Banner Sagi na Switcha czyli przenośne taktykowanie - Pita - 19 czerwca 2018

Banner Sagi na Switcha, czyli przenośne taktykowanie

Taktyczne RPG i część turowych strategii to gatunki do których pałam niezdrową wręcz miłością. Final Fantasy Tactics to jedna z najważniejszych gier w moim życiu, Tactics Ogre uważam za arcydzieło. Mam ogromną słabość do Vandal Hearts, szanuję Valkyria Chronicles. Z pecetowych tuzów gatunku strategii w turach zagrywałem się w Heroes of Might & Magic 3, Jagged Alliance i oryginalne XComy, a nie tak dawno zakochałem się także w piątych Herosach.


Czyli gry raczej poważne pod względem prezentowanych historii, niekiedy gry bardzo smutne - bo nie było mi nigdy po drodze z Nippon Ichi i serią Disgaea. Uznałem więc, że Banner Saga to seria, która powinna była mi się podobać, ale jakoś ciągle było mi z nią nie po drodze. Do czasu aż kupiłem Nintendo Switch.


Na Pececie oraz konsoli stacjonarnej jakoś nie mogłem się za serię zabrać. Może był to wynik rozpuszczenia przez PSP, które było królem taktycznych RPG-ów w kieszeni, może początek gry mnie mocno wybijał z klimatu. Gdy jednak wsiąkłem okazało się, że czekają mnie mocne wybory taktyczne oraz moralne, chłód, smutek, problemy, czyli wszystko jak za czasów gdy miałem 15 lat.



A mimo tego,  mam bardzo duży problem z tymi grami.


Banner Saga jest estetyczna i jest ładna. Jest ciekawa, wymagająca oraz angażująca. Nie posiada jednakże aż takiego bagażu świetnej rozgrywki, co większość gier wymienionych przeze mnie we wstępie. Z tytanami Yasumi Matsuno na czele, które przerastają także Banner swoją fabułą. Wychodzi tutaj przede wszystkim problem budżetowy połączony z jakąś tendencją autorów do wymyślania koła na nowo. Bo ta dylogia momentami szalenie męczy, a sam system walki jest lekko przekombinowany, niedopieszczony, upierdliwy i ograniczony naraz.


Osobiście pewne rzeczy w Banner Saga bym uprościł interfejsów, dodał trochę więcej wersji kolorystycznych wrogów i przyśpieszył lekko dane wątki. Niemniej - nie piszę tego, żeby atakować grę, przedstawiam to wszystko raczej jako powody przez które nie będą to dla mnie tytuły kultowe. Wolałbym, żeby było tutaj więcej zrzynania z gier dobrych, niż szukania nowości.



Chociaż podstawa jest w sumie inspirowana szachami (które inspiracje lepiej wykorzystuje Archon), to za mało modyfikacji w postaci terenów, wielkości, szybkości postaci, pogody oraz denerwujące sterowanie tworzą dosyć dziwną kombinację. A sztuczna inteligencja też raczej nie powala i jak gra jest trudna - to za pomocą tanich sztuczek. Dokładając do tego manadżowanie poza walkami… jest dziwnie.


Co gryzie mi się z bardzo fajnymi historiami, które gra ma do opowiedzenia, mocno zakreśloną estetyką, czy dobrymi dialogami, nieraz połączonymi z mocarnymi wyborami. Wypadowa to dwie niezłe gry, które mogą być świetne dla ludzi, którzy nie grali w Herosów, w Finala Tactics, w Tactics Ogre, we Front Missiona… ale im polecanym nadrobić tamte tytuły. Tak, ta gra jest grywalna i przyjemna - boli mnie jednak, że kilka zmian by znacznie ją polepszyło.



Odpowiadając na potencjalne pytania - tak, podobało mi się bardziej niż Into The Breach, tak można grać w 2 bez znajomości 1, chociaż dużo przepada, tak, wyboru z jednej gry przechodzą na drugą, tak,  dalej będę się upierał, że potrzebujemy Final Fantasy Tactics 2.


Dzięki uprzjemności wydawcy to tytuł ogrywałem również na PlayStation 4 - w zasadzie to samo, ale uważam, że gra pasuje do przenośnego grania najbardziej.

Pita
19 czerwca 2018 - 17:31