Bez zbędnego wspętu - zapraszam na kolejny przegląd Azjatyckich Filmów. Tym razem ponownie sprawdziwmy dzieła flmowe z Państwa Środka.
Wojownik Musa (Musa)
Jest rok 1375, Chiny pogrożone są w chaosie wojny domowej pomiędzy rządzącymi dynastiami Yuang i Ming. Delegacja z koreańskiego królestwa Coryo podróżująca po terenie Chin zostaje nagle oskarżona o szpiegostwo i skazana na zesłanie na pustynie. Posłowie dowiadują się tam, że księżniczka rodziny Ming została uprowadzona, wraz z towarzyszącymi im wojownikami wyruszają oni w pełną niebezpieczeństw podróż z zamiarem jej uratowania.
Pierwsze to, co rzuca się widzowi w oczy po podpaleniu powyższego filmu to niesamowite krajobrazy. Bezkres pustyni, równiny pełnie zieleni, rozciągająca się daleko za horyzont rzeka Jangcy. Dobór miejsc, w których kręcono film, jest wręcz perfekcyjny a każda kolejna scena opatrzona jest cudownym tłem.
Kiedy już widz nasyci swoje oczy cudownymi widokami na pewno zwróci uwagę na aktorów, którzy prezentują bardzo solidne rzemiosło, tworząc wyraziste i warte zapamiętania postacie. Kluczową rolę ogrywa tutaj również dbałość o każdy historyczny szczegół strojów oraz uzbrojenia. Osoby odpowiedzialne za ten element filmu zdecydowanie zasłużyły na swoją pensję, ale to w Chińskich produkcjach historycznych raczej jest standardem.
Wojownik Musa to dobre historyczne kino przygodowe, które powinno zapewnić chwilę dobrej zabawy każdemu widzowi.
The Wrath of Vajra
Japońska armia przejęła całkowicie kontrolę nad Chińskim terytorium. Jednak nawet największe represje ze strony okupanta nie mogą załamać wewnętrznej woli walki i dumy Chińczyków. Jedynym i najlepszym sposobem na ten rodzaj walki jest zniszczenie problemu od środka. W tym celu na tereny okupywane wysłany zostaje jeden z najlepszych uczniów sekty Hades. Organizacji, która zajmowała się szkoleniem dzieci od najmłodszych lat na najlepszych i najbardziej efektywnych zabójców na ścięcie. Zadanie Kurashige Daisuk jest z pozoru proste ma założyć w Chinach świątynię, która zajmie się indoktrynacją najmłodszych, aby stali się wiernymi sługami Cesarstwa. Tylko jedna osoba może pokrzyżować plany okupanta. Jest nim były uczeń sekty „K-29”, któremu udało się zbiec z tej organizacji morderców. Tylko ten noszący przydomek „króla Vajry” będzie mógł przynieść pokój uciśnionemu narodowi.
Fabuła filmu jest mieszanką historycznej prawdy i sporej dozy wyobraźni scenarzystów. Główną osią całej fabuły poza otoczką walki o wyzwolenie jest tytułowa „Vajra”. Jest to coś w rodzaju specjalnej wewnętrznej mocy (Chi) wojowników. Jedni wykorzystują ją w niecnych celach (okupanci) inni zaś starają się, aby służyła ona sprawiedliwości (K-29). Skojarzenia z „Gwiezdnymi Wojnami” są tutaj jak najbardziej wskazane, bo bardzo wyraźnie scenarzyści czerpali z tego uniwersum inspirację.
Wątek fabularny, swoją drogą dość przeciętny, jest jednak tutaj tylko przystawką przed tym, co film oferuje najlepszego. Yu Xing oraz Sung-jun Yoo w swoim dorobku artystycznym pokazali już niejednokrotnie, że potrafią doskonale wykorzystać znajomość sztuk walki w swoich filmach. Przysłowiowe „obijanie się po twarzach” jest zdecydowanie najlepszą stroną The Wrath of Vajra. Choreografia walk stoi tutaj na naprawdę dobrym poziomie, same potyczki są dynamiczne i dobrze zaprezentowane dzięki odpowiedniej pracy kamery. Co prawda znajdzie się kilka wpadek na tej płaszczyźnie filmu, ale są one naprawdę bardzo drobne.
Niestety nic dobrego nie można powiedzieć o pozostałych aspektach filmu. Większa część scenografii to przeciętnej jakości oprawa komputerowa, co szczególnie widoczne jest podczas walk. Słabo w swoich rolach wypadają również aktorzy, poza główną dwójką (Yu i Sung). Reszta jest na tyle miałka i słaba do zapamiętania przez widza, że równie dobrze mogłoby ich tutaj nie być a zaoszczędzone pieniądze można było przeznaczyć na lepsze efekty komputerowe.
The Wrath of Vajra jest filmem przeciętnym, mogącym jedynie zainteresować wielkich fanów filmów sztuk walki, którzy oczekują od dzieła widowiskowych walk i nic ponadto.
A Midnight After
(ThNa Ye Ling Chen)
Grupa kompletnie nieznanych sobie osób korzysta z lokalnego minibusa, aby dotrzeć do celu swojej podróży. Mijają oni kolejne dzielnice Hongkonku, które wyglądają dokładnie tak samo, jak codziennie w drodze do pracy/uczelni i z powrotem. Wszystko jednak diametralnie się zmienia w momencie, kiedy przejeżdżają oni przez jeden z tuneli. Nagle tętniące życiem miasto całkowicie wymiera, puste ulice, sklepy, parki, kawiarnie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszyscy zniknęli tylko nie pasażerowie minibusa.
(UWAGA NA SPOJLERY) – jeżeli planujesz oglądać ten film, pomiń poniższy tekst.
Dzieło Fruit Chan’a jest filmem opartym na tajemnicy, mam na myśli naprawdę wielką „tajemnicę”, która niekoniecznie staje się końcowym atutem filmu. Większość produkcji tego typu serwując widzowi jakąś niewyjaśnioną sytuację wraz z postępami fabularnymi stara się odkryć jej poszczególne warstwy żeby w finale wszystko okazało się jasne i klarowne. „Noc Po” jednak znacznie odbiega od tego schematu, tajemnica zniknięcia wszystkich ludzi jest tylko początkiem pojawiających się pytań. W momencie, kiedy kompletnie obcy sobie ludzie zaczynają się stopniowo poznawać i dywagować nad tym, co mogło się stać, zaczynają się dział kolejne niewyjaśnione sytuacje. Stopniowo z ulic zaczynają znikać wszystkie porzucone samochody. Bohaterowie zaczynają widywać tajemnicze postacie w maskach przeciwgazowych, w momencie, kiedy jednak próbują do nich podejść one znikają. Wojna biologiczna, epidemia, wyciek jakieś substancji powodującej omamy? Pytania kłębią się w głowach nie tylko bohaterów filmu, ale również widza oglądającego film. Jakby tego jeszcze było mało bohaterowie zaczynają cierpieć na tajemniczą wysypkę, która doprowadza do ich śmierci w wyniku samozapłonu. To jednak nie koniec tajemniczości serwowanej nam przez reżysera. W pewnym momencie jeden z pasażerów Zhi-chi You odbiera telefon (te do tego momentu nie działały) od swojej dziewczyny. Z rozmowy wynika, że miał miejsce tajemniczy wybuch a jego samego nie ma już ponad 6 lat. Kompletną kulminacją filmu jest pojawienie się tajemniczego czerwonego deszczu, który według bohaterów jest krwią (apokalipsa, plaga?).Lubię filmy z nutką tajemniczości, które trzymają widza w napięciu do ostatniej minuty. Jednak Fruit Chan zdecydowanie jednak przesadził tworząc swoje dzieło. Mnogość poruszonych wątków, które rodzą tysiące pytań jest jeszcze do zrozumienia, jako pewien zabieg artystyczny. Jednak kompletnie nie do zaakceptowania jest fakt, że finał filmu nie daje oglądającemu odpowiedzi na żadne z zadawanych sobie pytań. Było już wiele filmów, które w swoim zakończeniu pozostawiały widzowi pewną dozę interpretacji, ale A Midnight After nie wyjaśnia kompletnie niczego, co może powodować mocną frustrację. Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy ten film jest wart zobaczenia. Na pewno pojawiające się wątki i ciężki klimat przykuwają uwagę widza, jednak brak wyjaśnień jest mocno denerwujący.