"Grass Kings" to historia z pokroju tych, w których pierwsze skrzypce nieodłącznie odgrywa plan wydarzeń. Odmalowane w akwarelkach niewielkie „miasto – squot” to samozwańcze państwo w państwie, dla którego niezależność stanowi najwyższą świętość. Tym razem na dokładkę otrzymujemy morderstwo.
RECENZJA DOTYCZY DRUGIEGO TOMU, O PIERWSZYM PISAŁEM TU:
Grass Kings – Współczesny western w pięknym wydaniu
Historia odsuwa na dalszy plan wojnę z sąsiadami, której poświęcona była część pierwsza. Tym razem fabuła skupia się na samobójstwie sprzed lat. Jego natura budzi szereg wątpliwości. Powieść płynnie przechodzi w konwencję kryminału.
W sukurs śledztwu nadchodzą kolejne wspomnienia z przeszłości. Rzucają nowe światło tak na samo miasteczko, jak i jego poszczególnych bohaterów. Dzięki temu historia zyskuje dodatkową głębię, a my coraz lepiej rozumiemy naturę tego niezwykłego miejsca. Gdy niewygodne tajemnice wypływają na wierzch coraz trudniej o jednomyślność i spokój.
Drugi tom nie zawodzi. Otrzymujemy świetnie napisaną i jeszcze lepiej zilustrowaną powieść. Tyler Jenkins przechodzi sam siebie pozornie niedbałymi i znakomicie pokolorowanymi planszami. Trudno wyobrazić sobie tą historię w innych barwach.
Komiks wypada polecić każdemu, kto szuka pozycji leżących daleko od trykociarskiego mainstreamu, a gwarantujących jednocześnie pełen profesjonalizm w prowadzeniu postaci, fabularnej konstrukcji czy narracji.
To wreszcie komiks dla tych, którzy uwielbiają zgłębiać tajemnice amerykańskich peryferii i odbywać dalekie podróże do niepokojących miejsc. Perełka!
Więcej komiksów na Instagramie: @komiksowy_pamietnik