Ile odcinków seriali obejrzeliście w ostatnich dniach? O ile filmów skróciły się listy produkcji do obejrzenia? Ja dzielnie odhaczam kolejne pozycje i kontynuuję zapoczątkowaną w sobotę serię szybkich recenzji netfliksowych produkcji. Dziś zapraszam na odcinek drugi, którego bohaterem jest film Śledztwo Spensera, bazujący na książce Wonderland (ale z nią podobno ma niewiele wspólnego).
Widzieliście kiedyś jakiś film sensacyjny albo kryminalny? Taki, w którym główny bohater jest niesłusznie oskarżony, ewentualnie wrabiany? Taki bez efektownych scen i technicznych sztuczek? Taki, w którym jest w zasadzie jedna, wyłącznie ozdobna, rola kobieca, jest starszy pan - mentor, jest niedobrany partner, ci dobrzy okazują się źli i tak dalej? W takim razie widzieliście Śledztwo Spensera.
Mark Wahlberg i Peter Berg właśnie zrobili razem piąty film. Po sukcesie Ocalonego z 2013 roku panowie spotkali się wielokrotnie, z różnym skutkiem, ale było raczej okej. Teraz ich dzieło zostało wykupione przez Netflix, który wyczuł, że znane nazwiska, średni budżet i boleśnie klasyczna konstrukcja filmu sprawią, że to będzie kolejny sukces. I zapewne mieli rację. Spenser Confidential jest od kilku dni w Top 10 wśród Polskich widzów, którzy najwyraźniej nawet w dobie streamingu tęsknią za polsatowskimi megahitami puszczanymi w każdy poniedziałek.
Śledztwo Spensera jest właśnie takim skrojonym do telewizji filmem. Nie jest to na tyle zła produkcja, by podczas jej oglądania czuć zażenowanie, ale daleko jej do dzieła, które warto polecać. Jest to najśredniejszy film z możliwych, którego kolejne fabularne punkty łatwo przewidzieć na długo, zanim scenariusz postanowi je uruchomić. Mark Wahlberg "gra twardzielem", który bardzo stara się być dobry, komiczka Iliza Shlesinger ma dwie zabawne sceny, Alan Arkin jedzie na autopilocie i tylko żal Winstona Duke'a, że jego Hawk nie dostał większej ilości czasu ekranowego.
Jeśli jesteście wielkimi fanami kina klasy B, lubicie bostoński akcent i koniecznie chcecie wiedzieć, kto zabija policjantów i jaka okazja do wzbogacenia się jest motywacją dla tego kogoś, to zapraszam na seans. Będziecie zadowoleni. Ale nie oczekujcie tu niczego więcej. Śledztwo Spensera jest idealnym filmem do prasowania albo układania listy zakupów na kolejny tydzień. Szybkie, bezbolesne, dobrze zrobione, ale pozbawione ambicji kino trafiające w sam środek skali - 5,5/10.
Poprzedni film w ramach netfliksowej kwarantanny: