawe zarówno narracyjnie jak i służą pozytywnie rozgrywce. Conan dobrze się skaluje - fajnie się gra w niego samemu, z drużyną lub na serwerze, gdzie gracze się tuczą.
Jednak tradycyjnie dla większości gier gatunku - nowy serwer = nowy bohater. Mimo, że gra pożera setki godzin to nie posiada jednak losowo generowanego świata, więc Conana da się nauczyć. Przyznam, że dzięki temu najwięcej czasu przyjemnie spędziłem w kooperacji, polując na zwierzęta, rozbudowując swój obóz i ulepszając broń, a potem najeżdżając wrogów. Fun miałem również z wszelkich bugów gry i jej “dziwacznych growości”. Wyrzucanie przedmiotów przez okno, rabowanie spawnujących się obozowisk NPC-ów, uciekanie do wody przed wrogami - wszystko to przypominało mi czasy, gdy oszukiwałem orków w Gothicu 2 pokonując ich tylko dlatego bo blokowali się przy skałach.
Dlatego to pokraczna zabawna gra-piaskownica, a nie wymuskana i piękna kampania, więc powinieneś wiedzieć, czy to jest dla ciebie czy nie.
Jeżeli lubi się ten gatunek i ma się z kim grać, to Conan wciąż stawia przeciwko nam jeden duży problem - gra jest tragiczna technicznie. W wersji na podstawowe PS4 chrupie, krztusi się, ma poważne braki w animacji, wygląda szalenie nierówno. Nigdy przy konsoli nie miałem takiej symulacji grania w nową grę na krztuszącym się, przestarzałym pececie. Czułem się dosłonie jak za czasów, gdy przegrzewałem komputer, żeby odpalić na nim Stalkera. Ale - ze względu na samą specyfikę gry, kuło mnie to mniej w oczy niż w przypadku chociażby Monster Hunter World.
(Jak zawsze dygresja - coś czuję, że Monster Hunter World, Rainbow Six Siege, Fortnite, PUBG, Conan Exiles, Final Fantasy XIV i kilka innych gier-jako-serwisów i gier-rozwijanych-długo relatywnie szybko pojawi się na kolejnej generacji konsol).
Aha, gwoli kronikarskiego obowiązku - brak cenzury rzadko zdarza się na konsolach, lecz Conan go zachował. Można biegać nago i customizować sobie wielkości pewnych części ciała obu płci. Można również włączyć czujne cenzorskie oko i rozkoszować się ubranymi barbarzyńcami.
The Sims dla facetów jest po prostu The Sims dla facetów. Conanowe smakuje mi, ponieważ uwielbiam Howarda, bo lubię grać na konsoli i gra ma bardzo relaksujący klimat. Nie dążę w niej nigdzie, nie spieszę się nigdzie, mogę do niej wracać po długim czasie, a ona po prostu na mnie czeka. Ten głupkowaty, growy, mroczny świat po prostu mnie relaksuje.