Recenzja: Dimension W #16 - Froszti - 19 lutego 2020

Recenzja: Dimension W #16

Parafrazując słowa pewnej znanej piosenki: to już jest koniec, dalej nie ma już nic. Kolejna świetna seria od wydawnictwa Waneko dobiła do swojego ostatniego tomu. Tym razem padło na tytuł Dimension W mangę, która od samego początku pod mocno naukową otoczką dostarczała czytelnikom masę wyśmienitej rozrywki i sporo trzymającej w napięciu akcji.

Ostatnie chwili naszej planety zbliżają się coraz większymi krokami. Pogoda na całym świecie zaczyna dość mocno szaleć, zmuszając ludzi do szukania ratunku w pobliżu wież. Drake zbiera w jednym miejscu Mire i jej siostry uruchamiając tym samym projekt „Arka”. Dzięki niemu grupa wybrańców ma zostać przetransportowana, na nową planetę gdzie zacznie nowe życie, a reszta zostanie skazana na zagładę. Kyouma nie ma zamiaru jednak bezczynie się temu przyglądać i zrobi wszystko, aby pokrzyżować plany przywódcy syndykatu. Mira zaczyna sobie przypominać coraz więcej ze swojej przeszłości. Powód, dla którego została skonstruowana przez doktora Yurizakiego jest o wiele bardziej skompilowany niż tylko uratowanie ludzkości i próba kontrolowania Genesis. Wszyscy bohaterowie wkraczają w decydującą fazę konfliktu i będą zmuszeni postawić wszystko na jedną kartę, nie wiedząc do końca, co z tego wyjdzie.

Konieczność wyjaśnienia fabularnych aspektów scenariusza i sensowne zakończenie całej historii, wymusiło na twórcy zwiększenie objętości ostatniego tomiku. Spora jego część to rozbudowane dialogi podlane mocno naukową treścią (na całe szczęście podane jest to wszystko w bardzo przystępnej formie). Widowiskowa akcja, która znana jest z wcześniejszych tomów, zaczyna się tutaj dopiero pod koniec, będą przysłowiową wisienką na torcie. Całość jest naprawdę dobrze skrojona i przemyślana, jednak trudno zaprzeczyć faktowi, że dla kogoś, kto regularnie śledził losy bohaterów, końcówka od pewnego momentu mogła być odrobinę zbyt przewidywalna. Panujący tutaj spory natłok treści może dawać przeświadczenie, że twórca planował co najmniej jeszcze jeden tom, jednak sytuacja zmusiła go do zweryfikowania planów. Na całe szczęście całość jest bardzo przejrzysta i przyjemna w odbiorze, nie powodując zagubienia scenariuszowego. Tytuł w przeciwieństwie do wielu innych publikacji tego typu wyjaśnia w bardzo dobrym stylu wszystkie najważniejsze wątki, które zostały poruszone od początku serii. Czytelnik nie pozostaje zostawiony z dziesiątkami pytań i wyraźnym niedosytem.

Jedynym elementem, do którego można się tutaj przyczepić to niektóre postacie, szczególnie główny antagonista). Już wcześniej przejawiał on dość typowe cechy tego rodzaju postaci, jednak jego motywacja i plany skrywały się za pewną mgiełką tajemnicy. Tutaj tego brakło i został on zaprezentowany w sposób dość jednoznacznie negatywny, co w kontekście całej historii wcale nie jest takie oczywiste. Dodatkowo sam Kyouma nie pełni w końcówce tak istotnej roli, jak można byłoby się spodziewać.

Jeśli chodzi o warstwę artystyczną, to jest dokładnie tak jak we wcześniejszych częściach, czyli bardzo dobrze. Twórca od samego początku epatuje w swoim dziele wyrazistą i zdecydowaną kreską tworzącą zarówno bardzo dobrze nakreślone sceny akcji, jak i postacie, które świetnie kontrastują z bielą królującą w tłach kolejnych kardów. W kontekście całej serii nie zauważy się co prawda ewolucji rysunków, nie ma tutaj jednak miejsca również na wyraźny regres twórczy. Od samego początku do końca całość trzyma bardzo dobry poziom.

Ze względu na sporą ilość tekstu w ostatnim tomiku, na słowa pochwały zasługuje rodzime wydanie. Tłumacz wykonał kawał solidnej pracy i nie ma się tutaj do czego przyczepić.

Seria Dimension W w ujęciu całościowym to naprawdę bardzo dobry tytuł, umiejący połączyć pewną naukową nutkę z widowiskową akcją i elementami zaczerpniętymi z innych popularnych shounenów. Czwarty wymiar gównie wciągnie właśnie miłośników tego rodzaju komiksów, nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby dobrze przy nim się bawiły również pozostali miłośnicy mang (szczególnie biorąc pod uwagę zróżnicowane wątki serii).

Radosław Frosztęga



Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
19 lutego 2020 - 10:37